Oksana Zabużko pisze ważne rzeczy o narodzie ukraińskim, któremu tyle lat odmawiano tożsamości (i dzieje się to nadal) i prawa do samostanowienia, wskutek czego nawet my - najbliżsi sąsiedzi - wiemy o Ukraińcach zatrważająco mało. W XVII wieku wszak tereny dzisiejszej Ukrainy nazywane były "pustymi równinami". Chmielnicki buntując się przeciwko polskim panom przysiągł wierność Moskwie - i wpadł z deszczu pod rynnę. Ten gest jest bowiem po dziś dzień wykorzystywany przez Rosję jako pretekst do postrzegania Ukrainy jako części Wielkiej Rosji. Z Rosją nie wchodzi się w układy... W Kwestii rosyjskiej ukraiński historyk Serhii Plokhy opowiada m.in. jak w XX wieku grano ukraińską tożsamością - raz ją wspierano, raz tępiono, w zależności od kierunku, jaki przybierała rosyjska polityka. Terytorium Ukrainy zawsze postrzegane było jednak jako kluczowe dla kwestii rosyjskiej i młody kraj, który ledwo co wybił się na niepodległość teraz znowu musi o nią walczyć. Jak się zastanowić, to historia ta jest o wiele bardziej tragiczna, niż historia Polski. My też straciliśmy na wiele lat niepodległość, ale nikt nam nie odmawiał tożsamości, nie twierdził, że naród polski nie istnieje. Przeciwnie - zaborcy zrobili wiele, by Polaków zrusyfikować lub zniemczyć, ale im się to nie udało. Natomiast Ukraina zawsze tonęła w amalgamacie ruskości i nie ma jako takich tradycji jako odrębny kraj. Mimo to - co dziś widzimy jak na dłoni - Ukraińcy się nie poddają i nie uważają, że są częścią rosyjskiego imperium. Jest to tym ciekawsze w kontekście obecnej sytuacji, jej spostrzeżenia odnośnie wojny - która zaczęła się przecież de facto już kilka lat temu - są niebywale trafne. Zwłaszcza kąśliwe uwagi odnośnie Francuzów (i innych zachodnich narodów), którzy zamienili honor na komfort (stąd podlizywanie się Putinowi). Aczkolwiek moim zdaniem to, czy ten honor jest aż tak ważny, by za niego życie oddawać, to już inna sprawa, i pole do innej dyskusji...

Francuzi nie muszą nikomu udowadniać swojego prawa do istnienia i nikt im nie truje, że ich zabójcy to "druga strona konfliktu", której powinni się przypodobać, żeby przestała ich zabijać (a już z pewnością ktoś, kto zaryzykowałby publicznie wychylanie się z radami, jak najlepiej całym krajem udawać orgazm podczas gwałtu, żeby zadowolić gwałciciela, nie mógłby liczyć na miano francuskiego polityka albo dziennikarza).
Zabużko w swoich esejach pisze o tym z wielką elokwencją, ale i gniewem, w czym odbija się tragizm jej narodu. Ciągle deptanego, narodu, na którym dokonywano ludobójstw, który był świadkiem strasznej katastrofy w Czernobylu, ludzi, który żyli w biedzie i warunkach niewyobrażalnych jak na XX wiek. Stąd Planeta Piołun, bo wszytko to jest bardzo, bardzo gorzkie. Dzięki Zabużko poznajemy też mentalność Ukraińców, a także nieznane zupełnie postaci, takie jak ludowa malarka, czy pisarz dysydent. Poza tym w swoich rozważaniach pisarka podejmuje tematy takie jak katastrofa ekologiczna, czy kolonializm.  

I wszystko byłoby ok, gdyby nie styl...ah ten styl. Wielokrotnie złożone zdania, takie, wiecie, przy których czytaniu na końcu nie pamięta się już, o czym było na początku. Piętrowe dygresje, nawiasy i przypisy drobnym maczkiem na pół strony. Egzaltacja i emfaza. Miałam wrażenie, jakby autorka cierpiała na galopadę myśli - zaczyna o jednym, a kończy o czymś zupełnie innym i czytelnik zastanawia się czemu. Na przykład czemu w tekście o Josifie Brodskim zbaczamy nagle do rozważań o feminizmie i kolonializmie? Co do Czarnobyla mają filmy Larsa von Triera? Było to dla mnie tyleż denerwujące, co frapujące. Na domiar złego w wielu miejscach mowa jest o rzeczach dla czytelnika zupełnie nowych, nieznanych, więc tym bardziej rodzi to trudność w zrozumieniu o co właściwie Zabużko chodzi... 

Z pewnością jest to książka otwierająca oczy na sprawy naszego wschodniego sąsiada i cieszę się, że po nią sięgnęłam, ale trzeba się trochę wysiłku, by ją zrozumieć. 

Metryczka:
Gatunek: eseje
Główny bohater: Ukraina
Miejsce akcji: Ukraina
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 375
Moja ocena: 4,5/6

Oksana Zabużko, Planeta Piołun, Wydawnictwo Agora, 2022

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później