Zaczyna się dobrze znaną legendą o pochodzeniu Gruzji: jak to Bóg rozdawał ludom ziemie, a kiedy już rozdał wszystko natknął się na odpoczywającego pod drzewem Gruzina i oddał mu ostatni kawałek - ten, który zachował dla siebie. Gruzja to piękny kraj, chciałabym tam pojechać. Wysokie, samotne góry, żyzne ziemie, ciepły klimat, ludzie pogodni i gościnni. To mogłaby więc być bardzo szczęśliwa historia. O rodzinie fabrykanta czekolady, któremu w początkach XX wieku bardzo dobrze się wiodło, urodziły mu się (z dwóch małżonek) cztery córki, w tym niepokorna, samodzielna Stazja i piękna Kristine. Stazja wyszła za mąż za porucznika armii rosyjskiej, Simona Jaszi, który ją zauroczył. Urodziła im się dwójka dzieci, Kostia i Kitty. To jednak nie jest szczęśliwa historia, bo rodzinie Jaszi przyszło żyć w naprawdę trudnych czasach. Przyszła rewolucja bolszewicka, terror stalinowski, II wojna światowa. To wszystko przewróciło świat Gruzinów do góry nogami, a ludzie, wtedy żyjący doświadczyli bardzo trudnych momentów. Nie sposób nie wzruszyć się, czytając o tym, co przydarzyło się Stazji i Kristinie oraz Kitty, a także innym ich krewnym. Odnosi się też wrażenie, że te złe fatum przynoszą mężczyźni: ciągle gdzieś na wojnie, nieobecni, poszukiwani przez tęskniące małżonki (albo i nie), albo też wszechmocni przywódcy, rządzący Związkiem Radzieckim, biorący sobie co tylko chcą, i siejący terror wśród Bogu ducha winnych mieszkańców.

Opowieść Nino Haratischwili  jest wyśmienicie skonstruowana: autorka gładko przechodzi przez kolejne wydarzenia, kreując prawdziwe, żywe postaci, nie zapominają też i o skrótowym nakreśleniu tła historycznego (czyniąc to w bardzo przystępnej formie), jak i stworzeniu atmosfery, w jakiej żyją nasi bohaterowie. Z jednej strony piękne krajobrazy, nieco egzotyczny klimat na przecięciu Europy i Azji, z drugiej panoszące się zło i brzydota, przynoszone głównie przez ludzi: tortury, przesłuchania, pobyt w łagrach, bezlitosne oblężenie Leningradu podczas II wojny światowej. Autorka potrafiła też oddać emocje, jakich doświadczają główni bohaterowie: wielkie miłości, ale także zawody, strach, czy pragnienie zemsty. Powieść rozpisana jest na kilka głosów (właściwie narratorka jest jedna, ale opowieść dotyczy równolegle kilku osób) i rozpięta praktycznie na cały kontynent, od kaukaskich ziem Gruzji, przez Moskwę i Leningrad aż do Pragi, Wiednia i Amsterdamu. Nie do końca tylko przemawiał do mnie wątek z tajemniczym przepisem na czekoladę do picia, która rzekomo miała przynosić nieszczęścia - nie widziałam powiązania, bo przecież wiadomo, że nieszczęścia, jakie dotknęły bohaterów książki były niezależne od nich i związane raczej z koniecznością dziejową. Tak czy inaczej jest to doskonała powieść, klasyczna w duchu (bez żadnych udziwnień i eksperymentów), kolejna też, która przychodzi do nas ze wschodu i czekam na drugą część sagi, podobnie jak czekam na kolejne części Silva rerum.

Metryczka:
Gatunek: powieść historyczna
Główny bohater: Stazja, Kostia, Kitty Jaszi
Miejsce akcji: Gruzja
Czas akcji: XX wiek
Ilość stron: 582
Moja ocena: 5,5/6

Nino Haratischwili, Ósme życie (dla Brilki), Wyd. Otwarte, 2016

Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka i w Wyzwaniu bibliotecznym 

Komentarze

  1. Widziałam w zapowiedział na wrzesień drugą część "Ósmego życia", do tej pory muszę nadrobić tą część. Swoją drogą ciekawe kiedy drugi tom Silva rerum, bo na nią też czekam.

    OdpowiedzUsuń
  2. "silva rerum" było cudne i też czekam na kontynuację. Wygląda na to, że "Ósmym życiem" powinnam się zainteresować nieco skuteczniej niż do tej pory. ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później