Bozzetto to szkic do fresku, stworzony na desce - tutaj ta nazwa odnosi się do szkicu sławnego Sądu Ostatecznego Michała Anioła. Podobno artysta przedstawił na nim twarze ówczesnego papieża, a także cesarza niemieckiego, czym przeciwstawił się panującym wówczas kanonom sztuki. Czy to jednak było wystarczającym powodem, by obciążyć obraz klątwą? Podobno bozzetto emanuje nadnaturalną siłą, a każdą osobę, która staje się właścicielem obrazu spotykają nieszczęścia. A w ciągu kilkuset lat, jakie minęły od jego stworzenia, bozzetto przeszło wiele. Trafiało w ręce m.in. francuskich rewolucjonistów i nazistów. Bohaterowie powieści stawiają sobie za cel oddać bozzetto Watykanowi, tak, aby zdjąć z niego klątwę. Jednak napotykają na niebezpiecznych przeciwników...

Do powieści tej oczywiście przyciągnął mnie temat przewodni, czyli sztuka i Michał Anioł, lecz czytając ją, miałam wrażenie, że mam do czynienia z nie do końca udanym naśladownictwem powieści Dana Browna. Właściwie to fabuła książki bardziej kojarzy się ze Szmaragdową tablicą, a już najbardziej przywodziła mi na myśl niemieckie filmy przygodowe, gdzie bohaterowie poszukują św. Graala/włóczni św. Maurycego/artefaktów Karola Wielkiego - a wszystko po to, by naziści mogli przejąć władzę nad światem. W Bozzetto też bowiem mamy bardzo rozbudowany wątek dotyczący organizacji, która współcześnie czci pamięć Adolfa Hitlera, realizuje założenia jego ideologii, a nawet pragnie przywrócić dyktatora do życia... A ma im posłużyć do tego bozzetto. Lansowana jest tutaj spiskowa teoria dziejów, wedle której Hitler wcale nie popełnił samobójstwa w 1945 roku, ale udało mu się uciec i przeżyć wojnę. Problem jednak w tym, że akcja Bozzetto za bardzo się ślimaczy, by móc nazwać ją udaną książką przygodową. Autorzy przytaczają zbyt wiele faktów, które potem okazują się do niczego niepotrzebne, zbyt wiele życiorysów ludzi, którzy potem nie odgrywają w powieści żadnej roli, zbyt dużo tu jest scen typu: panowie spotkali się w kawiarni i wypili kawę. Bohaterami powieści jest bowiem dwóch starszych panów, jeden Szwajcar, drugi Austriak, o których w zasadzie niewiele wiadomo, łącznie z tym, że niejasne jest do czego jednemu była potrzebna pomoc drugiego i skąd wziął się ten duet. Jeden z nich jest bogatym kolekcjonerem sztuki, a drugi prawnikiem. Bohaterowie przez większość czasu przemieszczają się tam i z powrotem między Szwajcarią, a Austrią, urządzając sobie spotkania w hotelach i restauracjach, z czego niewiele wynika.

Trudno w tej książce wyłowić jakiś wątek przewodni (zwłaszcza w jej pierwszej połowie), trudno powiedzieć o co tak naprawdę chodzi: o znalezienie bozzetta? - nie, ponieważ wiadomo, gdzie się znajduje - o jego zdobycie, czyli odkupienie od aktualnych właścicieli? - tak wydaje się na początku, gdzie autorzy poświęcają sporo miejsca opisaniu zawiłego sporu z właścicielem obrazu, po czym zupełnie porzucają ten wątek, a nabycie dzieła sztuki okazuje się bezproblemowe. Nie chodzi również o przedstawienie tytułowej klątwy i historii bozzetta - bo na ten temat znajdziemy tu niewiele. Co mnie oczywiście rozczarowało. Na pewno spodziewałam się, iż część powieści rozgrywać się będzie w czasach renesansu, jednak tak nie jest. Z powieści Dana Browna przynajmniej możemy się dowiedzieć tego i owego w temacie historii sztuki - tutaj ta kwestia jest ledwie liźnięta. Najwięcej miejsca właściwie autorzy poświęcają współczesnym nazistom i w drugiej połowie książki klaruje się sensacyjny związek z nimi związany. Tutaj też jednak miałam wrażenie, że jest akcja, ale nie ma uzasadnienia: po co ta akcja. W jaki niby sposób za pomocą obrazu ma być wskrzeszony Adolf Hitler? Tego autorzy nie wyjaśniają. Niejasne były też dla mnie motywacje jednego z bohaterów, który postanowił, że kupi bozzetto (za ogromną rzecz jasna sumę) i zupełnie bezinteresownie podaruje obraz Watykanowi. Ciśnie się na usta sarkastyczne pytanie: czyżby Watykan był taki biedny i nie stać go było na obraz?

Mam mieszane uczucia wobec tej powieści. Bozzetto stanowi dla mnie dziwaczną i nie do końca udaną mieszankę powieści przygodowej z  powieścią historyczną. Napotkać można w nim na wiele luk fabularnych, nie do końca przemyślane wątki, a także niepotrzebne dłużyzny. Nadto powieść napisana jest momentami suchym, prawniczym językiem, przypominającym sprawozdanie, a nie beletrystykę, tak jakby autorzy nie mogli się zdecydować co piszą, albo zapominali o tym, że ma to być beletrystyka, i to beletrystyka z gatunku sensacji; występują tu słowa takie jak kwerenda (wielokrotnie), prawo własności, prowizja, proweniencja. Oczywiście, jeśli wziąć pod uwagę, iż Bozzetto zostało napisane przez dwóch amatorów (o niemożliwych do spamiętania nazwiskach) - dziwnym trafem jednego szwajcarskiego kolekcjonera sztuki i jednego austriackiego adwokata ;) - to jest ono i tak nadspodziewanie dobre ;)

Metryczka:
Gatunek: powieść sensacyjna
Główny bohater: Hans Albert Bilgrin i Maximilian Pruckner
Miejsce akcji: Szwajcaria/Austria
Czas akcji: współcześnie 
Ilość stron: 544
Moja ocena: 4/6

Hermann Alexander Beyeler, Gerd J. Schneeweis, Bozzetto. Klątwa, Wyd. Arkady, 2016

Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka i w Wyzwaniu bibliotecznym 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później