Wakacje w Trzeciej Rzeszy

Zacznę od tego, że wyśmienicie mi się tę książkę czytało - jak powieść. Julie Boyd opisuje życie i atmosferę w Niemczech w okresie międzywojennym, poglądy i nastawienie mieszkańców, ale także osób odwiedzających Niemcy - czy to turystów, czy studentów, czy dyplomatów. Cytuje ich wypowiedzi i obserwacje, zawarte np. w listach. Pytanie brzmi: czy ludzie ci nie widzieli, co się w Niemczech dzieje (i dlaczego to akceptowali)? Jest to wariant wielokrotnie zadawanego już pytania: jak to się stało, że cały naród dał się uwieść ideom szaleńca... Odpowiedź jest złożona, bo nawet jeśli widzieli, to mogli mieć różne motywacje, aby do Niemiec przyjeżdżać, zwłaszcza jeśli pojawiali się tam w celach turystycznych (a na sytuację polityczną w Trzeciej Rzeszy przecież i tak nie mieli wpływu). A Niemcy były pięknym krajem, czystym, porządnym, piwo się w ogródkach lało, kto by się przejmował nazistami…

Wspomnienia rodzinnych wakacji doktor Jill Poultron z końca lat 30-tych podsuwają odpowiedź na to pytanie. Dla nastoletniej Jill i jej siostry Niemcy były rajem – średniowieczne wioski, brak tłoku na ulicach, przyjazne hotele oraz liczne gwarne ogródki piwne.
Zapewniano potencjalnych turystów, że (…) życie w Trzeciej Rzeszy płynie zwyczajnym torem. Niemcy to „spokojny, godny zaufania, postępowy naród, ojczyzna miłośników festiwali, smakoszy, uśmiechniętych rolników i melomanów”. Wysyłano za granicę ulotki turystyczne, które przedstawiały malownicze wioski, barwne stroje i przyjaznych policjantów (…)

Trzeba przyznać, że rzadko pokazuje się przedwojenne Niemcy z tej perspektywy. Zresztą, 100 lat temu był to kraj postrzegany jako bardzo cywilizowany, kraj filozofów, poetów i wielkich kompozytorów, Beethovena, Wagnera.. Wiele osób go za to kochało i trudno było im z tego zrezygnować, jak Toscaniniemu (ten dyrygent opuścił Włochy po dojściu Mussoliniego do władzy, zrezygnował też z występów na festiwalach w Bayreuth i Salzburgu).  W szczególności tyczyło się to Brytyjczyków, gdyż oni czuli się z Niemcami kulturowo związani, podobnie zresztą Niemcy mieli nadzieję na brytyjskie poparcie “w razie czego”. Kolejna sprawa: wśród osób z Europy i świata, było wiele osobistości, znanych osobistości, które popierały nazizm, np. lotnik Charles Lindbergh, pisarz Knut Hamsun czy brytyjska para książęca - były król Edward VIII i jego żona Wallis. W przedwojennej Europie wcale nie było oczywiste, że Hitlera należy się bać i go potępiać.  Nie ma w tym żadnego “usprawiedliwiania”, tylko próba wyjaśnienia sytuacji i ewentualnie zdziwienie, gdyż często Boyd zastanawia się nad naiwnością ludzi… pytanie, czy to była naiwność, czy też raczej obojętność lub praktyczne podejście, przeważające nad kwestiami ideologicznymi: 

Czyżby rodzice owych młodych ludzi nie czytali gazet? (…) W przypadku Biddy Barlow wydaje się, iż w głównej mierze była to kwestia pragmatyzmu. Jej rodzina nie znosiła Hitlera, obawiała się rozpętania przez niego kolejnej wojny światowej i gardziła ideą rasy panów, ale „kurs wymiany był dobry”.

Były jednak też osoby, które dostrzegały niebezpieczeństwo (jak byśmy dziś powiedzieli) lub też były pesymistami w odniesieniu do tego, co się w Niemczech działo (jak mogliby powiedzieć im współcześni): 

Po trwającej trzy tygodnie bacznej obserwacji Hankey doszedł do wniosku, że francuska paranoja jest ze wszech miar zrozumiała, gdyż nie sposób oprzeć się wrażeniu, że pełni zapału, zdyscyplinowani młodzi ludzie chwycą za broń przy pierwszej okazji. Nie ulegało wątpliwości, że „Hitler zasiał smocze zęby”.

To jest książka, przy której wyjątkowo trzeba pamiętać o odpowiedniej perspektywie. Dobrze jest dysponować wiedzą historyczną i wziąć pod uwagę ówczesne realia, a nie mierzyć wszystkiego współczesną miarą. Poczynając od tego, jaka była sytuacja w Niemczech, po przegranej I wojnie światowej…  Dziś wydaje się nam oczywiste, że nazizm był zły, ale czy ludzie wtedy wiedzieli do czego on doprowadzi? Czy byli gotowi na wojnę? No nie, raczej wszyscy mieli nadzieję i łudzili się, mimo coraz bardziej agresywnej polityki Hitlera, że do niej nie dojdzie. Że Hitler okaże się “rozsądny” - czyż nie tak samo do niedawna myśleliśmy o Putinie? Potępiamy dziś nazistowski antysemityzm, ale przecież antysemityzm w ówczesnej Europie hulał - nie tylko w Niemczech, ale wszędzie, łącznie z Polską, był więc zatem “normalnym” elementem krajobrazu politycznego. Pewnie nikt na serio nie myślał, że dojdzie do ludobójstwa. Jak się skończyło, to wiemy z perspektywy czasu, a po fakcie zawsze łatwo ferować wyroki i o tym trzeba pamiętać, czytając tę książkę.

Potępiając przedwojennych Europejczyków, spójrzmy też na samych siebie. Ileż to razy sami mówimy: nie interesuję się tym, nie słucham, nie oglądam, to nie moja sprawa - a tymczasem politycy ponad naszymi głowami robią sobie, co im wygodnie. Ludzie zajmują się przeważnie swoim życiem, a nie historią i polityką, dlatego też bieżące przemiany nam umykają. A wiadomo, że zło wydarza się, kiedy tzw. “dobrzy” ludzie na to pozwalają… Tak samo było w Niemczech za czasów Hitlera. Jeszcze raz podkreślam: z perspektywy czasu wszystko widać inaczej. Moim zdaniem autorka doskonale to pokazała. Zamiast więc oceniać przeszłe pokolenia, o których życiu wiemy niewiele, warto zastanowić się przede wszystkim nad tym, jak żyjemy dziś... czy nasze dzieci i wnuki też przyjdą i zapytają: jak to możliwe, że ci ludzie tego nie widzieli, nie wiedzieli i na to pozwolili?

Metryczka:
Gatunek: historia
Główny bohater: Trzecia Rzesza
Miejsce akcji: Trzecia Rzesza
Czas akcji: 20-lecie międzywojenne
Ilość stron: 480
Moja ocena: 5/6
 
Julia Boyd, Wakacje w Trzeciej Rzeszy. Narodziny faszyzmu oczami zwykłych ludzi, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2019

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później