Wszechświat w twojej dłoni
Gatunek: literatura popularnonaukowa
Paul Murdin, Nieuporządkowane życie planet, Wyd. Muza, 2020
Nie byłabym sobą, gdybym trochę nie ponarzekała. Nie neguję zawartej w tej pozycji wiedzy i prób dotarcia z trudnymi zagadnieniami do przeciętnego człowieka - wręcz przeciwnie. Christophe Galfard ma tu najlepsze kwalifikacje, bo sam jest naukowcem, uczniem samego Stephena Hawkinga. Chodzi mi o to, że chyba autor jest zbyt entuzjastycznie nastawiony do nauki, oraz do ludzkich możliwości pojmowania jej. Przecież nad teoriami fizycznymi głowią się najtęższe umysły na świecie, za swoje osiągnięcia otrzymując Noble, a w dodatku wielu z nich stwierdza, że teorie te są nie do ogarnięcia przez nasz umysł. I teraz pojawiają się jakieś książki, w których wszystko to, co wymyślili owi nobliści tłumaczy się przeciętnemu zjadaczowi chleba. Przyznać trzeba, że Galfard bardzo się stara, żeby wyłożyć to w miarę jasno, stosując dość pojechane metody (na które oczywiście niektórzy czytelnicy narzekają, jakby niepomni tego, że ma to uczynić treść jak najbardziej strawną). Mnie to nie przeszkadza. Autor nie nudzi teorią, ale każe nam zamknąć oczy i użyć wyobraźni. I do mniej więcej połowy książki to działa, wszystko faktycznie jest zrozumiałe. Ale potem zaczynają się schody. Mimo wszystko, astrofizyki nie studiowałam i zagadnienia poruszane w tej książce nie są dla mnie „rudymentarne”, zatem teorię kwantową, że nie wspominam o teorii strun, zrozumieć mi trudno. Po lekturze miałam lekki mętlik w głowie. Zastanawiam się, skąd na dobrą sprawę uczeni to wszystko wykoncypowali, skoro nie możemy zobaczyć ani kwarków, ani gluonów, ani skonstruować czarnej dziury, by zobaczyć jej promieniowanie, ani też cofnąć się do początku wszechświata. A nade wszystko zastanawia mnie to, że na poziomie cząsteczkowym fizyką rządzą zupełnie inne prawa, niż nami, w świecie widzialnym – i jeśli tak jest, to dlaczego? Czy to nie jest tak, że są to wszystko teorie, a jeśli fakty do nich nie pasują, to tym gorzej dla faktów? Zresztą autor sam przyznaje, że we współczesnej fizyce tak się to właśnie odbywa…
Badania naukowe w dziedzinie fizyki mają tę dobrą stronę, że jeśli obserwacje kłócą się z teorią, to najpierw się zakłada, że obserwacje są błędne. Eksperyment jest wtedy powtarzany, a jeśli jego rezultaty wciąż nie odpowiadają obliczeniom teoretycznym, sprawdza się, czy przypadkiem ktoś inny nie otrzymał poszukiwanych wyników, stosując alternatywną teorię. Jeśli nie, to uczciwość nakazuje przyznać, że nie mamy zielonego pojęcia, dlaczego natura zachowuje się w taki, a nie inny sposób.
I wszystko fajnie, ale rozbawiło mnie stwierdzenie, że człowiek jest tak wspaniałym stworzeniem, że dzięki nauce będzie mógł zapobiec zagładzie naszego świata, kiedy Słońce eksploduje. Za 5 mld lat. Taa, na pewno za 5 mld lat ludzie jeszcze będą chodzić po Ziemi, skoro już teraz stoimy u progu katastrofy (i nic z tym nie robimy).
Ale to takie tylko moje marudzenie. Tak naprawdę chapeau bas dla autora, bo niewątpliwie jest to książka, zawierająca ogrom wartościowej wiedzy, w której ciężkie zagadnienia są wyłożone w najlżejszy chyba możliwy sposób. Muszę stwierdzić, że te dwie lektury zachęciły mnie do dalszego pogłębiania wiedzy z zakresu astronomii i fizyki. Choć dla mnie zrozumienie fizyki teoretycznej to oksymoron.
Gatunek: literatura popularnonaukowa
Chistophe Galfard, Wszechświat w twojej dłoni, Wyd. Otwarte, 2017
Komentarze
Prześlij komentarz