Letnie niedziele - Razem będzie lepiej

Kojarzycie film Lepiej być nie może z Jackiem Nicholsonem i Helen Hunt? Fabuła nowej powieści Jojo Moyes jest do niego podobna. Mamy bohaterkę, Jess, która jest samotną mamą, ciężko pracującą, by związać koniec z końcem. Jej mąż zostawił ją, bo miał depresję, mieszka na drugim końcu kraju i nie interesuje się własnymi dziećmi: Nickiem i Tanzie. Męski protagonista z kolei, Ed, to bogaty właściciel firmy komputerowej, trochę zmanierowany, aktualnie w kłopotach i samotny. Jess sprząta w apartamencie Eda. Pewnego dnia ta dwójka spotyka się, a Ed postanawia - trochę z nudów, trochę z braku laku i chęci ucieczki od własnych kłopotów, pomóc Jess zawieźć jej córkę na konkurs matematyczny, odbywający się w Szkocji. W trakcie tej podróży oczywiście dzieje się wiele - i dobrego, i niedobrego, bohaterowie dzielnie stawiają czoła przeciwnościom losu (czasem w sposób iście wyjęty z amerykańskich filmów), ale najważniejsze jest to, że poznają się nawzajem i przekonują, że mogą na siebie liczyć...

Z początku czytało mi się to dobrze, ale dosyć szybko zorientowałam się, że ta książka wcale nie jest taka łatwa i przyjemna, jak to bywa z większością literatury kobiecej, zwłaszcza zaś tej serwowanej nam przez Anglosasów. Główna bohaterka nie jest paniusią z dobrą pracą w branży reklamowej, której głównym zmartwieniem jest znaleźć sobie faceta. To jest powieść w dużym stopniu o biedzie: Jess z trudem sobie radzi w życiu; zbyt szybko wyszła za mąż i to za nieodpowiedniego faceta i teraz za to płaci. Stara się nie poddawać, być optymistką i "zawsze coś wymyślić", ale życie nie szczędzi jej kopniaków. Nieudane związki, niesatysfakcjonująca i niskopłatna praca (nawiasem mówiąc, takich prac już teraz Brytyjki się nie imają), brak perspektyw na coś lepszego, dzieci kochane, ale z problemami. Było mi smutno, kiedy to czytałam. A potem jeszcze kobieta dowiaduje się, że jej były zrobił jej naprawdę straszne świństwo i jak się to czyta, to szlag człowieka trafia, bo wiadomo, że faceci tacy właśnie są... Niestety bieda wyrobiła u Jess niefajne nawyki, jak np. wynoszenie jedzenia z hotelowej jadalni - i dlatego bohaterka ta zaczęła mnie irytować... Niby optymistka, jednak widać, że nie potrafi zaufać ludziom, a jeśli już to robi, to ufa niewłaściwym osobom. Żal mi było Eda, że musi znosić jej humory, żal mi było czytać, jak Jess raz po raz odtrąca jego dobre chęci. Jak ma do niego żal, że dobrze mu się powodzi. Ed to w gruncie rzeczy fajny facet, z dobrym sercem, choć oczywiście to, że ktoś taki stanął na drodze Jess jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.

Wiecie, czytając Razem będzie lepiej, zaczęłam się zastanawiać na tym, jak to jest z pomaganiem innym. Dlaczego niektórym tak trudno jest przyjąć pomoc od innych, zwłaszcza od obcych osób? Tak, jakbyśmy zakładali, że to coś złego. Albo, że "prawo" do pomagania ma tylko nasza rodzina i przyjaciele. Mówimy, jak Jess: nie mogę tego przyjąć. Nie wypada. A niby czemu nie, jeśli ktoś naprawdę chce i może pomóc? Czy jest to nielegalne? Niemoralne? Tuczące? Dlaczego nie potrafimy po prostu przyjąć pomocnej dłoni, podziękować i obiecać, że - gdy zajdzie taka potrzeba - odwzajemnimy czyjąś życzliwość? O co chodzi: o nieufność, obawę, że zaciągniemy u kogoś dług wdzięczności? Sama też nieraz tak mam: dam radę sama, bo jestem niezależna, nie chcę nikogo wykorzystywać... Podobno łatwiej jest dawać, niż brać. Mamy problemy z wdzięcznością. Tylko, że czasem są takie sytuacje, kiedy ta pomoc jest naprawdę potrzebna i wtedy trzeba porzucić takie opory w imię ważniejszych spraw. W takiej sytuacji właśnie znalazła się Jess, tymczasem kobieta z uporem godnym lepszej sprawy nie chce przyjąć oferowanej jej pomocy. Woli na szali postawić przyszłość własnego dziecka, niż zrezygnować z własnej dumy, czy nie wiem czego... Nie potrafi uwierzyć w czyjąś bezinteresowność. Życzliwość nieznajomych nie mieści jej się w głowie. Zamiast tego, zamiast przyjąć to, co jej zostało zaoferowane dobrowolnie, kobieta woli to ukraść... Jak to się ma do jej kodeksu etycznego?

Może więc lepiej jest pomagać? Pomaganie jest fajne, o tak. Daje satysfakcję. Warto pomagać, mówią reklamy fundacji i akcji społecznych. Jasne, tylko że to wygląda tak ładnie jedynie w książkach. Wierzcie mi, z psychologicznego punktu widzenia znacznie lepiej być takim dłużnikiem pomocy, niż wierzycielem. Paradoksalnie, pomaganie innym często kończy się niewdzięcznością, pretensjami, albo z roszczeniową postawą i żądaniem jeszcze więcej. Osoby, którym się pomogło często nie chcą pamiętać tego, że byli kiedyś w gorszej sytuacji, że czegoś potrzebowali, a wyjście z tarapatów lepiej przypisać sobie, niż komuś innemu. Ci którzy pomagają, chociażby zawodowo, z pewnością się z tym zetknęli.  No a kiedy zgnoi cię ktoś obcy, nawet bez powodu, czujesz się okropnie, ale kiedy zgnoi cię ktoś, komu pomagałeś i wspierałeś - to dopiero boli... Trudno się potem pozbierać, jeszcze trudniej znowu komuś zaufać. Jess jest raczej takim typem, który sam pomaga, troszczy się o innych, a potem oczywiście zostaje z niczym...patrzy jak inni świetnie się w życiu urządzają, a jej zostają tylko ochłapy. I poczucie "bycia przyzwoitym człowiekiem". Idealiści mają w życiu naprawdę przerąbane. Te gorzkie słowa są niestety bardzo prawdziwe:
Przez wszystkie te lata opowiadałam dzieciom, że jeśli dba się o innych i postępuje uczciwie, to wszystko będzie dobrze. Nie kradnij. Nie kłam. Rób to, co należy. A wszechświat ci to wynagrodzi. No więc to wszystko bzdura, nie? (...) całe to "nie czyń drugiemu co tobie niemiłe". No więc to się sprawdza tylko pod warunkiem, że wszyscy inni też to robią. A nikt tak nie robi. Świat zasadniczo składa się z ludzi, którzy mają innych w dupie. Są gotowi cię rozdeptać, jeżeli w ten sposób dopną swego. Choćby nawet mieli stratować własne dzieci.
Razem nie zawsze znaczy, że będzie lepiej. Nie sprawdza się to chociażby w przypadku Jess i jej byłego męża. Albo Eda i jego "byłych". Wspólna podróż z nieznajomymi, jako "przyspieszony kurs wzajemnego poznawania się", też może się różnie skończyć. Lepiej dzieje się wtedy, gdy trafimy na odpowiedniego człowieka. Czy sprzątaczka z dwójką dzieci pasuje do zamożnego informatyka? Perypetie bohaterów powieści Jojo Moyes są wzruszające, smutne, a co najważniejsze - realistyczne. Książka to wcale nieoczywista. Opowiedziana w niej historia nie sprowadza się tylko do romansu, czy banałów, że "dobro zawsze zwycięża". Bo o to chodzi, że nie zawsze.  Nie jest to czytadełko na umilenie popołudnia, bo moje popołudnie raczej uczyniła ciężkim od pytań i wątpliwości: o uczciwość, zaufanie do innych, życzliwość, sens niesienia pomocy, wybaczenia i dania drugiej szansy.

Zauroczyła mnie oprawa graficzna tej powieści - cudny seledynowy kolor i kobiecy wzorek sprawiły, że aż żal było mi oddawać ją do biblioteki i kupiłabym ją sobie tylko po to, by podziwiać ją na półce. Zwłaszcza w komplecie z kolejną powieścią Moyes, zapowiadaną przez wydawnictwo.

Gatunek: powieść obyczajowa
Główny bohater: Jess i jej rodzina
Miejsce akcji: Wielka Brytania
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 464
Moja ocena:  5/6

Jojo Moyes, Razem będzie lepiej, Wyd. Między słowami, 2015

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska 

Komentarze

  1. Mnie tez się ta powiesc podobala. Daleko jej od chic-lit, o który mozna by podejrzewac autorkę (choc w sumie nie wiem, dlaczego). Ta powiesc jest wieloplaszczyznowa! Przemoc w szkole, brak tolerancji, bieda... W ubieglym roku czytalam tez "Me before you" ( po polsku chyba "Ja przed Tobą"), którą jest Zdecydowanie przeslodzona, ale otwiera oczy na wiele spraw.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta książka mnie zauroczyła, ciepłem, ładunkiem emocjonalnym, jak rozgrzewająca herbatka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ona nie do końca jest jak "rozgrzewająca herbatka"

      Usuń
  3. Bardzo sympatyczna i dająca do myślenia książka. Co do oprawy graficznej - zgadzam się, jest śliczna. Czekam na kolejną książkę autorki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kilka dni temu nabyłam tę powieść i już nie mogę się doczekać lektury - zapowiada się wspaniale, a kolejne pozytywne opinie tylko mnie w tym zdaniu utwierdzają. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tym pomaganiem to trafiasz w sedno. Ostatnio mogłam liczyć na pomoc tylu osób, że jakbym miała się cały czas zamartwiać, jak im się odwdzięczyć, to chyba bym u psychiatry wylądowała. Super jak mam możliwość odwdzięczenia się (czasem w dziwny sposób o jeszcze dziwniejszych porach), ale jak nie? Po pierwsze pamiętaj o tym długu wdzięczności w przyszłości i wtedy jak nadarzy się okazja to okaż pomoc. Po drugie wyznaję zasadę, że w naturze nic nie ginie i wiem, że jak ja otrzymam jakąś pomoc od kogoś, to ta osoba również otrzyma od kogoś jeszcze innego pomoc, i tak samo jak ja komuś pomagam, to nie oczekuję wdzięczności od tej osoby, bo wiem, że masa innych ludzi mi pomoże (i pomogła).

    OdpowiedzUsuń
  6. Z tym pomaganiem to trafiasz w sedno. Ostatnio mogłam liczyć na pomoc tylu osób, że jakbym miała się cały czas zamartwiać, jak im się odwdzięczyć, to chyba bym u psychiatry wylądowała. Super jak mam możliwość odwdzięczenia się (czasem w dziwny sposób o jeszcze dziwniejszych porach), ale jak nie? Po pierwsze pamiętaj o tym długu wdzięczności w przyszłości i wtedy jak nadarzy się okazja to okaż pomoc. Po drugie wyznaję zasadę, że w naturze nic nie ginie i wiem, że jak ja otrzymam jakąś pomoc od kogoś, to ta osoba również otrzyma od kogoś jeszcze innego pomoc, i tak samo jak ja komuś pomagam, to nie oczekuję wdzięczności od tej osoby, bo wiem, że masa innych ludzi mi pomoże (i pomogła).

    OdpowiedzUsuń
  7. W sumie... Nawet mam ochotę na taką opowieść, oczywiście jeśli okaże się dobrze napisana. Szkoda, że już urlop za mną, bo byłaby w sam raz, ale może na jakiś intensywny weekend :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później