Wirus paniki
Stwierdzenie mojego znajomego, że podejmujemy decyzje na podstawie tego, co mu się wydaje, a nie analizy dostępnych faktów, wprawiło mnie w zdumienie. Anegdoty i przypuszczenia, nawet jeśli wydają się nam głęboko słuszne, nie prowadzą do poznania prawd uniwersalnych – do tego służą eksperymenty, których wyniki podlegają weryfikacji niezależnych badaczy. Intuicja przywiodła nas do Towarzystwa Płaskiej Ziemi i upuszczania krwi, a eksperymenty do wysłania ludzi na Księżyc i mikrochirurgii.
Nonszalanckie, niefachowe, wprowadzające w błąd pisanie o nauce i medycynie w dłuższej perspektywie wpływa na to, jak wydawane są setki milionów dolarów, zużywa czas i energię urzędników oraz przydaje wiarygodności fantazjom i urojeniom, które prowadzą niekiedy do katastrofalnych skutków.
Jeśli praca ta ma jakieś minusy to ten, że jest za bardzo amerykanocentryczna, jak zresztą wiele książek wydawanych u nas. Nie dowiemy się z niej prawie niczego, co nie dotyczy USA. Zarzuty, że książka jest z 2011, a zatem zawiera nieaktualne dane, uważam za trochę niepoważne – po pierwsze nie zauważyłam, żeby coś się w temacie zmieniło, a po drugie, trudno, by autor przewidywał kiedy jego praca zostanie wydana gdzieś za granicą. Zresztą gdyby pojawiły się jakieś nowe dowody w sprawie, na pewno byśmy o tym wiedzieli. Póki stanowisko świata nauki jest jasne: szczepionki nie wywołują autyzmu. Potwierdzają to dziesiątki niezależnych badań naukowych, których wyniki opublikowano w renomowanych czasopismach. Tu lista badań, które dowiodły, że nie ma związku między szczepionkami, a autyzem https://szczepienia.pzh.gov.pl/faq/gdzie-mozna-znalezc-dowody-na-brak-zwiazku-przyczynowego-pomiedzy-autyzmem-a-szczepieniami/ Z uwagi na to, że tych badań było naprawdę sporo, myślę, że czas tracić na to pieniądze i spożytkować je na coś sensowniejszego. Tymczasem antyszczepionkowcy ciągle dopominają się nowych badań…
Co nie zmienia faktu, że przydałaby się jakaś publikacja pokazująca jak wygląda to w Polsce, a przynajmniej w Europie.
Przyznam, że do tych pokrzykiwań antyszczepionkowców też pochodzę emocjonalnie, bo drażni mnie głupota, która niestety nie jest w tym przypadku nieszkodliwa. Zastanawiam się, na ile też sama popełniam owe błędy poznawcze, takie jak odporność na argumenty drugiej strony. Dlatego zaczęłam szukać. I okazuje się, że po jednej stronie są fakty i dane, a po drugiej ogólnikowe stwierdzenia niczym nie poparte, spekulacje i insynuacje; a jeśli już mamy do czynienia z jakimiś danymi, to są one zmanipulowane. Sformułowania typu „wiadomo, że” – bez żadnych odnośników do źródeł czy liczb. Np. powtarzana teza, że zachorowania i zgony z powodu tych chorób zmniejszały się systematycznie od początku XX w., i że wprowadzenie masowych szczepień nie miało na nie praktycznie żadnego wpływu. Decydującą rolę odegrały: polepszenie higieny i warunków życia ludności, upowszechnienie kanalizacji i dostępu do czystej wody, poprawa odżywienia i edukacji społeczeństwa oraz produkcja antybiotyków. A skąd to wiadomo?
Znalazłam np. książkę Epidemia szczepień, gdzie mój sprzeciw wzbudziły już same tezy przedstawione w opisie na okładce:
Urzędnicy publicznej służby zdrowia twierdzą, że szczepionki są bezpieczne i skuteczne, lecz prawda jest o wiele bardziej skomplikowana. Szczepienie to poważna interwencja medyczna, która zawsze niesie ze sobą potencjalną możliwość spowodowania znacznego uszczerbku na zdrowiu, a nawet śmierci, a nie tylko uniknięcia danej choroby. - Owszem, mamy NOP-y, ale to żadne odkrycie - każdy lek, czy środek medyczny może mieć jakieś skutki uboczne, nawet aspiryna. Nie ma czegoś, co byłoby w 100% skuteczne, czy bezpieczne.
Przy okazji znalazłam też w sieci ciekawy artykuł na jednym
z blogów parentingowych KLIK
Na koniec ponownie zacytuję typową wypowiedź z kręgu antyszczepionkowców:
Ja jednak wolę wierzyć tej garstce ludzi niż wielkim koncernom, które zbijają na nas kokosy. Czy z ludzkością jest naprawdę tak źle, że odporność musi być podtrzymywana przez szczepionki?
To zdanie jasno pokazuje, że kwestie zdrowotne stały się dla takiej osoby kwestią wiary. Podobnie jak wiara w Boga daje poczucie bezpieczeństwa, tak wiara w spisek daje jakieś poczucie w pewien porządek świata. A jeśli chodzi o te kokosy… ktoś tu chyba zapomniał o pieniądzach, jakie zarabiają różni szarlatani wciskający zdesperowanym ludziom alternatywne metody leczenia.
Cóż faktycznie, z ludzkością nie jest źle, dlatego, że całe pokolenia lekarzy i naukowców walczyły o to, by wypracować jakieś metody zwalczania dręczących nas chorób, wskutek czego nasz gatunek rozplenił się aż za bardzo. Zatem może poprzez to, że ludzie sami się odwracają od zdobyczy nauki – po prostu wkracza mechanizm autoregulacji w przyrodzie? Po przeczytaniu tego wszystkiego mam wrażenie, że ludzkość, niczym pawie, pada tutaj ofiarą własnej ewolucji. Słyszę chichot matki natury.
Gatunek: literatura faktu
Moja ocena: 5,5/6
Seth Mnookin, Wirus paniki, Wyd.Czarne, 2019
Komentarze
Prześlij komentarz