Szukając dalszych wyjaśnień odnośnie sposobu myślenia
antyszczepionkowców sięgnęłam po Wirus
paniki. Jest tutaj bardzo dużo przykładów i FAKTÓW, zarówno poszczególnych
przypadków, jak i odniesień do organizacji antyszczepionkowych, ich sposobów
argumentowania i prób walki z systemem. Jest np. o działalności Roberta
Kennedy’ego Juniora. Autor odnosi się tu do całokształtu zjawiska,
rozpoczynając swoją opowieść od czasów, gdy szczepionki wynaleziono – i okazuje
się, że ich przeciwnicy oraz teorie o spisku medyków ze złym rządem istniały już
100 lat temu. W wieku XX jednak górę wzięła nauka, tzw. wiara w szkiełko i oko,
a teraz – w kolejnym stuleciu mamy kryzys myślenia opartego na faktach. Szerzy
się natomiast wiara w tzw. czucie, instynkt, trzewiomyślenie. Jakby racjonalizm
przestał obowiązywać. Mnookin pisze:
Stwierdzenie mojego znajomego, że podejmujemy decyzje na
podstawie tego, co mu się wydaje, a nie analizy dostępnych faktów, wprawiło
mnie w zdumienie. Anegdoty i przypuszczenia, nawet jeśli wydają się nam głęboko
słuszne, nie prowadzą do poznania prawd uniwersalnych – do tego służą
eksperymenty, których wyniki podlegają weryfikacji niezależnych badaczy.
Intuicja przywiodła nas do Towarzystwa Płaskiej Ziemi i upuszczania krwi, a
eksperymenty do wysłania ludzi na Księżyc i mikrochirurgii.
To jest piekielnie dobra książka, rzetelna i wszechstonna – jak już wspomniałam, wszystko jest poparte
twardymi danymi, sama bibliografia liczy sobie 30 stron! Mnookin omawia zarówno
kwestie medyczne, jak i zjawiska psychologiczne oraz socjologiczne, jakie
sprawiły, że ruch antyszczepionkowy tak się rozrósł. Zwraca np. uwagę na zmiany
dotyczące diagnozowania autyzmu, jakie miały miejsce w ostatnich latach.
Okazuje się, że definicję tej przypadłości poszerzono, przez co łatwiej jest
zaklasyfikować dziecko jako autystyczne, poza tym zwiększyła się też wiedza
lekarzy, a co za tym idzie, liczba zdiagnozowanych przypadków rośnie. Inna
przyczyna popularności tego typu poglądów leży niestety w niefrasobliwości
mediów i dziennikarzy, szukających sensacji i umożliwiających
antyszczepionkowcom wypowiadanie się – jest tu cały szereg przykładów, włącznie
z programami Oprah Winfrey. Naukowcy nie są tak medialni, jak zdenerwowane
matki – o wiele lepiej sprzedają się rodzice opowiadający łzawe historyjki, niż
badacze, przytaczający suche fakty. Niestety, żyjemy w świecie, którym rządzą
media, więc tak to wygląda. A im więcej osób powtarza daną opinię, tym rośnie
przekonanie, że jest ona prawdziwa – w myśl tezy, że kłamstwo powtórzone 1000
razy staje się prawdą. Poza tym, piszą o nauce osoby, które nie mają w temacie
kwalifikacji:
Nonszalanckie, niefachowe, wprowadzające w błąd pisanie o nauce i medycynie
w dłuższej perspektywie wpływa na to, jak wydawane są setki milionów dolarów,
zużywa czas i energię urzędników oraz przydaje wiarygodności fantazjom i
urojeniom, które prowadzą niekiedy do katastrofalnych skutków.
Wreszcie psychologiczne mechanizmy, leżące u podstaw
kurczowego trzymania się błędnych poglądów. Świat jest skomplikowany, a ludzie
szukają prostych recept i prostych wyjaśnień, ulegając błędom w myśleniu i nie
mając żadnej wiedzy specjalistycznej (a i z historią też są na bakier, jeśli
twierdzą, że kiedyś nie było tyle chorób).
Dlaczego zamiast porozmawiać z lekarzem, wierzą plotkom i temu, co znajdą w
internecie? Do tego z uporem maniaka tkwią w swoich błędnych przekonaniach,
szukając raczej potwierdzenia swoich opinii, a nie informacji im
zaprzeczających… Mnookin pokazuje jak antyszczepionkowcy działają ze z góry
założoną tezą, o szkodliwości szczepionek, a jeśli fakty jej przeczą – nie
przyjmują tych faktów do wiadomości. Jedyna opcja, możliwa dla nich do
przyjęcia, to udowodnienie ww. tezy. W ten sposób wyniki badań, dowodzących
braku związku szczepionek z autyzmem (czy innymi chorobami) są kwitowane jako
rozczarowanie, stek bzdur, efekt niekompetencji, lub tradycyjnie już spisku
establishmentu medycznego. Jak z czymś takim dyskutować? W tym pojawiają się
absurdalne żądania, by udowodnić że czegoś nie ma – co z naukowego punktu
widzenia jest niemożliwe. Znów pojawia się analogia z religią – wszak cała
wiara oparta jest o to, że nieistnienia Boga nie można dowieść.. Zatem działają
tu dobrze nam już znane błędy poznawcze i im również autor poświęcił miejsce w
swojej pracy.
Trudno winić rodziców, że szukają sposobów, by pomóc swoim
dzieciom, ale czy to upoważnia ich do szerzenia szkodliwych i nieprawdziwych
poglądów, oraz uleganie emocjom tam, gdzie wymagany jest rozsądek? Wyszczepialność
spada, co jest zagrożeniem, dla nabytej odporności stadnej – ilość zachorowań
na choroby, które wydawały się już być zwalczone, jak odra, czy koklusz – znowu
rośnie. Autor zwraca uwagę, iż w Stanach Zjednoczonych są już całe obszary,
enklawy antyszczepionkowców, przeważnie zamieszkałe przez osoby zamożne, z
klasy średniej, które kontestują konwencjonalne metody i „chcą mieć wybór”
jeśli chodzi o procedury medyczne.
Jeśli praca ta ma jakieś minusy to ten, że jest za bardzo
amerykanocentryczna, jak zresztą wiele książek wydawanych u nas. Nie dowiemy
się z niej prawie niczego, co nie dotyczy USA. Zarzuty, że książka jest z 2011,
a zatem zawiera nieaktualne dane, uważam za trochę niepoważne – po pierwsze nie
zauważyłam, żeby coś się w temacie zmieniło, a po
drugie, trudno, by autor przewidywał kiedy jego praca zostanie wydana gdzieś za
granicą. Zresztą gdyby pojawiły się jakieś nowe dowody w sprawie, na pewno
byśmy o tym wiedzieli. Póki stanowisko świata nauki jest jasne: szczepionki nie
wywołują autyzmu. Potwierdzają to dziesiątki niezależnych badań naukowych,
których wyniki opublikowano w renomowanych czasopismach. Tu lista badań, które
dowiodły, że nie ma związku między szczepionkami, a autyzem https://szczepienia.pzh.gov.pl/faq/gdzie-mozna-znalezc-dowody-na-brak-zwiazku-przyczynowego-pomiedzy-autyzmem-a-szczepieniami/ Z uwagi na to, że tych badań było naprawdę
sporo, myślę, że czas tracić na to pieniądze i spożytkować je na coś
sensowniejszego. Tymczasem antyszczepionkowcy ciągle dopominają się nowych
badań…
Co nie zmienia faktu, że przydałaby się jakaś publikacja
pokazująca jak wygląda to w Polsce, a przynajmniej w Europie.
Przyznam, że do tych pokrzykiwań antyszczepionkowców też
pochodzę emocjonalnie, bo drażni mnie głupota, która niestety nie jest w tym przypadku nieszkodliwa. Zastanawiam się, na ile też sama
popełniam owe błędy poznawcze, takie jak odporność na argumenty drugiej strony.
Dlatego zaczęłam szukać. I okazuje się, że po jednej stronie są fakty i dane, a
po drugiej ogólnikowe stwierdzenia niczym nie poparte, spekulacje i insynuacje; a jeśli już
mamy do czynienia z jakimiś danymi, to są one zmanipulowane. Sformułowania typu „wiadomo, że” – bez
żadnych odnośników do źródeł czy liczb. Np. powtarzana teza, że zachorowania i zgony z powodu tych chorób
zmniejszały się systematycznie od początku XX w., i że wprowadzenie masowych
szczepień nie miało na nie praktycznie żadnego wpływu. Decydującą rolę
odegrały: polepszenie higieny i warunków życia ludności, upowszechnienie
kanalizacji i dostępu do czystej wody, poprawa odżywienia i edukacji
społeczeństwa oraz produkcja antybiotyków. A skąd to wiadomo?
Znalazłam np. książkę Epidemia szczepień, gdzie mój sprzeciw wzbudziły już same tezy przedstawione w opisie na okładce:
Urzędnicy publicznej
służby zdrowia twierdzą, że szczepionki są bezpieczne i skuteczne, lecz prawda
jest o wiele bardziej skomplikowana. Szczepienie to poważna interwencja
medyczna, która zawsze niesie ze sobą potencjalną możliwość spowodowania
znacznego uszczerbku na zdrowiu, a nawet śmierci, a nie tylko uniknięcia danej
choroby. - Owszem, mamy NOP-y, ale to żadne odkrycie - każdy lek, czy środek medyczny może mieć jakieś skutki uboczne, nawet
aspiryna. Nie ma czegoś, co byłoby w 100% skuteczne, czy bezpieczne.
Przymus szczepień pozbawia ludzi wolnego,
świadomego wyboru cechy charakterystycznej dla etycznej medycyny. Sęk w tym, że czyjaś wolność wyboru może
oznaczać dla kogoś innego chorobę lub śmierć. W przypadku procedur
medycznych odnoszących się do całego społeczeństwa, nie ma czegoś
takiego jak "wolność wyboru". Poza tym nie można
skomplikowanych kwestii, takich jak medycyna zostawiać w rękach ludzi, którzy
nie mają o tym bladego pojęcia. W razie choroby też składamy swoje zdrowie w
ręce lekarza, nie diagnozujemy się sami (choć w sumie w dobie wujka Google
ludzie to robią), nie wybieramy sobie lekarstw czy terapii. Czy naprawdę chcemy potem ponosić tego konsekwencje? Czy naprawdę ci rodzice, którzy tak
nawołują o „wolność wyboru”, są gotowi ponieść odpowiedzialność za zdrowie
swojego dziecka? Co, gdyby dziecko zachorowało i skończyło się to dla niego
tragicznie (a tego typu przykłady przytacza Mnookin)? Osobiście wolałabym nie mieć takich dylematów.
Ale pewnie taki rodzic antyszczepionkowiec w takiej sytuacji zrzuciłby winę na
złych lekarzy, którzy nie zdołali wyleczyć jego potomka…
Przy okazji znalazłam też w sieci ciekawy artykuł na jednym
z blogów parentingowych KLIK
Na koniec ponownie zacytuję typową wypowiedź z kręgu antyszczepionkowców:
Ja jednak wolę wierzyć
tej garstce ludzi niż wielkim koncernom, które zbijają na nas kokosy. Czy z
ludzkością jest naprawdę tak źle, że odporność musi być podtrzymywana przez
szczepionki?
To zdanie jasno pokazuje, że
kwestie zdrowotne stały się dla takiej osoby kwestią wiary. Podobnie jak wiara
w Boga daje poczucie bezpieczeństwa, tak wiara w spisek daje jakieś poczucie w
pewien porządek świata. A jeśli chodzi o te kokosy… ktoś tu chyba zapomniał o
pieniądzach, jakie zarabiają różni szarlatani wciskający zdesperowanym ludziom
alternatywne metody leczenia.
Cóż faktycznie, z ludzkością nie jest źle, dlatego, że całe
pokolenia lekarzy i naukowców walczyły o to, by wypracować jakieś metody
zwalczania dręczących nas chorób, wskutek czego nasz gatunek rozplenił się aż za
bardzo. Zatem może poprzez to, że ludzie sami się odwracają od zdobyczy nauki –
po prostu wkracza mechanizm autoregulacji w przyrodzie? Po przeczytaniu tego
wszystkiego mam wrażenie, że ludzkość, niczym pawie, pada tutaj ofiarą własnej
ewolucji. Słyszę chichot matki natury.
Metryczka:
Gatunek: literatura faktu
Główny bohater:
szczepionki
Miejsce akcji: USA
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 392
Moja ocena: 5,5/6
Seth Mnookin, Wirus paniki, Wyd.Czarne, 2019
Komentarze
Prześlij komentarz