Rok 2021 kończyłam lekturą Niespokojnej krwi i staje się to chyba jakąś nową świecką tradycją, gdyż w 2022 postanowiłam tak samo, sięgnąć po najnowszy tom przygód Cormorana Strike’a. Co do zasady postrzegam pisanie na blogu jako “misję edukacyjną”, ale nie można czytać wyłącznie społecznie zaangażowanych i poważnych książek, analizujących naszą ponurą rzeczywistość. Zresztą - kto mówi, że książki J.K. Rowling nie są zaangażowane społecznie? Serce jak smoła jest tego najlepszym przykładem. Kolejna odsłona spraw pary londyńskich detektywów dotyczy bowiem Internetu i wirtualnych intryg toczących się wokół youtubowej kreskówki Serce jak smoła. Jej twórczyni pada ofiarą kampanii nienawiści ze strony osób tworzących fandomową grę, co kończy się już całkiem niewirtualnym, a rzeczywistym morderstwem. Robin i Cormoran, mimo nawału innych spraw, podejmują się rozwikłania zagadki, kto za tym wszystkim stoi - kto skrywa się pod nickiem Anomia, siejącym nienawiść do Ellen. 

Bardzo wysoko oceniam już sam fakt tematyki tego kryminału - choć ostatnio pojawia się coraz więcej powieści, w których nowoczesne technologie są obecne, to jednak uważam, że ciągle jest to za mało, by oddać to, w jakim stopniu przejęły one kontrolę nad naszym życiem. Ciągle wiele kryminałów jest odrealnionych w tym stopniu, że ich bohaterowie nawet nie potrafią korzystać z internetu… Rowling nie udaje, że Internet nie istnieje, zresztą tematykę niszczącego wpływu mediów podejmowała już w Wołaniu kukułki. Serce jak smoła to jednak krok znacznie dalej, w głębiny tajemniczego świata ksywek fandomu, zamkniętych forów i darkwebu. Tu nikt nie wie (teoretycznie) kto kryje się za danym nickiem i jak wygląda jego życie w realu. Dlatego też cyberśledztwa są takie trudne, w szczególności jeśli ktoś wie, jakie zabezpieczenia zastosować, by nie odkryto jego tożsamości. Sprawę komplikuje mnogość kanałów, z których można obecnie korzystać, by propagować różne treści - niekoniecznie pozytywne. Wiemy, że w hejcie i dezinformacji się powoli topimy. Wydaje się nam, że żyjemy w takim tolerancyjnym świecie, bo każdy może się wypowiedzieć - i ludzie z tego korzystają - ale to złudzenie, wcale tak nie jest. Żeby się o tym przekonać, wystarczy wejść do mediów społecznościowych i spróbować wyrazić odmienne zdanie od zdania danej społeczności…. Problem w tym, że nikt już nie słucha argumentów drugiej strony. Ludzie nie biorą pod uwagę, że inna osoba może mieć nawet nie tyle inny pogląd, ale inaczej odbierać świat - przez pryzmat własnych doświadczeń i charakteru.  Ludzie obrażają się, stwierdzając że “takie jest moje zdanie i mam prawo je wyrazić”, ale zarazem komuś innemu już tego prawa nie dają… Dlatego wypowiedzenie czegoś, co odbiega od powszechnie przyjętej narracji (od tego, co akurat jest modne, popularne, na topie i poprawnie politycznie) jest natychmiastowo hejtowane. Na krytykę reagujemy agresją lub histerią. Z niewinnych słów robi się aferę, przypisując ich autorowi dowolne interpretacje i intencje, których wcale nie miał. Media społecznościowe stały się współczesną areną polowania na czarownice, a wyrosła z tego cancel culture, której ofiarą padła i Rowling. Jest to bardzo okrutna broń, ale musimy pamiętać, że broń obosieczna - sami bowiem również możemy stać się ofiarą takiej nagonki, czasem nawet nie wiedząc czemu. Nikt przecież nie jest doskonały - wszyscy jesteśmy np. pełni uprzedzeń i stereotypów, często nieuświadomionych (np. te seksistowskie bardzo dobrze się trzymają)  - a tymczasem media społecznościowe nie dają nam prawa do niedoskonałości, poza tą oczywiście sztuczną i wystudiowaną. Już pomijam to, że aby ogarnąć to wszystko, co dzieje się w Internecie, co akurat jest na topie, kto jest kim i co powiedział, trzeba by naprawdę na to mieć drugie życie i spędzać je wyłącznie w necie. Zarazem kiedy postępowe frakcje kłócą się o to, kto jest bardziej dyskryminowany i których słów obecnie nie można używać, w ich cieniu rosną ugrupowania wracające do skrajnie konserwatywnej narracji, do faszyzmu i nacjonalizmu.  I obraz całego tego bagienka znajdziemy w Sercu jak smoła. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że pisarka wykorzystała własne doświadczenia z oskarżeniami jej o rzekomą transfobię i ta powieść jest jej odpowiedzią na tę całą aferę. Rowling jednak nie idzie na łatwiznę, kreując bohaterów jednoznacznie dobrych i złych. Jest tu mnóstwo warstw, niuansów i smaczków, charakterystycznych dla naszej rzeczywistości.

Zatem Rowling znowu pokazała swój kunszt literacki i talent, łącząc ciekawą fabułę z problematyką społeczno-obyczajową. Nie wiem jak ona to robi, że potrafi napisać tyle słów (Serce jak smoła jest jeszcze grubsze niż Niespokojna krew i to najdłuższa książka, jaką przeczytałam w 2022 roku), a książka nie jest ani trochę nudna! Tempo tej powieści jest bardzo spokojne, a jej struktura bardzo podobna do Niespokojnej krwi. Drobiazgowe dochodzenie po nitce do kłębka trwa bardzo długo, obejmując grę w internetową grę, przeczesywanie wpisów na Twitterze, czy internetowych forach. Czytając to, miałam ochotę obejrzeć tytułową kreskówkę, czy wejść do Gry Dreka. Jej czarny humor przywodził mi na myśl naszą kultową kreskówkę dla dorosłych, Włatców móch. Towarzyszył mi też ten dreszczyk emocji, pamiętny z czasów, kiedy czatowało się w necie z kimś kompletnie anonimowym. Jednocześnie dobrze było spotkać się znowu z ze znajomymi bohaterami i kibicować im w ich zawodowych oraz prywatnych rozterkach. Jeśli czegoś mi zabrakło, to tylko jakiegoś końcowego komentarza do motywów i postaci Anomii…

Te kilka dni spędzonych z tą powieścią było jednak dla mnie czystą przyjemnością i mimo, że liczy sobie ona ponad 1000 stron, chciałoby się tylko więcej duetu Strike & Ellacott. Podziękowania dla wydawnictwa, że kolejne tomy z tej serii ukazują się u nas tak szybko po premierze.

Metryczka:
Gatunek: kryminał
Główny bohater: Cormoran Strike i Robin Ellacott
Miejsce akcji: Wielka Brytania
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 1056
Moja ocena: 6/6

Robert Galbraith, Serce jak smoła, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2022

Komentarze

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później