Wojna o szczepionki

Pomimo tego, że wykazano, iż badania łączące szczepionkę na odrę z pojawianiem się autyzmu u dzieci zostały sfałszowane przez żądnego sławy i pieniędzy „lekarza bez pacjentów” (tzn. zajmującego się wyłącznie badaniami) – nadal wiele osób nie przyjmuje tego do wiadomości, obwiniając medycynę oraz koncerny farmaceutyczne o problemy ze zdrowiem. Cyt.

Poczytajcie proszę o szczepionkach. Czy to nie powinno zastanawiać, że odkąd są w użytku, pojawiła się cała masa chorób przewlekłych?
Mam dużo książek medycznych wydanych w latach 1970-1990, nikt jeszcze wtedy nie słyszał o covidzie, a ostrzeżenia przed szczepionkami już były. A co dopiero teraz, gdy firmy nastawione są na zyski! 

 

Powyższa (autentyczna) wypowiedź tak mnie zdenerwowała, że zabrałam się za temat, który do tej pory nie budził mojego zainteresowania. Osób wierzących w tego typu brednie nie brakuje, a koronawirus jeszcze wzmocnił te strachy. Ruch antyszczepionkowców rośnie w siłę, tymczasem następuje spadek wyszczepialności dzieci, grożący nawet powrotem epidemii chorób, które – wydawałoby się – zostały już wyeliminowane. Jest to definiowane jako jedno z dziesięciu największych współczesnych zagrożeń zdrowotnych. Dziś nawet osoby szczepiące swoje dzieci twierdzą, że „temat jest kontrowersyjny”. Zjawisko to zawdzięczamy ludziom takim, jak Andrew Wakefield, którzy bez żadnych naukowych podstaw szerzą pogłoski o szkodliwości szczepionek. Brytyjski dziennikarz Brian Deer to człowiek, który odkrył oszustwo Wakefielda, a z jego książki można się dowiedzieć na czym ono polegało, czemu miało to służyć i jak przebiegało śledztwo dziennikarskie w tym zakresie. „Wojna” ta trwała 16 lat i w zasadzie to jeszcze się nie skończyła, patrząc na to, co się obecnie dzieje.  Wakefield wytoczył nawet Deerowi proces o zniesławienie, który przegrał, gdyż sąd orzekł, że nie można zniesławić kogoś przez napisanie prawdy...

 

Nie będę o tym opowiadać, bo można o tym poczytać w książce, a chciałabym skupić się na ocenie samego reportażu. Początkowo autor mnie rozbroił stwierdzeniem, iż stał się Abrahamem van Helsingiem dla naszego hrabiego Drakuli, który teraz najwyraźniej wstawał z grobu, ale przyznaję też, że były takie momenty w książce, że nie rozumiałam za bardzo o co chodzi. Nie wiem, czy to kwestia oryginalnego tekstu, czy tłumaczenia, ale miałam wrażenie niejasności, tak, jakby autora ponosiło i robił przeskoki myślowe, zakładając, że czytelnik wie to, co on i zrozumie w czym rzecz. Czasem było to zbyt wiele szczegółów medycznych, lub też nużących, powtarzających się faktów, jak w zeznaniach sądowych. A im dalej w las, tym bardziej reportaż wydawał mi się chaotyczny… Zresztą uważam, że Deer trochę popłynął z tekstem – wystarczyłaby sama pierwsza część w książki, w której wyjaśniono mechanizm przeprowadzonych przez Wakefielda badań. Potem już są powtórzenia, opis potyczek sądowych (i nie tylko) ze zwolennikami doktora, często gęsto obfitujący w chełpliwe wstawki dziennikarza, dotyczące tego, jak pogrążył swojego adwersarza. To nie sprawia dobrego wrażenia. Pojawia się u czytelnika nieprzyjemna myśl, że Deer też ma swoje motywacje, niekoniecznie szczytne i jak wielu dziennikarzy goni za sensacją.

A mimo to, pławiąc się w chwale po dobrze wykonanej robocie, odczuwałem bardziej przygnębienie, niż satysfakcję. To prawda, że moje dochodzenie pozwoliło przemówić prawdzie. Ogólnie jednak – gdy pomyślę o tej historii jako o części mojej kariery zawodowej – wolałbym udowodnić, że szczepienia wywołują autyzm. To byłoby coś: dużo większy szum. Odsłonięcie części tajemnic autyzmu przyniosłoby tym dzieciom wiele korzyści. Ale dla reportera najważniejsza była sama pogoń za tematem. Czy jest nowa? Czy jest prawdziwa? Czy mamy ją tylko dla siebie? Przeczytać wszystko. Wyłączność.

Przyznacie, że ostatnie zdania tego fragmentu są mało zrozumiałe, tak jakby autor gdzieś odpływał…

 

Choć akurat tu ta sensacja dobrze się przysłużyła społeczeństwu. Dodać należy, iż reporter ten specjalizuje się w tematach medycznych i in plus dla niego, że jest obiektywny – nie stoi po stronie koncernów farmaceutycznych, gdyż nie raz dowodził błędów i matactw z ich strony. Myślę, że ważne jest, żeby pisać i o jednym, i o drugim, nie wpadając w żadną skrajność i pamiętając o tym, że słowa mogą mieć wielką moc… Jasne, koncerny farmaceutyczne to bagno i mają bardzo wiele za uszami. Ale z pewnością nie działają na zasadzie globalnego spisku, i nie o tym jest ten reportaż. Wiem, że nieprzekonanych to i tak nie przekona, gdyż mamy tu do czynienia z jednym z tych poglądów, który jest odporny na racjonalne argumenty.  

 

Pomimo tego, że jego działalność została całkowicie zdyskredytowana, Wakefield nadal głosi swoje teorie i gromadzi wokół siebie wielu zwolenników, zapatrzonych w niego, niczym członkowie sekty w swojego guru. Z braku badań, na których mógłby się oprzeć, odwołuje się on do „instynktu” rodziców – bo „matki wiedzą”. Rodzice kontra nauka, a orężem w tej wojnie są media społecznościowe, gdzie fake newsy mnożą się jak wirusy. Niestety mit - wyjątkowo szkodliwy mit - który narodził się w efekcie działań tego pana jest wyjątkowo trudny do wyplenienia.

cdn...

 

Metryczka:
Gatunek: literatura faktu
Główny bohater: szczepionka MMR
Miejsce akcji: Wielka Brytania i USA
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 352
Moja ocena: 4/6

Brian Deer, Wojna o szczepionki, Wyd.Poznańskie, 2020

 

 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później