2009
Podsumowania roku nie będzie, bo aż takim czytaczem nie jestem.
Ostatnio sporo wolnego, więcej czasu na książkę, więc udało mi się w tym
krótkim czasie przeczytać jeszcze dwie biblioteczne książki: Pachnidło i Trzeci znak.
Po Pachnidło
Patricka Suskida nie miałam dotąd ochoty sięgnąć, mimo że
książka osiągnęła dawno status bestsellera (ale czasem mam taki
wewnętrzny opór w sobie) i nawet kiedy nakręcono według książki film -
którego zresztą też nie widziałam. I miałam rację: nie podobało mi się.
Nie podobał mi się temat, bo jakoś nie przepadam za wchodzeniem w
wewnętrzny świat psychopatów i nie podobało mi się potraktowanie tego
tematu. Zapachy to z pewnością fascynujący temat, a waga zapachów jest w
istocie przez przeciętnych ludzi niedoceniana - ale czynienie z zapachu
centrum wszechświata? Trzeba jednak oddać Suskidowi, że świat zapachów,
tak trudny do uchwycenia, opisał po mistrzowsku.
Poza
tym nie powiedziałabym też, że książka jest "studium genialnego
mordercy", na jakie opinie się wielokrotnie natknęłam. Zbyt mało
dowiadujemy się o głównym bohaterze, oprócz tego, że był geniuszem węchu
- można właściwie odnieść wrażenie, że to człowiek bez żadnej
osobowości, bez żadnego wnętrza - paradoksalnie spora część książki
dzieje się w głowie Grenouille'a, ale to jakby czysta karta zapisywana
stopniowo wyłącznie zapachami. Dopiero pod sam koniec książki
dowiadujemy się czegoś tak naprawdę na temat tego, kim był: że to czego
całe życie pragnął (aby ludzie go kochali) okazało się (jak często to
bywa) życzeniem chybionym. Morduje z premedytacją, ale czy naprawdę?
Przecież w istocie celem jego czynów nie było zabijanie, a pozyskanie
zapachu...czy więc zdawał sobie sprawę ze swoich czynów?
Z
książki biło jakieś zimno, kompletny brak uczuć - pewnie w ślad za tym,
jak świat postrzegał bohater - ludzie w niej potraktowani byłi jak
bezrozumna, okrutna i brzydko pachnąca masa. Nie bez znaczenia jest
fakt, że akcja umiejscowiona została w XVIII wieku, a były to czasy
faktycznie trudne - w wielu krajach, jak Francja na przykład pogłębiały
się nierówności społeczne, ludzie żyli w brudzie, ubóstwie i zacofaniu.
Nie neguję tego, że Pachnidło jest świetnie napisaną powieścią -
jadnak czegoś mi w niej brakowało - nie przepadam za tą epoką i takim
widzeniem świata, stąd Pachnidłu mówię: nie.
Ostatnią książką, którą przeczytałam w minionym już, 2008 roku, był Trzeci znak
Yrsy Sigurdardottir - islandzki kryminał; chyba pierwszy raz w życiu
czytałam coś rodem z Islandii. Miałam zamiar oderwać się trcohę od
historii, a tu znowu: XVI wiek i najbardziej niechlubne dzieje Europy,
bo stosy i prześladowania czarownic. Akcja książki dzieje się jednak jak
najbardziej współcześnie - lecz zabójstwo ekscentrycznego niemieckiego
studenta wiąże się właśnie ze wspomnianymi wydarzeniami historycznymi i
historią Islandii. Rzecz sama w sobie ciekawa, bo iluż z nas -
przeciętnych Polaków - wie cokolwiek na ten temat?
Trzeci znak
wciąga - historia jest interesująca i opisana giętkim i dowcipnym
językiem - i pomógł mi przebrnąć przez paskudną migrenę. Szkoda tylko,
że główna bohaterka, sympatyczna prawniczka Thora, jest jak na
prawniczkę tak mało wygadana i tak często daje się zapędzić w kozi róg
;) Poza tym momentami miałam wrażenie, że szwankuje tłumaczenie, bo
pojawiały się jakieś dziwne teksty - ale rozumiem, że islandzki nie jest
ani łatwym, ani popularnym językiem. Polecam więc Trzeci znak dla odprężenia, zwłaszcza jeśli ktoś lubi kryminały z mrocznymi tajemnicami i historią w tle.
W
Nowym Roku życzę wiele radości i wielu nowych, interesujących lektur,
podróży do opisania, potraw do spróbowania...Ja zaczynam od Modlitwy smoka i mojego ukochanego Tybetu.
Komentarze
Prześlij komentarz