Stałe ceny książki dla... hipsterów
Źródło |
Senatorowie i posłowie zapewne sami książek nie czytają i nie kupują (a
jak kupują, to kilka złotych przecież im różnicy nie zrobi) i nie mają zielonego pojęcia, jak to funkcjonuje.
Najwyraźniej nie potrafią też samodzielnie i logicznie myśleć zadając sobie najprostsze pytanie z dziedziny ekonomii: jak realny wzrost cen jakiegoś towaru ma się przekładać na wzrost popytu nań. Zwłaszcza jeśli rynek tego towaru jest praktycznie w zapaści? Według PIK jeśli nie stać nas na kupno książki za 40 zł, to będzie nas stać na jej zakup za złotych 50, ale za to w małej księgarni. Czy to przypadkiem nie brzmi, jak sławetne powiedzonko Marii Antoniny, o tym, że jeśli nie mają chleba, to mogą jeść ciastka? Ideą tej ustawy i marzeniem wydawców, jest by to nie producenci musieli się dostosować do wymogów klienta, lecz by klient był
zmuszony do dostosowania się do tego, co mu będą dyktować producenci. Czy zatem są jakieś szanse, by zablokować prace nad tym poronionym pomysłem? Czy wśród ludzi kultury nie znajdzie się nikt, kto byłby przeciwko tej zmowie wydawców - jak to trzeba nazwać po imieniu? Chyba nie, bo jedyny wydawca, który opowiadał się przeciwko (p. Kuryłowicz) już nie żyje... Szczerze mówiąc, to ja już się pogodziłam z tym, że ta ustawa wejdzie w życie i nawet nie chce mi się toczyć z tym jałowej dyskusji, powtarzać tych samych argumentów, które już pojawiły się wielokrotnie i "odkrywać Ameryki". Nawet nie dlatego, że nikt i tak nie słucha, ale dlatego, że przyzwyczaiłam się już do tego, że w naszym kraju przecież nigdy nie wprowadza się rozwiązań, które ułatwiałyby ludziom życie - tylko wręcz przeciwnie. Wszelakie ułatwienia są dla instytucji, lobbystów, urzędników - tylko nie dla zwykłych podatników (no chyba, że chodzi o ściąganie podatków). Głosów konsumentów nikt nie słucha, bo po co? Bo czemu nie wprowadzi się regulacji, że książki mają być po prostu tańsze, tylko wymyśla się rozwiązania, które zapędzą czytelników i właścicieli księgarni internetowych w kozi róg? Czemu chce się ratować jednych (wydawców i małe stacjonarne księgarnie), kosztem innych? Skąd w ogóle pomysł, że trzeba regulować rynek książki, a nie na przykład cukru albo szamponów do włosów? Czy wydawcy lobbujący za tą ustawą jednak nie podcinają gałęzi, na której siedzą? Skutki tego zobaczymy zapewne za kilka lat... A już największym kuriozum są zakusy na ceny e-booków: jeśli chodzi o VAT, to e-book jest usługą, ale na potrzeby stałej ceny, nagle stanie się książką, tak? Dokładnie pokazuje to jaki u nas jest stosunek do ludzi: zedrzeć z nich jak najwięcej kasy, wszelkimi dostępnymi sposobami. Zwłaszcza, że jakoś wzrost cen nigdy nie idzie w parze z podwyżką wynagrodzenia. Jestem pewna na 100%, że książki na pewno nie stanieją, ich ceny
pozostaną takie, jakie są, a nawet pójdą w górę (sic!). Co jest już grandą totalną, bo czyż nie zaprzecza samej idei tej ustawy? Ale przecież sytuację trzeba wykorzystać... Chyba
że sprzedawcy nauczą się, jak obchodzić te regulacje. Co na pewno
nastąpi. Tutaj nasuwa się kolejne retoryczne pytanie: czemu w naszych
kraju ciągle musimy wprowadzać idiotyczne przepisy, skłaniające ludzi do
kombinowania i ich obchodzenia? Czy naprawdę prawo nie może być czytelne i korzystne dla użytkowników?? A może faktycznie komuś zależy, by społeczeństwo było głupsze?
Źródło |
Zatem ja pogodziłam się już z nieuchronnym. Wiem, że czekają mnie zmiany na gorsze (czyli jak zwykle), no chyba że zdecydowałabym się otworzyć małą księgarnię dla hipsterów;) Kiedyś kupowałam książki tylko sporadycznie i też czytałam - wprowadzenie ustawy spowoduje u mnie powrót do tych czasów. A teraz jeszcze sprawę ułatwiają ebooki. Na pewno nie będę wydawać takich pieniędzy na książki,
jakich by chcieli inicjatorzy tej ustawy. Nie wydam 40 zł na byle książeczkę, wydaną w dodatku na papierze niewiele lepszym od toaletowego i jest najczęściej towarem jednorazowego użytku. Już teraz ograniczam swoje zakupy książkowe: trzy razy zastanawiam się, czy aby na pewno chcę na daną pozycję wydać pieniądze i staram się zdobywać książki innymi kanałami. Skąd w ogóle pomysł, że by przeczytać książkę trzeba ją nabyć na własność? Pomijam już to, że zapaść czytelnictwa dziś nie ma nic, ale to nic wspólnego z cenami książek.
Wyższe ceny jednak nie jest tym, co jest najgorsze. Najgorsze dla mnie jest owo poczucie bezsilności, związane z tym, że interes zwykłego człowieka nic nie znaczy dla ustawodawców i nikt się nad nim nawet nie pochyli. Bo co taki ustawodawca z tego będzie mieć? Mam pełną świadomość tego, że mój głos jest dla panów posłów i senatorów bezwartościowy, a może nawet i szkodliwy, bo nie da się mnie ogłupić. A dlaczego czytelnicy nie skrzykną się i nie zorganizują jakiejś petycji przeciwko ustawie proponowanej przez lobbystów? Choć pewnie i zebranie 5 milionów podpisów nic by nie dało, jak uczy doświadczenie... I o to właśnie chodzi. I teraz powiedzcie, jak ja mam chodzić na wybory i wybrać kogoś, kto będzie mnie reprezentował? By potem się dowiedzieć, nie daj Boże, że ktoś, na kogo głosowałam, popiera coś, co nie ma nic wspólnego z moimi opiniami i vice versa? Nie, na tym chyba już poprzestanę, bo szlag mnie trafia. Idę coś kupić, póki jeszcze można.
Popieram korzystanie z bibliotek, ale niestety tych książek, które mnie interesują po prostu w nich nie ma. I tak muszę iść do księgarni, jeżeli chcę przeczytać.
OdpowiedzUsuńNawet nie chcę na razie myśleć o tym, że będą jeszcze droższe. Już są chorendalnie zawyżone ceny.
Trzeba o tym myśleć i trzeba się temu sprzeciwiać
UsuńJeszcze nie potrafię do końca uwierzyć w to, że ta ustawa wejdzie w życie...W tej chwili kupuję średnio 5 książek miesięcznie i więcej, jeśli stała cena zostanie wprowadzona to się na pewno zmieni. Pozostaną biblioteki i okazjonalne kupienie jakiejś nowości. Strasznie to smutne i wkurzające.
OdpowiedzUsuńTa, widziałam twoje stosisko. Będziesz mogła dalej kupować książki, tyle że nie 5, tylko 2-3...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJesli za jednolita cena nie pójda jakies dotacje (w co nie wierze) lub generalna obnizka cen w wyniku umowy miedzy wydawnictwami i ksiegarniami (jest gdzie kroic na marzach), to rynek i tak sie wyreguluje sam. Tzn. nawet hipsterzy przestana kupowac ksiazki. Ale moze o to wlasnie chodzi niektórym. Dziwi mnie natomiast postawa wydawnict. Przeciez wszyscy wiedza, ze zarabia sie wiecej majac duze obroty przy nizszych marzach niz na odwrót. Ja póki co przestalam kupowac ebooki. Kosztuja tyle samo, co papier w Aros czy na Bonito. Skandal. Wole dac zarobic panom, którzy mi paczke z Polski przywioza.
OdpowiedzUsuńNie wierzę w żadne dotacje, ani inne działania na rzecz promowania czytelnictwa. Nie o tu chodzi, tylko o skok na kasę. Ja ebooki kupuję tylko wtedy, gdy ich cena wynosi ok. 10 zł - co jak wskazują badania jest ceną akceptowaną przez Polaków. W życiu nie kupię ebooka, o cenie nominalnej 30, czy 40 zł!
UsuńWyprzedziłaś mnie z tym tekstem :D Dosłownie, bo nawet już zaczęłam pisać ;) Jako człowiek regularnie wydający swoje pieniądze na książki, czuję się mocno zaniepokojona tą ustawą...
OdpowiedzUsuńAleż pisz, pisz - im więcej się o tym mówi, tym lepiej. Mnie dziwi, że blogerzy książkowi w ogóle się tym tematem nie zajmują
UsuńStała cena książki to jest tak absurdalny pomysł, że nie mogę uwierzyć, że istnieją ludzie, którzy znajdują jakieś racjonalne argumenty, które za tym przemawiają. Od jakichś dwóch lat obserwuję dyskusje na ten temat i naprawdę nie sądziłam, że nie umrze on śmiercią naturalną. Nie wierzę, że ta ustawa jest po to, żeby zahamować wzrost cen okładkowych, nie wierzę, że uratuje małe księgarnie, a już na pewno nie wierzę, że dzięki niej ludzie zaczną czytać. Ktoś tu zabiera się za to nasze czytelnictwo nie tak jak trzeba.
OdpowiedzUsuńPS Bardzo dobry wpis i słusznie zwracasz uwagę na to, że zmieni się też sytuacja blogerów książkowych.
Też mi się wydawało, że to umrze śmiercią naturalną, ale jak widać u nas absurdalne pomysły mają spore szanse na sukces. Panowie i panie z PIK najwyraźniej są zdeterminowani i mają siłę przebicia.
Usuńświetnie to wszystko opisałaś, ja też uważam, że za dużo jest blogerek, które chcą dostawać wszystko za darmo. już niebawem każdy będzie tak robił, ale co w tedy z wydawnictwami się stanie..
OdpowiedzUsuń