Achilles. Legendarny grecki heros, jeden z głównych bohaterów wojny trojańskiej. Oto cofamy się w czasy zamierzchłej starożytności, czasy, kiedy bogowie jeszcze chodzili po ziemi, wtrącali się w ludzkie sprawy, a nawet płodzili potomstwo ze śmiertelnikami. Takim półboskim dzieckiem był właśnie Achilles. Syn Peleusa, jednego z greckich królów, władcy Ftyi oraz nimfy wodnej Tetydy. Wychowywał się na dworze u ojca, podobnie jak innych herosów, uczył go centaur Chiron. Gdy wybuchła wojna o Troję, Achilles wcale nie chciał na nią wyruszyć. Nie chciała tego też jego matka, świadoma przepowiedni o tym, że jej syn z wojny tej nie wróci. W końcu jednak Achilles dał się przekonać wizją wiecznej sławy, jaka miała go czekać. W trakcie trwającego 10 lat oblężenia Troi doszło do konfliktu między Achillesem a głównodowodzącym wojsk greckich, Agamemnonem. Achilles obraził się i odmówił dalszej walki za Greków, a ci zaczęli ponosić klęskę za klęską. Zdanie zmienił dopiero po śmierci swojego ulubionego towarzysza, Partoklosa, którego zgładził Hektor. Zaślepiony gniewem i żądzą zemsty Achilles rzucił się, by ścigać Hektora, a po jego śmierci siać spustoszenie w szeregach Trojan... w końcu padł ugodzony strzałą Parysa.

Dziś znamy wersję mitu opowiadającą o tym, jak to Tetyda próbując zapewnić swojemu synowi nieśmiertelność zanurzyła go w wodach Styksu, skutkiem czego jedynym miejscem, w które można było go śmiertelnie zranić była pięta. To jednak jest późniejszy wymysł (na logikę biorąc trudno byłoby kogoś zabić, raniąc go w piętę...): początkowo Achilles funkcjonował w świadomości Greków jako nadzwyczaj uzdolniony wojownik, ten, który zasłużył się pod Troją, zabijając trojańskiego bohatera, Hektora. Tak również jest w powieści Madeline Miller. Autorka w istocie bierze na warsztat mit o Achillesie i wojnie trojańskiej, snuje swoją opowieść na podobieństwo mitu, jednak interpretując go po swojemu. Uzupełnia szczegóły, dodaje bohaterom osobowości, przydaje blasku i kolorów, tłumaczy ich motywy, tworzy sugestywne obrazy starożytnej Grecji. Jest to piękny obraz antyku, choć musimy pamiętać, że czasy to były okrutne, świat 
krwi i chwały, dla której krew przelewano. Tylko tchórze nie walczyli. Kto urodził się księciem, nie miał wyboru: wojował i zwyciężał, albo wojował i ginął. 
Achillesa poznajemy gdy jeszcze jest małym chłopcem na dworze Ftyi. Dorasta on na oczach czytelnika. Uczy się walki, ale dopiero na wojnie o Troję zabija po raz pierwszy. Ma wtedy ledwie 16 lat... dziecko. Trudno zrozumieć czemu Grekom tak zależało, by Achilles brał udział w tej wojnie, czemu od razu okrzyknęli go bohaterem i gwarantem zwycięstwa, skoro swoją sławę miał Achilles dopiero zdobyć pod murami Troi. W powieści widzimy bohatera jako dumnego i śmiałego chłopca, a potem mężczyznę, wojownika idealnego, zarazem jednak zmagającego się ze swoim przeznaczeniem. Matka zdradziła mu, jaki czeka go los, dlatego Achilles, choć nie unika walki, gra na czas. Jakże to ludzkie. Nie obce mu są także inne ludzkie uczucia: jest o wiele lepszym człowiekiem niż chciwy i okrutny Agamemnon prący do wojny, czy też Odyseusz swoją mądrość okazujący w niewłaściwy sposób, uciekając się do oszustw i podstępów. Nie wspominając już o okrutnej, zimnej Tetydzie, która choć pragnęła chronić swego syna, nie dbała o jego szczęście. Ma też Achilles osobiste powody, by jak najdłużej pozostać przy życiu: autorka w subtelny sposób nakreśliła naturę jego związku z Patroklosem. Patroklos wygnany przez swego ojca, wychował się wraz z Achillesem, stając się jego ukochanym towarzyszem. Dziwny to był na pozór związek, gdyż Achilles był młodzieńcem pięknym, silnym i niezrównanym w sztuce walki, podczas gdy Patroklos niczym się nie wyróżniał. To jego śmierć sprowokowała Achillesa do powrotu na pole bitwy. W książce to właśnie Patroklos jest narratorem, opowiadającym o Achillesie z uwielbieniem, które udziela się czytelnikowi. Tak, Achilles nigdy nie był moim ulubieńcem, zawsze wolałam Hektora, zawsze w tym konflikcie brałam stronę nieszczęsnych Trojan, ubolewając, że w tej wojnie siła i chciwość wygrała z miłością. Wszak Greków wspierała mściwa Hera oraz bogini wojny Atena, podczas gdy po stronie Trojan opowiedzieli się m.in. Apollo i Afrodyta. Na nic to się nie zdało i opowieści o wojnie trojańskiej zawsze czytam ze ściśniętym sercem, zasmucona nieuchronnością zdarzeń. Tak też było tym razem, ale tym razem współczułam też Achillesowi, postawionemu w sytuacji bez wyjścia (choć co prawda mógł powściągnąć swój gniew - wszak Hektor zabił Patroklosa uczciwie na wojnie) i ograbionego ze szczęścia i młodości. Dominuje w tej powieści właśnie opowieść o miłości i wzajemnym oddaniu, a nie o wojnie. Na szczęście. Nowością w tej historii był dla mnie syn Achillesa, który jak się okazało był ostatnim elementem przepowiedni, zapewniającym Grekom zwycięstwo nad Troją.

Achilles, powieść nagrodzona Orange Prize, to jedna z tych książek, która stała od jakiegoś czasu na mojej półce i nikt łaskawą recenzją nie zachęcił mnie do jej przeczytania. Jakże niesłusznie, gdyż powieść jest to piękna, ożywiająca lubiane przeze mnie czasy antyku. Przeczytałam ją z niekłamaną przyjemnością, rozkoszując się doskonałym stylem autorki, błyskotliwymi dialogami i klimatem starożytnej Grecji.

Metryczka:
Gatunek: powieść historyczna
Główny bohater: Achilles
Miejsce akcji: Grecja
Czas akcji: starożytność
Ilość stron: 424
Moja ocena: 6/6

Madeline Miller, Achilles. W pułapce przeznaczenia, Wyd. Burda Książki, 2014

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska oraz Grunt to okładka 

Komentarze

  1. Starożytność nie jest moją ulubioną epoką historyczną, ale chętnie przeczytałabym książkę Miller. Po raz pierwszy natknęłam się na tą książkę, nie widziałam jej nigdy w księgarni, ani na żadnym blogu, a jakaś nowość to nie jest. Fajnie odkrywać takie perełki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowość nie, ale jakoś bardzo dawno też nie była wydana - wydawnictwo Burda nie bardzo promuje swoje książki

      Usuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później