Navigare necesse est

Odkrycia Nicholasa Thomasa to lektura do kompletu z Poza krawędź świata: minęły dwa wieki, Europejczycy przyzwyczaili   się do eksplorowania terenów Ameryki, a także Azji, ale na mapie świata nadal pozostawały białe plamy, m.in. Ląd Południowy (czyli Australia), o którego istnieniu przekonani byli nasi przodkowie, a na poszukiwanie którego ruszył właśnie kapitan Cook. Trzy legendarne, osiemnastowieczne wyprawy Jamesa Cooka zwieńczyły erę wielkich odkryć. Zwiedził on olbrzymie obszary kuli ziemskiej, żeglował od Arktyki po Antarktydę, od Syberii po Tahiti. Do Australii faktycznie dotarł, ale - podobnie jak kiedyś Kolumb - nie był świadomy swojego odkrycia. Za to naniósł na mapę świata wiele wysp i wysepek Polinezji i Oceanii.
Historyczne znaczenie podróży Cooka polega jednak - może paradoksalnie - na tym, że niczego nie odkrył. Jego bezprecedensowa ekspedycja nie zakończyła się odnalezieniem wielkiego lądu południowego. (...) Motywacją Cooka nie była perpektywa morskich zwycięstw lub zysków ze zdobyczy i kolonizacji nowych lądów. Dla niego ważniejsze były nowe punkty i linie na mapie. Zamieszczona na stronie tytułowej jego Podróży do bieguna południowego mapa pólkuli południowej mogła więcej dlań znaczyć niż cała książka (...). To nietypowe ujęcie globu, widzianego "od dołu", z biegunem południowym w centrum i zaznaczoną trasą jego rejsu po tej dotąd nieznanej części świata, było najzwięźlejszym wyrazem osiągnięć jego ekspedycji, która położyła kres jednej z najdłużej hołubionej imperialnych fantazji i ulubionej spekulacji geografów. (...). Puste miejsca na mapach zostały przebyte i nie znaleziono tam nowych wybrzeży. Cooka poczucie spełnienia nie zależało od istnienia lub nieistnienia kontynentu, ale od przemierzonych odległości i precyzyjnego zapisu trasy oraz poczynionych odkryć. Uważał, że jest człowiekiem historii, dlatego, że był człowiekiem geografii. Sam podkreślał znaczenie swojego wyczynu - docenionego już za jego życia i - w większości - do dziś nie podważanego. Wciąż jest uznawany za największego morskiego odkrywcę wszech czasów.
Zatem autentyczne odzwierciedlenie maksymy navigare necesse est. Nie byłam świadoma tego, że Cook jest właśnie tak postrzegany - jako największy odkrywca wszechczasów. O Cooku nie wiedziałam nic, poza tym, że był, więc lektura faktycznie uzupełnia jakieś braki w mojej wiedzy, tym bardziej, że łączy - znowu, podobnie jak Poza krawędź świata - moje dwie ulubione dziedziny, czyli historię i geografię. Napisana jest w podobnym stylu, co wspomniana już książka Bergeena, ale jednak nie wciąga w tak zdecydowany sposób. Autor - jako antropolog, nie historyk - koncentruje się w dużej mierze na relacjach Cooka z ludami odkrywanych wysp. Tym samym pokazuje nam tę perspektywę, nad którą zastanawiałam się, czytając powieść o Magellanie - perspektywę tubylców, do których przybywają dziwni zamorscy goście.
Ludy Oceanii odkrywane przez Cooka same odkrywały Europę, a raczej szczególne przypadki, pływające próbki jej społeczności. Spotkania te, pełne niespodzianek, dla obu stron były ekscytujące - ale zarazem nieprzewidywalne, szkodliwe i dezorientujące. Czasami Cook i jego załoga stykali się z przypadkami ludzkich zachowań, które były dla nich odrażające (...).  
Cook pokazał zdumionej Europie świat tatuaży i tabu, kanibalizmu i rytualnego seksu. Nie zawsze potrafił te zachowania zrozumieć, nie dawało się ich zmierzyć i zaklasyfikować do znanych już kategorii. Na jego obronę należy powiedzieć, że starał się dbać o dobre relacje z tubylcami, wielokrotnie stawał po ich stronie (tłumacząc nawet akty agresji i kanibalizmu) i nie miał zamiaru ich sobie podporządkowywać. Brał być może w symboliczne posiadanie ziemie, które odwiedzał, ale nie ich ludy. Prawdziwe podbicie tych ziem nastąpiło wiek później, tym niemniej właśnie ta świadomość tego, co zdarzyło się później sprawia, że myśląc o wielkich odkryciach geograficznych, możemy doznawać mieszanych uczuć.

Nicholas Thomas, Odkrycia. Podróże Kapitana Cooka, Wyd. Rebis, 2007

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później