Apsara
Gdybym
miała kierować się opisem tej książki, biorąc ją z bibliotecznej półki –
doszłabym donikąd, bowiem ten opis jest tak enigmatyczny. Kobiety,
jakich pragną mężczyźni. Miłość zbyt piękna, a jednak możliwa. Zbrodnia
zrodzona z zemsty, szaleństwa, fanatyzmu i żądzy władzy. Podróże, które
są wyzwoleniem. Apsara to powieść napisana z prawdziwym rozmachem, w
której istotnie znajdziemy to wszystko: wielki świat, egzotyczne
podróże, niebezpieczne przygody i oczywiście piękne kobiety. Czyli to, o
czym marzy „prawdziwy mężczyzna”. Apsara opowiada historie
trzech (a może i czterech) mężczyzn: muzyków Roberta i Pawła, polskiego
lekarza ginekologa Jacka i podejrzanego typa Chrisa. Każdy z nich ma
swoje życie i swoje problemy. Świat w którym żyją: z jednej strony
muzyka poważna, koncerty, z drugiej strony polska rzeczywistość końca
lat 90-tych i batalia o aborcję. Historie te przez całą książkę
przeplatają się wzajemnie, ale w zasadzie mają ze sobą niewiele
wspólnego i cały czas zastanawiałam się, gdzie jest główny wątek tej
powieści i kiedy to wszystko w końcu połączy się w spójną całość. I tak
czytałam: 100 stron, 200, 400... bo powieść jest bardzo gruba. Ale
czytałam, bo czyta się wyśmienicie. Apsara wciąga, jest
napisana żywym językiem i trudno się od niej oderwać podążając za
głównymi bohaterami. Wraz z nimi możemy zwiedzać Azję, ekscytować się
niezwykłymi przygodami, spotykać ludzi z różnych zakątków świata, a
także poznawać ich historię. To doskonała lektura na plażę, na wakacje,
najlepiej gdzieś w tropikach. Widać że Litmanowicz jest zafascynowany
Dalekim Wschodem, zwłaszcza Indochinami. Autor bardzo sprawnie porusza
się między różnymi krajami i tematami, fantastycznie opisuje scenerię
wydarzeń i konstruuje naprawdę ciekawą fabułę. To główna zaleta Apsary;
lektura ta, choć nieco chaotyczna, ani przez chwilę mnie nie nudziła.
Podziwiałam warsztat pisarski – debiutanta wszak. W fabułę wplecione
zostały różne kwestie problemowe, jak religijny fanatyzm czy terroryzm.
Oczywiście mocno podnosiła mi ciśnienie kwestia aborcji, podnoszona w
polskiej część powieści. Te światopoglądy rodem ze średniowiecza i
oskarżenia przypominające inkwizycję to bardzo bolesny obraz naszego
kraju. Kraju, w którym prawa (i innych) się nie przestrzega i nie
szanuje właśnie dlatego, że każdy uważa, że jego własne poglądy są
ważniejsze od przepisów i w związku z tym robi co chce...
Notę
książki w moich oczach obniża jej ewidentnie seksistowski wydźwięk. W
Polsce bycie męskim szowinistą nadal nie jest powodem do wstydu, a wręcz
przeciwnie – wielu Panów się tym chlubi i wydaje mi się, że autor jest
jednym z nich. Bohaterami Apsary są mężczyźni – kobiety są
zdecydowanie na drugim planie – i książka ta też reprezentuje męski
punkt widzenia, potwierdzając stary stereotyp, że faceci myślą o seksie
przynajmniej raz na 3 minuty (lub 3 razy na minutę, nie pamiętam).
Kobiety są tu traktowane jak towar, zdobycz. Nieważne jest kim są, ani
jakie są, jaką mają osobowość – ważne czy są młode i ładne, jakie mają
ciało i czy wzbudzają pożądanie. Koniecznie muszą być uległe –
feministki wyraźnie nie są w typie autora.
Ty będziesz wyglądała jak egzotyczny i ezoteryczny wiosenny poranek, a ja będę z tego dumny i od razu będzie mi się lepiej grało.
Jak
widać: mężczyźni są od działania, a kobiety mają tylko leżeć i
pachnieć. I zachwycać się „swoim mężczyzną”. Sceny intymne, czasem
naiwne niczym z Harlequina, grają w Apsarze dużą rolę i
chwilami wydawało się, że cała powieść kręci się tylko wokół tego, jak
zaciągnąć piękną dziewczynę do łóżka. Jest ich za dużo i eksploatują one
do znudzenia te same motywy. Apsara wydaje się być męską
wersją naiwnych fantazji, w których „one” marzą tylko o tym, żeby
posiadł je jakiś silny mężczyzna, wpatrując się w niego jak w bóstwo,
pana i władcę. Wszak każdy facet marzy o tym, żeby być dla „swojej
kobiety” bohaterem. Panowie wyraźnie preferują też egzotyczne piękności –
uległe Azjatki, bo kobiety Zachodu są już zbyt wyemancypowane... W tym
kontekście nie bardzo wiem, czy opisy przemocy wobec kobiet są głosem
sprzeciwu autora, czy też odzwierciedleniem jego mrocznych fantazji...
Gdzieś tak od połowy książki powtarzające się sceny seksu, opisy urody i
obsesyjne wręcz wspominanie o zapachu (zapach to nieodłączny atrybut
praktycznie każdej postaci w tej książce) kolejnej ślicznotki zaczęły
mnie mocno irytować. Te ustawiczne rozpływanie się nad pięknymi młódkami
(i kąśliwe uwagi na temat kobiet „starszych”, czyli powyżej 30-tki)
było dla mnie żenujące i trąciło amatorszczyzną. W każdym razie
Litmanowicz na pewno dał się poznać jako „miłośnik kobiet” - szkoda
tylko, że wyłącznie ich fizycznej strony. Z kolei męskich protagonistów
nie potrafiłam sobie w ogóle sobie wyobrazić, bo autor ich opisem w
ogóle nie zaprząta sobie głowy. A ponieważ wszyscy mężczyźni w powieści
kierują się jednym – pożądaniem, więc zlewali mi się w jedną postać.
Od strony fabularnej Apsara
jest pomieszaniem z poplątaniem. Wystarczyłyby wątki Roberta i Pawła,
związanych ze sobą wspólnym fachem, choć miłosne perypetie Pawła, ani
Roberta mnie nie przekonują. Wątek Jacka jest zbędny, nie wspomnę już o
Chrisie. A już zupełnie nie rozumiem, co robi w Apsarze
rozdział dotyczący Afryki, nie mający absolutnie niczego wspólnego z
resztą książki. Niestety im dalej książka się posuwała w narracji, tym
było gorzej (tym więcej seksu, a mniej treści), a jej zakończenie jest
zupełnie nie do przyjęcia – jakby autor już nie miał siły, żeby pisać
dalej.
Moim zdaniem Apsara
wskazuje na niewątpliwy talent narracyjny autora, aczkolwiek powinien
on był przemyśleć konstrukcję książki i po prostu sporo się ograniczyć w
ilości wątków i opisów, by była ona czytelniejsza. Dziwię się, że
redaktor puścił książkę w takim kształcie. Ilość wątków w tej powieści
to materiał na trzy książki, autor nie potrafił ich powiązać w jedną
spójną całość; trudno wskazać o co tak naprawdę mu chodzi, jaki jest
motyw przewodni (tytuł również nawiązuje tylko do jednego z wątków) –
ostatecznie doszłam do wniosku, że chyba tylko o seks i fascynację
kobiecym ciałem, bo tylko to łączy wszystkich panów. Męscy bohaterowie
wyraźnie utożsamiają miłość z pożądaniem i jest to ich jedyne dążenie,
co jest smutne. Wydaje się, że autor książki, który jest lekarzem
(oczywiście ginekologiem) i muzykiem, a do tego podróżnikiem – chciał
zawrzeć w niej całego siebie, wszystkie swoje fascynacje. Zupełnie
niepotrzebnie. Sztuka pisania to też sztuka wyrzucenia tego, co zbędne.
I zachowania czegoś na następną powieść...
Komentarze
Prześlij komentarz