Kąkol
Czytelnicy są zachwyceni, ja nie do końca. Na pewno te wszystkie spostrzeżenia narratorki są trafne, ale malkontenctwo i mizantropia wylewają się z tej powieści ponad miarę. Pomiędzy bohaterami, których łączą więzy rodzinne nie ma żadnych pozytywnych emocji, a narratorka cieszyłaby się, gdyby oni wszyscy nagle zniknęli. Przy czym nie do końca wiadomo dlaczego właściwie jest tak źle... Cechą tej narracji jest gorycz, taka twardość, nie widzę tu żadnej sielskości, ani beztroski, nawet niewinne z pozoru wydarzenia wzbudzają w narratorce kąśliwe komentarze albo niezbyt sympatyczną puentę. Groteska, tylko, że nie widziałam w tym za bardzo poczucia humoru. Poza tym nie kupuję tego, że autorka włożyła te słowa w usta dziecka - dziecko na wakacjach nie przejmuje się niewygodami - to, co przeszkadza dorosłym traktuje jak przygodę – cieszy się latem i wolnością, a swoich rodziców i dziadków kocha, a nie ciągle na nich narzeka (no chyba, że rodzina jest naprawdę patologiczna). Dziecko nie używa również takich słów i sformułowań, z jakich zbudowana jest ta narracja. Nie mówi o niepewnym statusie ontologicznym, czy aksjomatach. Zatem dziecko, ale nie dziecko. Można tu co prawda dywagować, czy narratorka jest dzieckiem, czy już nastolatką, ale ja miałam poczucie, że dziewczynka jest tak na pograniczu, jeszcze nie przeszła do etapu nastoletniości, kiedy faktycznie wszyscy dorośli zaczynają uwierać. Ta książka na pewno nie jest sielankową lekturą na wakacje w hamaku, a jeśli ktoś tak uważa, to warto wczytać się uważniej.
Nie podobał mi się również styl autorki. Brak tu jakiejś jednej spójnej opowieści, książka jest zlepkiem różnych luźnych historii, takich mini-opowiadań, które przeplatają się w kilku rozdziałach w różnych konfiguracjach i trudno znaleźć jakiś klucz, żeby je z sobą połączyć. Nie lubię też takiego słowotoku, takiego strumienia świadomości. Wydaje mi się to przekombinowane, przestylizowane, napisane bardziej pod krytykę, niż dla czytelników, oczekujących po prostu wciągającej historii - nigdy nie lubiłam takich książek. Po przemyśleniu stwierdziłam jednak, że byłoby krzywdzące ocenić tę powieść słabo, w sytuacji gdy wiele przeciętnych powieścideł otrzymuje ocenę „arcydzieło”. Autorka jest na pewno utalentowana (nie czytałam innych jej powieści) i świetnie operuje językiem. Są tu piękne, poetyckie fragmenty, gdzie narratorka buja w obłokach i dostrzega rzeczy, które ukryte są przed oczyma osób dorosłych. Lektura ta może stwarzać pole do interpretacji, do refleksji na temat natury relacji rodzinnych, czy pozornie sielskiego obrazka polskiej wsi, gdy tymczasem pod powierzchnią kryje się przemoc - zarówno bierna, jak i czynna, zabobony, czy pijaństwo. Pokłosie zresztą dawnych wieków. Siłą Kąkola jest na pewno odwołanie się do wspomnień z dzieciństwa wielu czytelników, których naturą jest to, że te nieprzyjemne wypieramy i wygładzamy, więc w głowie zostają nam głównie pozytywne, wyidealizowane obrazki. Nawet ta książka w odbiorze niektórych została tak „wygładzona”, mam wrażenie. Doceniam zamysł, to jest dobra książka, po prostu lektura nie w moim guście.
Gatunek: beletrystyka
Zośka Papużanka, Kąkol, Wyd. Marginesy, 2021
Komentarze
Prześlij komentarz