Złodziejki z XIX wieku
Dwie opasłe powieści, o których chcę dziś opowiedzieć, łączy nie tylko czas akcji, ale i wspólny wątek - złodziejek i to złodziejek nie lada, bo złodziejek tożsamości. Pierwszą z nich, jest Szept wiatru, Elizabeth Haran. Powieść, która zwróciła moją uwagę urokliwą okładką i akcją umiejscowioną w XIX wiecznej Australii. Z katastrofy statku u brzegów Wyspy Kangura ratują się tylko dwie dziewczyny. Jedna z nich jest bogatą i rozpieszczoną panną - to Amelia Divine (czyli Boska - sic!) - druga więźniarką, Sarą Jones, która na Wyspie Kangura ma odbyć resztę swojej kary. Traf chce, że Amelia doznaje urazu i amnezji, co Sara skwapliwie wykorzystuje, by się pod nią podszyć i zająć jej miejsce w domu niczego nie podejrzewającego wujostwa. Amelia trafia natomiast na farmę, gdzie musi opiekować się szóstką osieroconych przez matkę dzieci. Jak łatwo się domyślić, dla panienki z wyższych sfer, która miała całe swoje życie służące, nigdy nie musiała sprzątać, ani gotować, jest to ciężkie przeżycie...
Cóż, Szept wiatru jest czytadłem przez duże C. Jego fabuła opiera się na intrygach, jak z telenoweli - tyleż nieprawdopodobnych, co przewidywalnych. Mamy próbę przejęcia majątku, uwiedzenia, a nawet wrobienia kawalera w ciążę, mamy romans, a przede wszystkim nieustanne knucie dwóch kobiet, by do reszty zniszczyć życie "biednej Amelii". Nieprawdopodobna wydaje się zmiana osobowości tej ostatniej, jaka następuje wraz z utratą pamięci. Na początku książki, to Amelia jest tą "złą" - rozwydrzoną i egoistyczną pannicą, ale potem staje się ona dobrą i potulną dziewczyną, która potrafi zjednać sobie wszystkich wokoło, włącznie z przystojnym latarnikiem. Wybaczcie, ale jakim cudem? Z kolei Sara, skazana na karę więzienia nieproporcjonalną do przewinienia, jakie popełniła (o ile w ogóle je popełniła), staje się nemezis Amelii i stacza się coraz bardziej w otchłań zła. Zupełnie jej nie współczujemy, nasza sympatia całkowicie jest po stronie Amelii. Na domiar złego, Amelia ma jeszcze jednego wroga: inną kobietę, złą i złośliwą, która koniecznie chce odbić jej ukochanego, a czytelnik zastanawia się, jak to możliwe, że wszyscy znoszą tak cierpliwie tę wredną babę... Całość powieści sprawia wrażenie naiwnej bajki dla dorosłych: charaktery są czarno-białe, zło sprzysięga się przeciwko pięknej, lecz "odrobinę" egoistycznej księżniczce, tak, by poniosła ona nauczkę, lecz koniec końców dobro i sprawiedliwość triumfuje. Oczywiście ta sprawiedliwość dziwnym trafem jest po stronie pięknej i bogatej, a Sara zastanawia się, jak to jest, że jej zawsze wiatr wieje w oczy, nawet gdy podszywała się pod Amelię. Niczego więcej po Szepcie wiatru się nie spodziewajcie. Trochę mi jest szkoda czasu spędzonego na czytaniu tego powieścidła.
Elizabeth Haran, Szept wiatru, Wyd. Akurat, 2014
Do Złodziejki z kolei przyciągnął mnie wiktoriański klimat, którego kiedyś unikałam, a który teraz, za sprawą Sherlocka Holmesa, zdaje mi się bardzo atrakcyjny. I intryga opisana w Złodziejce jest jak wyjęta z kart opowieści o Sherlocku Holmesie. Iście osobliwa i diaboliczna, zasadza się - bardzo podobnie jak Szept wiatru - na dwóch bohaterkach: Sue Trinder oraz Maud Lilly. Jedna z nich jest złodziejką, wychowaną w londyńskich slumsach, druga dziedziczką fortuny, żyjącą spokojnie w posiadłości swojego wuja. Jak to zwykle bywa, na majętne oraz niewinne panny niejeden "dżentelmen" zagina parol i od tego wszystko się zaczyna.
Cóż, Szept wiatru jest czytadłem przez duże C. Jego fabuła opiera się na intrygach, jak z telenoweli - tyleż nieprawdopodobnych, co przewidywalnych. Mamy próbę przejęcia majątku, uwiedzenia, a nawet wrobienia kawalera w ciążę, mamy romans, a przede wszystkim nieustanne knucie dwóch kobiet, by do reszty zniszczyć życie "biednej Amelii". Nieprawdopodobna wydaje się zmiana osobowości tej ostatniej, jaka następuje wraz z utratą pamięci. Na początku książki, to Amelia jest tą "złą" - rozwydrzoną i egoistyczną pannicą, ale potem staje się ona dobrą i potulną dziewczyną, która potrafi zjednać sobie wszystkich wokoło, włącznie z przystojnym latarnikiem. Wybaczcie, ale jakim cudem? Z kolei Sara, skazana na karę więzienia nieproporcjonalną do przewinienia, jakie popełniła (o ile w ogóle je popełniła), staje się nemezis Amelii i stacza się coraz bardziej w otchłań zła. Zupełnie jej nie współczujemy, nasza sympatia całkowicie jest po stronie Amelii. Na domiar złego, Amelia ma jeszcze jednego wroga: inną kobietę, złą i złośliwą, która koniecznie chce odbić jej ukochanego, a czytelnik zastanawia się, jak to możliwe, że wszyscy znoszą tak cierpliwie tę wredną babę... Całość powieści sprawia wrażenie naiwnej bajki dla dorosłych: charaktery są czarno-białe, zło sprzysięga się przeciwko pięknej, lecz "odrobinę" egoistycznej księżniczce, tak, by poniosła ona nauczkę, lecz koniec końców dobro i sprawiedliwość triumfuje. Oczywiście ta sprawiedliwość dziwnym trafem jest po stronie pięknej i bogatej, a Sara zastanawia się, jak to jest, że jej zawsze wiatr wieje w oczy, nawet gdy podszywała się pod Amelię. Niczego więcej po Szepcie wiatru się nie spodziewajcie. Trochę mi jest szkoda czasu spędzonego na czytaniu tego powieścidła.
Metryczka:
Gatunek: powieść historyczna
Główny bohater: Amelia Divine oraz Sara JonesGatunek: powieść historyczna
Miejsce akcji: Australia
Czas akcji: XIX wiek
Cytat: -
Moja ocena: 3/6Elizabeth Haran, Szept wiatru, Wyd. Akurat, 2014
Do Złodziejki z kolei przyciągnął mnie wiktoriański klimat, którego kiedyś unikałam, a który teraz, za sprawą Sherlocka Holmesa, zdaje mi się bardzo atrakcyjny. I intryga opisana w Złodziejce jest jak wyjęta z kart opowieści o Sherlocku Holmesie. Iście osobliwa i diaboliczna, zasadza się - bardzo podobnie jak Szept wiatru - na dwóch bohaterkach: Sue Trinder oraz Maud Lilly. Jedna z nich jest złodziejką, wychowaną w londyńskich slumsach, druga dziedziczką fortuny, żyjącą spokojnie w posiadłości swojego wuja. Jak to zwykle bywa, na majętne oraz niewinne panny niejeden "dżentelmen" zagina parol i od tego wszystko się zaczyna.
Sarah Waters zaskoczyła mnie, i to
nie raz zwrotem akcji, co oczywiście zapisuję bardzo in plus tej powieści. Z biegiem
czasu wszystko tu coraz bardziej się gmatwa. Z drugiej strony akcja Złodziejki momentami
mi się bardzo dłużyła, być może dlatego, że utrzymana jest ona w bardzo
mrocznym, typowo wiktoriańskim klimacie. Dostajemy w niej bardzo mięsiste opisy XIX-wiecznej biedy i
zdeprawowania, a domostwo pana Lilly również okazuje się skrywać swoje mroczne
sekrety. Tym, co bardzo rzuca się w oczy w Złodziejce - podobnie zresztą jak
np. w Szkarłatnym płatku i białym jest fakt, iż XIX wiek to na pewno nie były
czasy przyjazne kobietom. Jeśli nie
miało się bogatego ojca lub wujka i nie upolowało męża, kobiecie pozostawała w
zasadzie jedynie ulica. Samotna kobieta była łatwym łupem dla rzezimieszków
różnego autoramentu, a najczęściej uprowadzana była ona do burdelu.
Alternatywnie można było też trafić do "domu wariatów", który był
piekłem na ziemi. Przerażające czasy.
Złodziejka na pewno jest bardziej realistyczna i spójna, niż Szept wiatru. Mimo wszystko spodziewałam
się czegoś więcej, czegoś lepszego - nie odnalazłam w tej powieści głębi, a
główne bohaterki nie przekonały mnie do siebie. Waters chciała chyba okrasić tę
powieść wątkiem miłości homoerotycznej, ale nie do końca to wyszło, bo motyw
ten gubi się w natłoku wydarzeń i ostatecznie staje się mało istotny.
Złodziejka jest tak naprawdę głównie historyczną powieścią sensacyjną.
Sarah Waters, Złodziejka, Wyd. Prószyński i s-ka, 2004
Książki biorą udział w wyzwaniu Grunt to okładka oraz Czytam opasłe tomiska (560 i 576 str.)
Metryczka:
Gatunek: powieść historyczna
Główny bohater: Sue Trinder oraz Maud LillyGatunek: powieść historyczna
Miejsce akcji: Wielka Brytania
Czas akcji: XIX wiek
Cytat: -
Moja ocena: 4/6Sarah Waters, Złodziejka, Wyd. Prószyński i s-ka, 2004
Książki biorą udział w wyzwaniu Grunt to okładka oraz Czytam opasłe tomiska (560 i 576 str.)
Złodziejki tożsamości - chętnie poznam ich historie...
OdpowiedzUsuńDrugą pozycję zdecydowanie wybrałabym ze względu na klimat powieści:)
OdpowiedzUsuńEkranizację "Złodziejek" widziałam i mnie nie kupiła, kupić nie mogę pióra Waters, natomiast "Szept wiatru" muszę CI wyznać kupił mnie w całości.
OdpowiedzUsuńZaciekawiły mnie obie książki. Zapiszę sobie tytuły z nadzieją na wcześniejsze niż późniejsze zapoznanie się z nimi.
OdpowiedzUsuńPierwsza książka kusi tytułem i okładką. Szkoda, że nie zostało to odpowiednio wykorzystane, bo historia osadzona w Australii w XIX wieku, gdyby była ciekawa, bardzo by mi odpowiadała.
OdpowiedzUsuńWidziałam i czytałam "Złodziejkę", może i nie jest to wybitna powieść, ale niezła, zwłaszcza na tle tych wszystkich historii z wątkiem miłosnym dwóch kobiet, jakie miałam okazję (czasem nieszczęście, czasem przyjemność) zobaczyć.
OdpowiedzUsuńŻadna z tych książek mnie nie przekonuje...a już zwłaszcza pierwsza, która rzeczywiście przypomina scenariusz do jakiejś telenoweli;)
OdpowiedzUsuńZastanowię się nad złodziejką, sama nie wiem co, ale coś do niej przyciąga :) Będę musiała się jej uważniej przyjrzeć w księgarni..
OdpowiedzUsuń