Jedyny samolot na niebie
Uderza w tych relacjach chaos, co jest w sumie zrozumiałe w tej sytuacji, zupełnie nowej dla wszystkich. Ludzie byli w szoku, nie wiedzieli co się dzieje, nie dowierzali własnym oczom. Niektórzy – ci którzy ocaleli - całościowy obraz sytuacji uzyskali dopiero potem, po wszystkim – oni nie oglądali tego wszystkiego na bieżąco w telewizji, z głosem komentatora. Panował również niesamowity chaos informacyjny oraz strach. Nie wiadomo było co jeszcze się wydarzy, jak daleko zajdą te ataki – i nic dziwnego, że Amerykanie, w tym władze poczuły się jak na wojnie. Zwróciłam zresztą uwagę na niezborność rządzących, którzy niespecjalnie potrafili się zorganizować – odniosłam wrażenie, że z sytuacją radzili sobie sami ludzie, niekierowani przez nikogo. Prezydent Bush ukrył się w samolocie Air Force One, który latał nad Stanami aż do wieczora, w obawie, że i prezydenta ktoś zaatakuje… Oczywiście potem zostało wygłoszone oświadczenie, w którym okazało się, że wszyscy przywódcy, bohatersko stawili czoła sytuacji… Tymczasem prawdziwymi bohaterami byli pracownicy różnych służb ratowniczych, strażacy, policjanci, sanitariusze – których wielu zginęło w WTC. Poświęcono im tu sporo miejsca. O tym może mało się mówi, ale przecież wśród tych ludzi byli tacy, którzy stracili nie jednego członka rodziny, ale kilku, a nawet kilkunastu przyjaciół, czy znajomych.
Trudno oceniać tę książkę – nie ma ona wartości artystycznej, w prawie 100% składając się z wypowiedzi różnych osób. Jest ich tak dużo, że nie sposób spamiętać kto jest kto i w jakiś sposób „przywiązać” się do swojego bohatera. I by za nim płakać. Jest to dosyć chaotyczne, a po pewnym czasie, zwielokrotnione i powtarzające się opowieści zaczynają męczyć. Następuje zjawisko przesytu, kiedy najstraszniejsze nawet obrazki przestają robić niestety wrażenie. Zabrakło mi emocji, co brzmi trochę absurdalnie w kontekście tej tragedii. Ale czytając Jedyny samolot na niebie nie czułam tego, co czułam np. przy lekturze reportażu o katastrofie w Czarnobylu – tego napięcia i grozy. Uczestnicy zdarzeń też raczej nie mówią o swoich emocjach, w ich słowach dominuje po prostu szok i niedowierzanie. Należy też zauważyć, że autor w żaden sposób nie ocenia, nie komentuje, nie krytykuje kogokolwiek – są to po prostu czyste fakty. Nie wyjaśnia też genezy zdarzeń, nikogo nie obarcza za nie odpowiedzialnością – tu jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć, jak bin Laden wpadł na ten pomysł polecam szczegółową „biografię” al-Kaidy Wyniosłe wieże.
Książka jest na pewno hołdem złożonym wszystkim ofiarom 11 września i niech tak pozostanie.
Gatunek: literatura faktu
Miejsce akcji: Stany Zjednoczone
Ilość stron: 656
Garrett M. Graff, Jedyny samolot na niebie. Historia mówiona zamachów z 11 września, Wyd. SQN 2021
Komentarze
Prześlij komentarz