Podsumowania roku nie będzie, bo aż takim czytaczem nie jestem. Ostatnio sporo wolnego, więcej czasu na książkę, więc udało mi się w tym krótkim czasie przeczytać jeszcze dwie biblioteczne książki: Pachnidło i Trzeci znak

Po Pachnidło Patricka Suskida nie miałam dotąd ochoty sięgnąć, mimo że książka osiągnęła dawno status bestsellera (ale czasem mam taki wewnętrzny opór w sobie) i nawet kiedy nakręcono według książki film - którego zresztą też nie widziałam. I miałam rację: nie podobało mi się. Nie podobał mi się temat, bo jakoś nie przepadam za wchodzeniem w wewnętrzny świat psychopatów i nie podobało mi się potraktowanie tego tematu. Zapachy to z pewnością fascynujący temat, a waga zapachów jest w istocie przez przeciętnych ludzi niedoceniana - ale czynienie z zapachu centrum wszechświata? Trzeba jednak oddać Suskidowi, że świat zapachów, tak trudny do uchwycenia, opisał po mistrzowsku. 
Poza tym nie powiedziałabym też, że książka jest "studium genialnego mordercy", na jakie opinie się wielokrotnie natknęłam. Zbyt mało dowiadujemy się o głównym bohaterze, oprócz tego, że był geniuszem węchu - można właściwie odnieść wrażenie, że to człowiek bez żadnej osobowości, bez żadnego wnętrza - paradoksalnie spora część książki dzieje się w głowie Grenouille'a, ale to jakby czysta karta zapisywana stopniowo wyłącznie zapachami. Dopiero pod sam koniec książki dowiadujemy się czegoś tak naprawdę na temat tego, kim był: że to czego całe życie pragnął (aby ludzie go kochali) okazało się (jak często to bywa) życzeniem chybionym. Morduje z premedytacją, ale czy naprawdę? Przecież w istocie celem jego czynów nie było zabijanie, a pozyskanie zapachu...czy więc zdawał sobie sprawę ze swoich czynów? 
Z książki biło jakieś zimno, kompletny brak uczuć - pewnie w ślad za tym, jak świat postrzegał bohater - ludzie w niej potraktowani byłi jak bezrozumna, okrutna i brzydko pachnąca masa. Nie bez znaczenia jest fakt, że akcja umiejscowiona została w XVIII wieku, a były to czasy faktycznie trudne - w wielu krajach, jak Francja na przykład pogłębiały się nierówności społeczne, ludzie żyli w brudzie, ubóstwie i zacofaniu. Nie neguję tego, że Pachnidło jest świetnie napisaną powieścią - jadnak czegoś mi w niej brakowało - nie przepadam za tą epoką i takim widzeniem świata, stąd Pachnidłu mówię: nie.  
Ostatnią książką, którą przeczytałam w minionym już, 2008 roku, był Trzeci znak Yrsy Sigurdardottir - islandzki kryminał; chyba pierwszy raz w życiu czytałam coś rodem z Islandii. Miałam zamiar oderwać się trcohę od historii, a tu znowu: XVI wiek i najbardziej niechlubne dzieje Europy, bo stosy i prześladowania czarownic. Akcja książki dzieje się jednak jak najbardziej współcześnie - lecz zabójstwo ekscentrycznego niemieckiego studenta wiąże się właśnie ze wspomnianymi wydarzeniami historycznymi i historią Islandii. Rzecz sama w sobie ciekawa, bo iluż z nas - przeciętnych Polaków - wie cokolwiek na ten temat? 

Trzeci znak wciąga - historia jest interesująca i opisana giętkim i dowcipnym językiem - i pomógł mi przebrnąć przez paskudną migrenę. Szkoda tylko, że główna bohaterka, sympatyczna prawniczka Thora, jest jak na prawniczkę tak mało wygadana i tak często daje się zapędzić w kozi róg ;) Poza tym momentami miałam wrażenie, że szwankuje tłumaczenie, bo pojawiały się jakieś dziwne teksty - ale rozumiem, że islandzki nie jest ani łatwym, ani popularnym językiem. Polecam więc Trzeci znak dla odprężenia, zwłaszcza jeśli ktoś lubi kryminały z mrocznymi tajemnicami i historią w tle.

W Nowym Roku życzę wiele radości i wielu nowych, interesujących lektur, podróży do opisania, potraw do spróbowania...Ja zaczynam od Modlitwy smoka i mojego ukochanego Tybetu.

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później