Pra. O rodzinie Iwaszkiewiczów
Podobno
o Iwaszkiewiczu napisano już wszystko. Opublikowano jego listy,
wspomnienia i liczne biografie. Co więc nowego może wnieść kolejna
książka? Tylko, że dla mnie to była pierwsza książka o tym pisarzu, nie
znałam w ogóle jego życia, nie znam też – przyznaję się –
jego twórczości. A Pra napisała Ludwika Włodek, prawnuczka
pisarza, która sama jest pisarką i dziennikarką. Nic więc dziwnego, że
spod jej pióra wyszła opowieść lekka, o reportażowym charakterze.
O
samym Jarosławie Iwaszkiewiczu właściwie nie znajdziemy tu zbyt wiele,
to nie jest jego biografia. To historia całej rodziny, rozpoczynająca
się jeszcze na Kresach (a jakże), zaludniona licznymi dziećmi, ciotkami,
wujkami, babciami, kuzynami, etc. Rodzina Ludwiki Włodek, zwłaszcza zaś
ta ze strony jej prababci, Anny Iwaszkiewicz była bardzo liczna i można
się trochę pogubić (jak to zwykle bywa) w tej cudzej genealogii.
Autorka wspomina swoich dalekich przodków, przytacza wiele rodzinnych
anegdotek, ciekawostek, pięknie pisze zwłaszcza o tych czasach już
bardziej odległych, które dla nas są już opowieściami mającymi ten
posmak nieco tajemniczej, zamierzchłej historii. Przełomie XIX i XX
wieku, czasach jeszcze sprzed I wojny światowej, rewolucji, potem o
wielkich „wędrówkach” ludzi, uciekających przed komunizmem, wojną,
prześladowaniami, głodem. Tak oto i rodzina Iwaszkiewiczów musiała
opuścić rodzinne strony i znalazła się na legendarnym (dziś) Stawisku.
Autorka nie wybiela swoich pradziadków, pisząc także o trudnych sprawach
w rodzinnej historii, np. nieudanych małżeństwach, konfliktach w łonie
rodziny, czy o prokomunistycznej, oportunistycznej postawie
Iwaszkiewicza.
Książka
w swoim charakterze nie odbiega od innych opowieści rodzinnych, np.
czytanej przeze mnie niedawno autobiografii Doroty Sumińskiej. Posiada
ten sam klimat. Siłą rzeczy cechuje ją pewna wybiórczość – postaci i
wątków. Z definicji też, postacie te zostały nakreślone tylko w ogólnym
zarysie, bez wdawania się w szczegóły cudzej biografii. Włodek postawiła
bardziej na barwną opowieść o przeszłości, niż na detale. Momentami
tych szczegółów mi brakowało, wydawało mi się, że autorka tylko
sygnalizuje jakiś temat, nie wyjaśniając w czym rzecz, przemilczając
niewygodne kwestie, jednak rozumiem także potrzebę zachowania pewnych
rodzinnych spraw – mimo wszystko – w dyskrecji. Pra to obraz
życia rodzinnego Iwaszkiewiczów, nie zawsze różowego. Można w nim wyczuć
tęsknotę za taką rodzinną sielanką, za dawnymi czasami, które minęły
bezpowrotnie, w tym za utraconą rodzinną siedzibą. Stawisko zostało
przekształcone w muzeum (Włodek pisze w jakich okolicznościach), a
kiedyś przecież było domem kilku pokoleń.
Pozycja
na pewno ciekawa dla tych, którzy lubią wspomnienia i sagi rodzinne,
natomiast mniej dla tych, którzy oczekują poważnej, rzetelnej biografii
Jarosława Iwaszkiewicza.
Komentarze
Prześlij komentarz