Moja kuzynka Rachela
Kiedy czytamy kryminał, czy thriller, wiemy, że mamy do czynienia ze złem, ale czujemy się spokojni, bo wiemy, że to, co najgorsze już się zdarzyło, a ostatecznie to wszystko się dobrze skończy. W Mojej kuzynce Racheli jest odwrotnie – wiemy, że nad bohaterem wisi nieszczęście i tylko czekamy kiedy to nastąpi. Ta książka jest niczym szekspirowska tragedia. W związku z czym czytelnik przez cały czas czuje niepokój, który autorka umiejętnie podsyca pozwalając akcji toczyć się w spokojnym, własnym tempie. Daphne du Maurier serwuje czytelnikowi zagadkę, zagadkę ludzkiego umysłu, czym znowu przypomina mi mistrza Szekspira. Autorka przybliża nam przede wszystkim postać Filipa, jego rozterki, uczucia, jakich doświadcza, przemianę, jaką przechodzi. Młodzieniec jest niedoświadczony, chowany właściwie pod kloszem, mało przeżył i mało widział, a już najmniej wie, jak obchodzić się z kobietami – zwłaszcza tak wyrafinowanymi jak jego kuzynka. Jednocześnie jest oczywiście produktem swoich czasów, mężczyzną przekonanym, że kobietą kierują jakieś niezrozumiałe dla mężczyzny instynkty, że normalne są dla niej nagłe zmiany nastroju i że kieruje się ona głównie emocjami. Nie widzi tego, że – paradoksalnie – to on najbardziej ulega emocjom, a ona ma chłodną głowę. Rachela i jej motywy są tu, podobnie jak dla Filipa, tajemnicą, choć czytelnik oczywiście jest co do niej bardziej sceptyczny i nie poddaje się tak bardzo jej urokowi, jak Filip – przy czym może tylko bezsilnie obserwować rozwój wydarzeń. Czy faktycznie kobieta sprowadza nieszczęście tam, gdzie tylko się pojawia? I czy robi to świadomie, czy dzieje się to mimo jej woli? Jakie są jej motywacje? Na ile możemy ufać osądom Filipa? Kto tu kim manipuluje (jeśli w ogóle)? Śledzenie dynamiki relacji pomiędzy tym dwojgiem było dla mnie fascynujące. Autorka przy czym również czytelnika wodzi za nos, podobnie jak swojego bohatera, pozostawiając go ostatecznie w niepewności i z pytaniem w głowie.
Du Maurier była mistrzynią wykalkulowanego niezdecydowania. Nie chciała zaspokoić umysłów swoich czytelników. Pragnęła, by jej zagadki trwały. Chciała, by jej powieści nadal prześladowały ich nocami, długo po ich zakończeniu
Przyznaję, że już dawno nie miałam w rękach książki, w której zaczytałabym się z taką przyjemnością. Odpowiada za to także styl, w jakim napisana jest ta powieść: niezwykle elegancki, stonowany, taki jak wypowiedzi prawdziwej damy. Mimo, że akcja toczy się niespiesznie, a nawet powiedziałabym jest celowo spowolniana, to nie ma tu jednego zbędnego słowa, nie ma rozmów o niczym często obecnych w powieściach z XIX wieku, tu każde słowo jest ważkie. Nawet te opisy lasów, łąk, czy śpiewających ptaków. Bo podkręcają one napięcie towarzyszące czytelnikowi prawie od pierwszej strony powieści: czytelnik obgryza paznokcie z nerwów, gdy tymczasem bohater spaceruje sobie po ogrodzie w świetle księżyca, nieświadom tego, co go czeka. Mistrzowska konstrukcja.
Akcja Racheli toczy się w XIX wieku, ale gdyby zamienić powozy na samochody i trochę ją podrasować, równie dobrze mogłoby to być współcześnie. Świadczy o tym fakt, że powieść jest cały czas wznawiana i cieszy się powodzeniem. Jej sednem są bowiem relacje międzyludzkie - Du Maurier pokazuje, że mogą być one bardzo skomplikowane, uczy, by nie osądzać pochopnie i po pozorach – co niestety bardzo często czynimy.
Gatunek: powieść
Daphne du Maurier, Moja kuzynka Rachela, Wydawnictwo Albatros, 2021
Komentarze
Prześlij komentarz