Wiosna zaginionych

Naomi Wolf pisze, że kobieta umiera dwa razy: pierwszy raz, kiedy się starzeje i przestaje być widzialna dla reszty społeczeństwa, wypada z rynku matrymonialnego, jak również urodowego. Powierzanie głównej roli powieści takiej bohaterce nie jest zbyt popularne, a to właśnie czyni Anna Kańtoch w Wiośnie Zaginionych. Krystyna jednak nie jest typową niezdarną staruszką chodzącą po lekarzach i cierpiącą na demencję, nie ma też nic wspólnego z humorystycznym przedstawieniem starszej kobiety, jakie znajdziemy w książce Kółko się pani urwało. Jest żwawą 70-latką, emerytowaną policjantką, która z niejednego pieca jadła i niejedno widziała. Zostaje ona przez swoich byłych kolegów wciągnięta w śledztwo – trochę na własne życzenie – dotyczące sąsiada, starszego, samotnie mieszkającego pana. Traf chce, że Krystyna rozpoznaje w nim znajomego z młodości, zamieszanego w zaginięcie jej brata.

 

Uwielbiam kryminały Anny Kańtoch. Łaskę, Wiarę i Pokutę pochłonęłam, uważam że to jedne z najlepszych polskich wypustów w tym gatunku literackim. Nie dosyć, że z ciekawą intrygą, to jeszcze z niesamowitym klimatem. I taka też jest najnowsza powieść Kańtoch, początek kolejnej trylogii. Zacznijmy od nietypowej bohaterki. Fakt, że została nią starsza osoba uważam za pochwałę doświadczenia życiowego w dobie kultu młodości – jakże to inne od tych wszystkich policjantów i detektywów (płci obojga), co to zabili go i uciekł. Krystyna jednak jest całkiem sprawna, jak na swój wiek, i potrafi dobrze kojarzyć fakty. Co więcej, świetnie orientuje się w nowoczesnych technologiach – Fejsbook, czy Messenger nie są jej straszne. I ich pomocą odkrywa więcej, niż jej koledzy, na swoją korzyść obracając właśnie to, o czym pisałam na wstępie – że dla społeczeństwa jest niewidzialna. Nieszkodliwa starsza pani. Zarazem widoczny jest też osobisty wątek bohaterki, która dokonuje próby krytycznego spojrzenia wstecz na swoje życie: Krystyna zdaje sobie sprawę, że nie była idealną matką, że zbyt dużo czasu poświęcała pracy, a teraz też nie jest babcią z prawdziwego zdarzenia. 


Gmatwająca się intryga to kolejny atut tej powieści - znajdziecie tu wiele zaskoczeń, pojawiają się coraz to nowe tropy, zagadka staje się coraz ciekawsza i trudna do rozwikłania, a atmosfera coraz bardziej niesamowita. Poza tym wszystko tu jest logicznie poukładane, a czytelnik dostaje crème de la crème – nie ma tu żadnych dłużyzn, zbędnych wątków.  

 

Wreszcie, niebywale ucieszyło mnie, że akcja powieści toczy się w Katowicach. Wszystkie wymienione w powieści ulice i inne elementy krajobrazu faktycznie istnieją. Fajne jest też to, że akcja jest mocno osadzona w rzeczywistości, np. bohaterka w pewnym momencie wspomina, że czyta najnowszą powieść Cherezińskiej, albo że jest prawdopodobnie ostatnią osobą, która używa Gadu Gadu ;) Ja tę książkę pochłonęłam.

 

Metryczka:
Gatunek: kryminał
Główny bohater: Krystyna Lesińska
Miejsce akcji: Polska 
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 400
Moja ocena: 6/6

 

Anna Kańtoch, Wiosna zaginionych, Wyd. Marginesy, 2020

 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później