Uwikłanie
Najpierw w ogóle mnie nie ciągnęło, potem stwierdziłam, że skoro tak wszyscy chwalą, to może (kiedyś tam) przeczytam. W tym czasie trylogia Zygmunta Miłoszewskiego o prokuratorze Szackim stała się nie tylko bestsellerem, nie tylko pozycją nominowaną do przeróżnych nagród, ale powiedziałabym nawet że wręcz kultową. Obecną niemal wszędzie. Ale motywacji ciągle było mi brak, jako że kryminały to nie jest mój ulubiony gatunek literacki. W końcu motywacja się znalazła, za sprawą "mężczyzny, który czyta" ;)
Przyznać trzeba Miłoszewskiemu, że jego powieść jest bardzo przyjemną rozrywkową literaturą, niczym nie ustępującą wielu zachwalanym kryminałom zagranicznym. Wyrazisty bohater, którego życie osobiste poznajemy od podszewki (nota bene w jego roli widziałabym bardziej Michała Żebrowskiego, niż Roberta Więckiewicza), prosty, acz cięty język, czytelna, nieprzekombinowana intryga (bez dziesiątków zbędnych wątków i bohaterów, jak u "Królowej polskiego kryminału"). W Uwikłaniu mamy na tapecie psychologów i dosyć niekonwencjonalną metodę terapii Hellingera, zakładającą, że każdy z nas jest uwikłany w skomplikowane układy rodzinne, w czym należy doszukiwać się źródeł naszych problemów, a odpowiednia "zmiana ustawienia" może zdziałać cuda. Właśnie podczas takiej sesji ustawień, ginie jeden z jej uczestników. Niczym u Agathy Christie mamy zamknięty i bardzo wąski krąg podejrzanych, gdyż logicznym jest założenie, że mordercą jest jeden z pozostałych uczestników terapii, lub sam terapeuta. Tylko jaki byłby motyw? Czy to możliwe, by emocje wyzwolone u osób reprezentujących członków rodziny, mogły być tak silne, że skłoniły do popełnienia zbrodni? Metoda jest kontrowersyjna, ale taka myśl wydaje się absurdalna, bo zakłada, że w Hellingerze kryje się coś więcej, niż zwykła terapia. Nie mniej kontrowersyjna jest teza, że samobójstwo może być jakimś rozwiązaniem, że wcześniejsza śmierć to nie zawsze strata...
Miłoszewski wykazuje się niebagatelnym darem obserwacji i opisania tego, co zaobserwował. Jego powieści dzieją się w dobrze znanej nam polskiej rzeczywistości, dotykają problemów, z którymi wszyscy mamy do czynienia. Szkoda, że ten obrazek jest taki smętny. Niskie zarobki w budżetówce, postrzeganie urzędników (w końcu Szacki jest jednym z nich) jako tych, co to zawsze robią problemy i są wszystkiemu winni, układy i układziki, wszechotaczająca nas brzydota oraz ten powszechnie panujący w Polsce klimat, który Szacki/Miłoszewski nazywa agresją, a ja bym nazwała degrengoladą - w Uwikłaniu jest rozdział, który jakże trafnie odzwierciedla i moje obserwacje. To społeczeństwo nieufne, nastawione na to, że bliźni chce go okantować, oszukać, coś mu odebrać - dlatego też wszyscy myślą, jak by tu tego bliźniego samemu przechytrzyć. Jak by tu utrudnić komuś życie, a nie ułatwić. Bo ułatwienia prowadzą zawsze do nadużyć. Uczciwość jest podejrzana - i kiedy nawet ktoś jest faktycznie uczciwy, dostaje przez to w tyłek (i uczy się, że nie warto). Od małego uczymy się kombinować, obchodzić przepisy i dbać wyłącznie o własny interes: to zresztą cechy charakterystyczne dla społeczeństw biednych, rozwijających się. To jest coś, co mnie bardzo męczy. Zgodnie z tą filozofią Szacki powinien być adwokatem, albo przynajmniej dać się skorumpować - no bo przecież co mu z tego, że pracuje na państwowej posadzie i pilnuje prawa? Nędzne zarobki, skromne mieszkanie, gdy tymczasem gangsterzy, byli sb-cy, nieuczciwi politycy i sprytni biznesmeni rozbijają się porsche, kłują w oczy drogimi garniturami i jeżdżą na wakacje na Seszele. Wydaje się, że dylemat "mieć czy być" dawno przestał być w Polsce dylematem... Mowa jest również o innych sprawach, leżących na biurku Szackiego, z których wyłania się ponury obraz przemocy domowej, głupoty, obojętności. Są w Uwikłaniu sceny nieraz komiczne, ale to niestety jest śmiech przez łzy.
Mam wrażenie, że postać prokuratora (ale w płaszczu bez podbicia koloru krwawnika) oraz te uwagi dotyczące otaczających nas realiów, są w tej trylogii ważniejsze, niż sama zbrodnia - i wcale mi to nie przeszkadzało. Dodać też trzeba, że jest to obraz realistyczny, nie karykaturalny, jak u wielu polskich pisarzy, którzy sprawiają wrażenie, że uwielbiają wręcz babrać się w bagnie. Prokurator jest zwykłym, szarym człowiekiem, ze zwykłymi problemami. Łatwo można się z nim zidentyfikować. Przeżywa coś na kształt kryzysu wieku średniego, zastanawiając się nad swoim więdnącym małżeństwem oraz niewykorzystanymi "szansami", by spróbować czegoś innego. Taki młody (35 lat, niedługo 36), a taki zmęczony życiem... Drugą moją "ulubioną" postacią Uwikłania jest "koci doktorek" czyli psycholog, który Szackiemu kojarzy się z kotem i który cały czas posługuje się seksualnymi skojarzeniami...
Nie podobało mi się zakończenie, sugerujące, że psychologia może służyć do manipulowania ludziom i szkodzenia im, zamiast do niesienia pomocy. Jeśli nawet się tak dzieje, to jest to wyłącznie wynikiem nadużyć, a nie celem psychologii. W końcu psycholog też człowiek.
No, a słyszałam, że pierwszy tom jest najsłabszy z całej trylogii...
Zygmunt Miłoszewski, Uwikłanie, Wyd. W.A.B/GW Foksal, 2015
Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska
Miłoszewski wykazuje się niebagatelnym darem obserwacji i opisania tego, co zaobserwował. Jego powieści dzieją się w dobrze znanej nam polskiej rzeczywistości, dotykają problemów, z którymi wszyscy mamy do czynienia. Szkoda, że ten obrazek jest taki smętny. Niskie zarobki w budżetówce, postrzeganie urzędników (w końcu Szacki jest jednym z nich) jako tych, co to zawsze robią problemy i są wszystkiemu winni, układy i układziki, wszechotaczająca nas brzydota oraz ten powszechnie panujący w Polsce klimat, który Szacki/Miłoszewski nazywa agresją, a ja bym nazwała degrengoladą - w Uwikłaniu jest rozdział, który jakże trafnie odzwierciedla i moje obserwacje. To społeczeństwo nieufne, nastawione na to, że bliźni chce go okantować, oszukać, coś mu odebrać - dlatego też wszyscy myślą, jak by tu tego bliźniego samemu przechytrzyć. Jak by tu utrudnić komuś życie, a nie ułatwić. Bo ułatwienia prowadzą zawsze do nadużyć. Uczciwość jest podejrzana - i kiedy nawet ktoś jest faktycznie uczciwy, dostaje przez to w tyłek (i uczy się, że nie warto). Od małego uczymy się kombinować, obchodzić przepisy i dbać wyłącznie o własny interes: to zresztą cechy charakterystyczne dla społeczeństw biednych, rozwijających się. To jest coś, co mnie bardzo męczy. Zgodnie z tą filozofią Szacki powinien być adwokatem, albo przynajmniej dać się skorumpować - no bo przecież co mu z tego, że pracuje na państwowej posadzie i pilnuje prawa? Nędzne zarobki, skromne mieszkanie, gdy tymczasem gangsterzy, byli sb-cy, nieuczciwi politycy i sprytni biznesmeni rozbijają się porsche, kłują w oczy drogimi garniturami i jeżdżą na wakacje na Seszele. Wydaje się, że dylemat "mieć czy być" dawno przestał być w Polsce dylematem... Mowa jest również o innych sprawach, leżących na biurku Szackiego, z których wyłania się ponury obraz przemocy domowej, głupoty, obojętności. Są w Uwikłaniu sceny nieraz komiczne, ale to niestety jest śmiech przez łzy.
Mam wrażenie, że postać prokuratora (ale w płaszczu bez podbicia koloru krwawnika) oraz te uwagi dotyczące otaczających nas realiów, są w tej trylogii ważniejsze, niż sama zbrodnia - i wcale mi to nie przeszkadzało. Dodać też trzeba, że jest to obraz realistyczny, nie karykaturalny, jak u wielu polskich pisarzy, którzy sprawiają wrażenie, że uwielbiają wręcz babrać się w bagnie. Prokurator jest zwykłym, szarym człowiekiem, ze zwykłymi problemami. Łatwo można się z nim zidentyfikować. Przeżywa coś na kształt kryzysu wieku średniego, zastanawiając się nad swoim więdnącym małżeństwem oraz niewykorzystanymi "szansami", by spróbować czegoś innego. Taki młody (35 lat, niedługo 36), a taki zmęczony życiem... Drugą moją "ulubioną" postacią Uwikłania jest "koci doktorek" czyli psycholog, który Szackiemu kojarzy się z kotem i który cały czas posługuje się seksualnymi skojarzeniami...
Nie podobało mi się zakończenie, sugerujące, że psychologia może służyć do manipulowania ludziom i szkodzenia im, zamiast do niesienia pomocy. Jeśli nawet się tak dzieje, to jest to wyłącznie wynikiem nadużyć, a nie celem psychologii. W końcu psycholog też człowiek.
No, a słyszałam, że pierwszy tom jest najsłabszy z całej trylogii...
Gatunek: kryminał
Główny bohater: prokurator Teodor Szacki
Miejsce akcji: Warszawa
Czas akcji: 2005 rok
Ilość stron: 384
Cytat: Śmierć to czyste rozwiązanie. Często o wiele lepsze, niż życie
Moja ocena: 5/6Cytat: Śmierć to czyste rozwiązanie. Często o wiele lepsze, niż życie
Zygmunt Miłoszewski, Uwikłanie, Wyd. W.A.B/GW Foksal, 2015
Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska
Druga częsc jest bardzo dobra, za trzecią mam się zamiar zabrac, jak ochlonę po "Boginiach z Zitkovej". No i jest jeszcze "Bezcenny", który swietnie rozprawia się z polskimi kompleksami. Co do obrazu Polski z "Uwiklania", to jest on bardzo podobny do poludnia Europy- brak zaufania między ludzmi, kombinacje. Tyle tylko, ze z usmiechem na twarzy. Ale to się juz nawet w PL zmienia...
OdpowiedzUsuńŻe pierwszy tom najsłabszy? Nie ma mowy!:) Ja takich plotek nie słyszałam, a i nie zgadzam się za nic w świecie! Wahałabym się co do "Gniewu", że może przebija nieco "Uwikłanie", ale u mnie nadal "Uwikłanie" na prowadzeniu. Masz przed sobą jeszcze dwie niezłe pozycje, a jak podobała Ci się pierwsza, to już się raczej nie zawiedziesz :)
OdpowiedzUsuńDrugi tom podobał mi się jeszcze bardziej, trzeci dopiero przede mną. Jeśli chodzi o wygląd to Żebrowski bardziej pasuje niż Więckiewicz, ale ten drugi poradził sobie w ekranizacji całkiem przyzwoicie.
OdpowiedzUsuńJestem na bieżąco, bo właśnie łyknęłam i "Uwikłanie" i "Ziarno prawdy". Obie mi się podobały, choć ta druga bardziej. Zmysł obserwacji - pierwszorzędny, wątków tyle co trzeba, żeby nie mieć przesytu, koleżanka prokurator mówi, że praca prokuratora jest dość realistycznie przedstawiona. Kryminał na poziomie, tak jak piszesz niczym nie ustępuje zagranicznym. I "nie przegadany: na dodatek, dla mnie bomba! Choć gdyby dorzucić do tego kobiety od Bondy, byłoby cud, miód i orzeszki ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam kiedyś, obiecałam sobie. Moja lista książek do przeczytania zaczyna zajmować więcej miejsca niż same książki...
OdpowiedzUsuńTeż tak podchodzę do książek Miłoszewskiego, jak Ty. Widzę jednak, że ze wszech stron spływają na autora nagrody, więc chyba wkrótce się spróbuję przełamać...
OdpowiedzUsuńTo ja z tych, którym się niespecjalnie podobało :). A już zwłaszcza ciągłe narzekanie Szackiego na zarobki oraz jego opinia o sobie nieskazitelnym i rozmyślania o potencjalnym romansie. Z całej trylogii -- chociaż bohater nie przestał mnie denerwować do końca -- najlepiej moim zdaniem wypada "Ziarno prawdy", jako najbardziej spójne.
OdpowiedzUsuńA mnie właśnie Szacki (z tymi rozmyślaniami o romansie) wydał się bardzo realistyczny - myślenie, że faceci nie mają ochoty na skoki w bok to pobożne życzenia, więc nie widzę powodu, by obrażać się na bohatera za to, że jest po prostu..ludzki
Usuń