Piąta Aleja, piąta rano
Kultowy obraz Śniadanie u Tiffany'ego kojarzyłam do tej pory
słabo. Ten film, nakręcony w 1961 roku, na podstawie powieści Trumana
Capote’a przeszedł już do historii kina
amerykańskiego i dziś nie budzi emocji, ale okazuje się, że nie było tak 50 lat
temu, kiedy powstawał. W Ameryce, końcówce lat 50-tych nadal funkcjonowała instytucja
Production Code Administration (PCA), strzegąca moralności. W filmach nie mogły
się pojawiać śmiałe sceny damsko-męskie, a kobiece bohaterki były przedstawiane
według sztampowych schematów: święta albo dziwka, przy czym ta druga zawsze
ponosiła karę za swoje zachowanie. Było to odzwierciedleniem tradycyjnej
mieszczańskiej moralności, pętającej gorsetem kobiety. I dziś się z niej do
końca nie wyzwoliłyśmy, a cóż dopiero wtedy… Capote tymczasem, obrazoburczy
pisarz i gej stworzył postać Holly Golightly, która jest nikim innym, jak…
dziewczyną lekkich obyczajów. Jak w takiej sytuacji napisać scenariusz, aby nie
było w nim zakazanych scen? Jak sprawić, żeby odbiór bohaterki nie był
negatywny? Jak pogodzić to z wizją pisarza? Oraz przede wszystkim – jak znaleźć
do takiego obrazu odpowiednią aktorkę?
Nie sądziłam, że opowieść o kulisach kręcenia filmu tak mnie
zainteresuje. Mogło się to bowiem oprzeć o cytowanie nudnych szczegółów technicznych,
tymczasem Sam Wasson – krytyk filmowy - posługuje się lekkim, gawędziarskim, a
jednocześnie wyrafinowanym stylem. Snuje on wielowątkową opowieść, w której
znalazło się miejsce i dla Capote’a, i dla aktorów, i dla reżysera, i dla
scenarzysty, i dla twórców muzyki, a nawet projektantów strojów. Przedstawia
genezę pomysłów, które znalazły odzwierciedlenie w filmie. Znakomicie
odwzorowuje lata 50-te. Nade wszystko zaś pisze o wspaniałej Audrey Hepburn.
Wspaniałej w moich oczach, bo zawsze uważałam ją za jedną z niezwykłych postaci
kina, aktorkę o olśniewającej urodzie. Dlatego, ze zdumieniem przeczytałam, że
według ówczesnych ocen miała ona zbyt szeroko rozstawione oczy, była zbyt
płaska i miała zbyt duże stopy…
Ten fragment oczywiście niczego Audrey nie ujmuje i trudno sobie wyobrazić kogoś innego w roli Holly. Truman chciał, by Holly zagrała Marylin Monroe i z tego powodu obraził się na twórców filmu, a przecież, czy Marylin dysponowała choć w połowie taką aurą uroku, jak Audrey? Ciekawe było to, w jaki sposób Audrey z aktorki o charakterystycznym image grzecznej dziewczynki, tudzież księżniczki (patrz Rzymskie wakacje) przeistoczyła się w kurtyzanę… Początkowo namówienie jej do tej roli nie było proste. Aktorka obawiała się, że sobie nie poradzi, a poza tym była świeżo upieczoną mamą, a dla Audrey rodzina była najważniejsza. Prawdziwa Audrey była zupełnie inna, niż bohaterka Śniadania. Jak się okazało, Holly została wzorem i protoplastką dla wielu dziewczyn, kiedy w latach 60-tych zaczął na dobre zmieniać się klimat, a stare obyczaje zaczęły odchodzić do lamusa. W wykonaniu Audrey dosyć smutna postać zamieniła się w zwariowaną marzycielkę, wyemancypowaną singielkę, dziewczynę, która po prostu nade wszystko kocha wolność. Styl wylansowany przez Audrey jest modny nawet dziś…
Sam Wasson, Piąta aleja, piata rano, Wyd. Świat Książki, 2012
Ciekawe, że świat w ciągu jednego dziesięciolecia potrafił się tak zmienić. Lata sześćdziesiąte były już trochę inne. Bardzo lubię serial Mad Men, który właśnie jest osadzony w tamtych czasach... Audrey zresztą też uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńA między innymi Śniadanie u Tiffany'ego przyczyniło się do tej rewolucji
Usuń