Wielkie złudzenie

Liberalne demokracje, którymi są współczesne państwa zachodnie opierają się o prymat praw człowieka i autonomii jednostki, a co za tym idzie promowanie takich idei jak demokracja, wolność, współpraca międzynarodowa. Dobrze już zakorzeniona narracja głosi, iż globalizacja jest lekarstwem na przemoc, gwarantować, że nie będzie więcej wojen, bo te nie będą się po prostu opłacać. Tego typu poglądy głosi np. Steven Pinker, nie wspominając już o Fukuyamie, który zdecydowanie posunął się za daleko obwieszczając koniec historii.  Mearsheimer wyraźnie z nimi polemizuje, przeciwstawiając liberalizmowi nacjonalizm, który zawsze według niego wygra, gdyż lepiej koresponduje z ludzką naturą. Przy czym nacjonalizm w narracji Mearsheimera niekoniecznie jest zły – jest to siła spajająca naród, co więcej jest on spleciony z demokracją. Jednak nie wszystkie państwa na świecie są demokratyczne i nie wszystkie wyznają liberalne wartości. Nam, światłym ludziom z Zachodu wydaje się, że prawa człowieka, wolność, równość, czy pokój są wartościami nadrzędnymi i powinny panować na całym świecie, dlatego też czujemy pokusę narzucania ich nieliberalnym krajom. Mearsheimer wykazuje, że taka polityka jest błędna i skazana na porażkę. W polityce należy się kierować realizmem, a nie mrzonkami o wolności, równości i braterstwie.

Żyjemy w świecie, w którym relatywizm jest twardą rzeczywistością, nawet jeśli większość z nas nie uważa się za relatywistów.
Teoria Mearsheimera należy do tych, które właściwie wywracają do góry myślenie, do którego nawykliśmy przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Z tego też względu jeszcze do niedawna ten amerykański politolog nie był traktowany zbyt poważnie - jednak teraz staje się coraz bardziej "modny", w związku z tym, że to, co głosi dopasowuje się do tego, co dzieje się aktualnie na świecie, a zwłaszcza za naszą wschodnią granicą. W Wielkim złudzeniu mowa jest zresztą o aneksji Krymu, dążeniach Rosji oraz o tym, że to NATO swoją polityką sprowokowało ten cały konflikt (książka napisana w 2017 roku). My odbieramy to jak wymówki męża, który bije żonę i twierdzi, że to ona go sprowokowała, ale trzeba rozważyć, czy jednak nie tkwi w tym choć ziarno prawdy. Polityka Zachodu faktycznie mogła się przyczynić do tego, że Rosja poczuła się zagrożona i zaczęła wzmacniać się militarnie, choć na pewno Zachód nie miał tego na celu. Problem w tym, że Rosja i Zachód nadal myślą inaczej, „korzystają z różnych podręczników”. A Putin pewnie korzysta z Mearsheimera.  

Pogląd ten stawia niestety prawa człowieka na mniej ważnej pozycji, niż interesy państw – profesor zwraca uwagę, że nie są one wcale tak niezbywalne i uniwersalne, jak uważamy. Politolog ten na pewno nie jest idealistą, chcącym zmieniać świat, nie wierzy też w siłę ludzkiego rozumu. Wszystko to może nam być trudno przyjąć i wzbudzać chęć polemiki, czego nie chcę robić. Po pierwsze nie czuję się kompetentna, a po drugie nie chcę popełniać błędu oczekiwań: niewygodne fakty nie znikną, dlatego, że się nam nie podobają. Prawdopodobnie Mearsheimer ma sporo racji w tym, co pisze; świat przynajmniej częściowo tak wygląda. Jest wielu złych ludzi, jest też wielu nietolerancyjnych, gotowych narzucać innym swoją moralność. Głupich też nie brakuje. Ludzie są różni i się ze sobą nie zgadzają w fundamentalnych kwestiach. Świat jest konglomeratem narodowych państw. Ingerowanie jakiegoś kraju w suwerenność drugiego jest niebezpieczne i żaden kraj tego nie lubi, tu przyznaję 100% racji. Prawdopodobnie myślenie w kategoriach interesu tylko własnej grupy społecznej też nigdy nie minie. Widzimy też, że znowu na świecie panoszy się nacjonalizm, wywołując coraz więcej tarcia między państwami. Zarazem ta wizja świata wydaje mi się bardzo uproszczona, bazująca na bardzo konserwatywnym, a zarazem zrelatywizowanym obrazie świata. Trudno na przykład nie mieć wątpliwości odnośnie prowadzenia polityki międzynarodowej. Mearsheimer dowodzi, że prowadzenie liberalnej polityki wcale nie prowadzi do zmniejszenia liczby wojen na świecie, a wręcz przeciwnie, czego dowodzą chociażby konflikty, w które angażowały się Stany Zjednoczone na Bliskim Wschodzie. Stąd podstawowym zaleceniem jest, aby mocarstwa przejawiały powściągliwość w swoich działaniach, nie wtrącając się w sprawy innych państw. Ale co robić, kiedy jakiś kraj napada na inny? Pilnować własnego nosa, czy też interweniować? Pomagać innym, czy pozostać obojętnym? I jakie to będzie miało skutki?  W świecie, w jakim żyjemy żadna polityka nie jest bezkrwawa, tylko że liberalne demokracje zabijają w białych rękawiczkach.

Jak już wspomniałam wyżej, nie chcę polemizować, ale powiem, co nie podoba mi się w tych wywodach. Punktem wyjścia teorii Mearsheimera jest poczynione założenie dotyczące "ludzkiej natury" i poglądów na to, co jest dobre, a co złe. Ale czym jest "ludzka natura"? Na przestrzeni dziejów głowili się nad tym różni filozofowie i moim zdaniem jest to kwestia nie do rozstrzygnięcia. Mearsheimer powołuje się raczej na filozofów, niż na badania psychologów i antropologów, i widzę w jego wywodach sporo sprzeczności, na zasadzie picky-cherring. Raz podkreślana jest społeczna natura człowieka, innym razem politolog powołuje się na rywalizację. Wszystko to jest dość płytkie i ma znamiona dużego uogólniania, takiego myślenia intuicyjnego bardziej, niż naukowego. Podobnie zresztą jak fragmenty dotyczące narodu czy państwa. Poza tym mentalność ludzi się zmienia - nie jesteśmy już tymi samymi ludźmi, którymi byliśmy 500, czy chociażby 100 lat temu. Gdyby tak nie było, nie byłoby postępu. Sam autor w pewnym momencie stwierdza:

Głęboki optymizm wyznawców postępu bez granic co do naszej umiejętności rozumowania podważają ich własne prace, a także brak przekonującego wyjaśnienia, dlaczego natura ludzka w ciągu zaledwie kilku stuleci uległa tak głębokiej zmianie
Ten fragment mnie bardzo zafrapował, gdyż Mearsheimer moim zdaniem sam tu sobie zaprzecza - pisze, że natura ludzka uległa zmianie, zarazem zarzucając innym brak wyjaśnienia tego faktu, ale on sam również nie jest w stanie go wyjaśnić i to zdanie nie ma ciągu dalszego… Płynny jest również układ sił na świecie, w perspektywie historycznej widać, że to również się zmienia, różne kraje miały status mocarstwa, a teraz go już nie mają i na odwrót. Tymczasem realpolitik lansowany przez profesora jest w gruncie rzeczy anachroniczna, oparta na sile i przetrwaniu, stosunkach między państwami w zasadzie sprzed 100 lat. W pewnym momencie wspomina nawet Macchiavellego. Czy aby na pewno wówczas było mniej wojen i konfliktów? A dlaczego właściwie ludzie i państwa muszą ze sobą rywalizować, jak twierdzi Mearsheimer? To przecież współpraca była motorem postępu, którego dokonaliśmy, a nie rywalizacja i walka o przetrwanie. I problem polega na tym, że ofiarami takiej geopolityki są zawsze ludzie. Politycy przesuwają sobie pionki swoich interesów, a profesor Mearsheimer peroruje o państwach i narodach, siedząc sobie w swoim gabinecie w Chicago. A gdzie w tym wszystkim jest człowiek? I czy obchodzi to kogoś, na kogo dom spada bomba, albo kobietę, która jest gwałcona przez żołnierzy? Kto tu jest oderwany od rzeczywistości? I tu właśnie pojawia mi się pole do polemiki: bo, czy aby na pewno chcemy, by świat nadal tak wyglądał? I czy nie można być realistą, a zarazem podejmować próby zmian? Kładzenie nacisku na demokrację i prawa człowieka nie wzięło się znikąd. Nie chcemy powtórki z rozrywki. Last but not least: kryzys klimatyczny stawia nas przed zupełnie nowym wyzwaniem, poradzeniu sobie z którym na pewno nie będzie sprzyjała rywalizacja i kierowanie się państw tylko własnym, partykularnym interesem. Rosja obecnie niszczy nie tylko miasta i ukraińską infrastrukturę, ale także zasoby przyrodnicze - i to odbije się na całym świecie. 

Na pewno dużą zaletą tej książki jest jej przystępność. Mearsheimer pisze w bardzo prosty sposób, tak że wydaje mi się, że tekst jest w stanie zrozumieć przeciętny czytelnik, nawet ten, który nie interesuje się zbytnio koncepcjami politycznymi. Autor bowiem wychodzi od objaśniania podstawowych i mniej podstawowych pojęć, takich jak jednostka, społeczeństwo, czy liberalizm w różnych jego odłamach, dokonując przy tym przeglądu myśli filozoficznej w tym temacie. To zajmuje sporą część książki, zanim w ogóle dochodzimy do doktryny politycznej. Dlatego też tekst jest dosyć obszerny - ale zrozumiały. To szerokie omówienie jest niewątpliwie zaletą książki, pozwala zrozumieć skąd wzięły się takie, a nie inne poglądy. Również bibliografia jest imponująca.

Wielkie złudzenie naprawdę sprowokowało mnie do myślenia i refleksji nad tym, jak wygląda współczesny świat - była to jedna z najciekawszych książek, jakie ostatnio czytałam. Widzę w tym, co napisał autor sporo trafnej diagnozy świata - natomiast jeśli chodzi o prognozowanie, co będzie, to zobaczymy. Kłopot z nim polega na tym, że weryfikacja następuje post factum - dopiero historia pokazuje kto miał rację, przy czym nawet wtedy należy wziąć pod uwagę, że na bieg spraw mogło mieć wpływ wiele różnych czynników, niekoniecznie przewidzianych przez danego autora. Historia ludzkich dziejów to sinusoida, gdzie wahadło wychyla się to w jedną, to drugą stronę, nic nie trwa wiecznie. Dlatego myślę, że powinniśmy Mearsheimer czytać jako przestrogę i punkt wyjścia do skorygowania błędów, które ciągle popełniamy. Trzeba też pamiętać, że politolog ten pisze pod kątem polityki Stanów Zjednoczonych, gdyż to one są teraz mocarstwem, mającym największy wpływ na świat. Punkt widzenia zależy jednak od punktu siedzenia - gdyby Stany Zjednoczone się “nie wtrącały” i gdyby nie nasze "liberalne marzenia", to my nie bylibyśmy teraz w NATO i sytuacja Europy Wschodniej wyglądałaby zgoła odmiennie.

Metryczka:
Gatunek: popularnonaukowa
Główny bohater: geopolityka, polityka liberalna
Miejsce akcji: cały świat
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 404
Moja ocena: 5/6

John Mearheimer, Wielkie złudzenie. Liberalne marzenia a rzeczywistość międzynarodowa, Wydawnictwo Universitas/Nowa Konfederacja, 2022

Ps. Nomen omen, Wielkie złudzenie to również tytuł książki Normana Angella, który już sto lat temu przekonywał, że wojna jest nieracjonalna i w świecie wzajemnych powiązań nieopłacalna nawet dla zwycięzcy. Przypadek?

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później