Władczyni rzek
Jakobinia
Luksemburska to postać w historii mało znana. Żyła w niespokojnych
czasach wojen francusko-angielskich. Wydana w wieku 15 lat za mąż za
księcia Bedfordu, przeniosła się ze swoich rodzinnych stron do Anglii.
Kiedy owdowiała zakochała się w jednym z dworzan, Ryszardzie Woodvillu i
wyszła za niego za mąż. Służyła na dworze Henryka VI i Małgorzaty
Andegaweńskiej, będąc świadkiem wybuchu Wojny Dwóch Róż. Niespodziewany
obrót losu sprawił, że jej córka wyszła za mąż za króla Edwada IV. Sama
Philippa Gregory jest zadziwiona faktem, iż nikt nie spisał biografii
Jakobinii. Pisarka zauważa że jest ona bohaterką pominiętą przez
historię, mimo znajdowała się w ona centrum wydarzeń tamtej epoki, a
koleje jej losu są bardzo ciekawe. Z pewnością Jakobinia zalicza się
do tych kobiet, których istnienie naukowcy zignorowali , aby na kartach
historii zrobić więcej miejsca dla znaczących mężczyzn. Autorka – jako historyczka - stworzyła więc własną biografię tej postaci, a następnie powieść Władczyni Rzek.
Czytając
tę powieść ponownie miałam okazję podziwiać kunszt pisarski oraz wiedzę
historyczną Philippy Gregory. Jak zwykle stworzyła ona dzieło
obfitujące w wiele detali, ukazujące w bardzo barwny i żywy sposób
realia epoki, zaludnione pełnokrwistymi postaciami. Jakobinia jest tu
kobietą z charakterem, odważną, aczkolwiek bardzo rozsądną, znającą
swoje miejsce, jako kobiety, żony, matki i dwórki. Doradza młodej i
niedoświadczonej królowej, wykazując się mądrością i dużymi zdolnościami
dyplomatycznymi. Nie przekracza przy tym granic, często ukrywając swoje
zdolności i ambicje, świadoma tego, iż jako kobieta musi podporządkować
się prawom ustalonym przez mężczyzn. Ten aspekt obyczajowy jest zresztą
wielokrotnie poruszany w książce: kobieta nie ma prawa żyć zgodnie ze
swoją naturą i własnym sercem, posiadać własnych opinii, gdyż mężczyźni
ją zniszczą... Jako młoda dziewczyna Jakobinia spotkała Joannę d'Arc –
jedną z tych kobiet, które nie chciały prowadzić życia stosownego dla
niewiasty - i była świadkiem jej egzekucji, co niewątpliwie musiało
wywrzeć wpływ na kształtowanie się jej osobowości. Jakobinia posiadała
rzekomo dar widzenia, jednak korzystała z niego nader oszczędnie, gdyż w
tamtych czasach był to dar niebezpieczny, kobieta obawiała się
posądzenia o uprawianie czarów i herezję.
Godne
podziwu jest to, że Jakobinii udało się połączyć wymogi epoki z
własnymi pragnieniami: wyszła przecież za mąż z miłości – stawiając choć
w tej kwestii na swoim. Z ukochanym mężem dochowała się aż
czternaściorga dzieci (jej płodność była zaiste zdumiewająca), co
więcej, z których trzynaścioro dożyło wieku dorosłego. Jednocześnie była
kobietą bardzo lubianą i szanowaną, z której zdaniem liczono się na
dworze.
W powieści pojawia się również aspekt zmiennych kolei losu, koła fortuny, które wyrzuca nas raz w górę, a raz w dół.
(…) wszyscy pragniemy wyłącznie wygrywać. Triumfować. I że najważniejsze jest nauczyć się dzierżyć, co nam przyniesie los. Traktować uśmiech losu i policzek od losu z równą obojętnością.
Mądrość
ta na pewno miała szczególne znaczenie w tamtych czasach, kiedy to
panujący władcy i sytuacja polityczna zmieniały się jak w kalejdoskopie.
Władczyni rzek doskonale obrazuje ową grę polityczną: wiele
miejsca autorka poświęca nakreśleniu historycznego tła, powiedziałabym
nawet, iż jest to wątek dominujący w powieści nad życiem Jakobinii.
Możnaby rzec, że Jakobinia oraz jej bliscy są miotani przez wiatr
historii... Narratorką Władczyni rzek jest sama
bohaterka: spoglądamy na owe wydarzenia jej oczyma, co przypomina mi
soczysty styl pisania Gortnera. Zadziwiły mnie przy tym niespotykane
słowa, zastosowane przez tłumaczkę: przeciota, jątrew, dziewierz – nie
spotkałam się wcześniej z takimi sformułowaniami.
Władczyni rzek jest chronologicznie pierwszą powieścią Gregory o Wojnie Dwóch Róż. Uzupełniają ją Biała Królowa i Czerwona Królowa.
Podziwiam autorkę za talent wyczarowywania – jakby od niechcenia -
takich świetnych książek i czynienia z historii pasjonującego tematu.
Każda kolejna powieść tej pisarki jest tego potwierdzeniem.
Komentarze
Prześlij komentarz