Himalaistka
Gorzej się ma strona merytoryczna powieści. Zaskakuje fakt, że Wojciech Wójcik ze środowiskiem górskim nie ma nic wspólnego, i nawet nie zrobił porządnego researchu, bo informacje o nim zdobywał ogólnie rzecz biorąc z Internetu (co sam przyznaje w posłowiu). Czyli tak, jak teraz robi młode pokolenie: Facebook, Google i Wikipedia podstawą całej wiedzy. Znak czasów. Trochę mnie to skonfundowało (zwłaszcza w kontekście tego, że teraz w powieściach pisarze powołują się na całe mnóstwo opracowań, tudzież kontakty z ekspertami z różnych dziedzin), aczkolwiek nie jest to w tekście aż tak widoczne, to jednak błędy są. Jednak pisanie powieści, której akcja dzieje się w specjalistycznym środowisku, na podstawie pobieżnej wiedzy jest dość ryzykowne. Bardzo ciekawe w tym kontekście jest, w jaki sposób powstały bardzo obrazowe opisy Karakorum… Trochę też zamieszanie wprowadza fakt, iż bohaterowie niby są postaciami fikcyjnymi, ale z drugiej strony, autor przywołuje wiele autentycznych nazwisk ze świata wspinaczki wysokogórskiej. Tym niemniej powieść mnie wciągnęła, czytałam ją z przyjemnością, była to dobra rozrywka, abstrahując od tego, że momentami mało wiarygodna. Bawiła mnie nieprawdopodobna ilość zbiegów okoliczności, które pozwalały jednemu z głównych bohaterów ujść cało z wszystkich opresji. Dziennikarka-stażystka, która dostaje najgorętszy medialnie temat i ogarnia śledztwo dziennikarskie, też nie wydaje się zbyt wiarygodna. Ciekawa była też maniera autora wprowadzania do tekstu takich mini-bomb: istotnych informacji, które pojawiały się niż z tego, ni z owego, bez żadnego ostrzeżenia. Podsumowując: jako rozrywka – niezła, ale jeśli ktoś jednak chciałby naprawdę dowiedzieć się, o co chodzi we wspinaniu i w himalaizmie, to proponuję nie opierać się na tej książce, tylko sięgnąć po inne, niefikcyjne pozycje.
Gatunek: kryminał
Wojciech Wójcik, Himalaistka, Wyd. Zysk i s-ka, 2020
Komentarze
Prześlij komentarz