Dobrnąwszy do końca tej powieści, zdecydowałam, że zasługuje ona jednak na bardzo dobrą ocenę, chociażby z uwagi na klimat oraz na piękny język, w jakim jest napisana. Urzekająca jest metafora rzeki, będąca motywem przewodnim powieści. Towarzyszyło mi tu skojarzenie z Rzekami Londynu, z tym personifikowaniem Tamizy, nadawaniem jej wręcz ludzkich cech. Właściwie trudno mi cokolwiek tej książce zarzucić, oprócz tego, że jest nieopisanie nudna (przynajmniej moim zdaniem). 1/4 treści zajmuje samo wprowadzenie - w kolejnych rozdziałach autorka wprowadza kolejne postaci, niczym Katarzyna Bonda, mnożąca bohaterów swoich kryminałów. Potem nic zupełnie się nie dzieje, „akcja” przypomina to kółeczko w komputerze, które kręci się bez końca, kiedy komputer się zawiesi. Różni bohaterowie rozważają zagadkę dziewczynki wyłowionej z rzeki w pierwszym rozdziale, ale nic z tego nie wynika. Znalazłam nawet w książce cytat idealnie odpowiadający temu zjawisku:
Przyglądali się historii to z jednej strony, to znów z drugiej, obracali ją do góry nogami, wywracali na lewą stronę i z powrotem, i na koniec okazywało się, że nie posunęli się ani o krok dalej. 
Ciekawie robi się dopiero w ostatniej ćwiartce książki, gdzie cokolwiek zaczyna się wyjaśniać.

Rozumiem, że powieść ta niekoniecznie miała być dziełem z pędzącym akcją, że zamysł autorki był inny - chciała pewnie oczarować nas samymi słowami. Roztoczyć wizję Londynu będącego niejako pod pieczą życiodajnej Tamizy. Nawiązać do baśni. Doceniam. Niestety mnie to znudziło, bo nie lubię takiego bicia piany. Ogólnie rzecz biorąc - rozczarowanie. Nie do końca przemówiły też do mnie owe „baśniowe” klimaty - nie wiem czemu, ale spodziewałam się, że akcja Była sobie rzeka toczy się w dawniejszych czasach, może w średniowieczu, a tu okazało się (ze wzmianek w tekście), że jest to (niezbyt lubiany przeze mnie) wiek XIX, wiek pary i rozumu raczej, a nie magii... Jeśli jednak ktoś lubi się zatrzymać nad tekstem, podelektować samymi słowami, a niekoniecznie akcją - ta lektura powinna mu się spodobać. 

Metryczka:
Gatunek: beletrystyka
Główny bohater: bywalcy londyńskiej gospody "Pod Łabędziem"
Miejsce akcji: Londyn
Czas akcji: XIX wiek
Ilość stron: 480
Moja ocena: 4,5/6

Diane Setterfield, Była sobie rzeka, Wyd. Albatros, 2020

Komentarze

  1. I teraz mam zagwozdkę ten oniryzm to nie mój styl, ale z drugiej strony może kiedyś sprawdzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym miesiącu będę zabierać się za tę lekturę. Trochę boję się tej historii, że wynudzi mnie i zawiedzie, ale oby okazało się inaczej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później