Kobieta, która wymyśliła piękno

Helena Rubinstein, twórczyni jednego z pierwszych imperiów kosmetycznych, urodziła się w wielodzietnej żydowskiej rodzinie na krakowskim Kazimierzu. Zawsze mnie zastanawiało to, jak tej biednej Polce-Żydówce udało się osiągnąć taki sukces. Z racji biedy i pochodzenia stała na z góry straconej pozycji, a jako kobieta była nikim. Tymczasem Helena (wtedy jeszcze Chaja) nie chciała wyjść za mąż. Nie odpowiadali jej kandydaci podsuwani co i rusz przez rodzinę ogarniętą obsesją na tym punkcie, by Helenę i jej siostry wydać za mąż. Nie chciała zostać wpędzona w odwieczny kołowrót: dom, dzieci. Uciekając przed swoim przeznaczeniem wyjechała do swoich krewnych w Wiedniu. Tam przez pewien czas pomagała im w prowadzeniu rodzinnego interesu, aż do czasu, kiedy ci postanowili się wyprowadzić. A Helenę wysłać do jej wujów, do dalekiej Australii. Jak na samotną młodą kobietę pod koniec XIX wieku, taka podróż to było naprawdę coś. Dziewczyna zabrała ze sobą kilka słoiczków kremu, który aplikowała zawsze jej matka, instruująca córki, jak dbać o urodę. Krem był wyrabiany przez jednego z krakowskich aptekarzy. W Australii Helena obserwując cery zniszczone przez słońce i wiatr, wpadła na pomysł, że może ów krem sama produkować i sprzedawać. To tam powstały jej pierwsze "salony". Nie od razu wszakże  - liczyła na inne życie, a wylądowała na głębokiej prowincji, gdzie jej egzystencja wcale nie była lepsza od tej w Polsce. Tęskniła za rodziną, było jej bardzo trudno przywyknąć do australijskiego klimatu i mało sympatycznych wujków - i marzyła, by się z tamtego kręgu wydostać. Udało się. Krem Heleny zrobił furorę, a ona stopniowo powiększała swój biznes, aż zawojowała świat: Londyn, Paryż, potem przyszedł czas na Amerykę. Wszystko to Helena zawdzięczała właściwie swojej pracy, a także - niewątpliwie - talentowi biznesowemu. Wiedziała czego pragną kobiety i robiła wszystko, by wyjść naprzeciwko ich oczekiwaniom i je zaspokoić. Była mistrzynią marketingu. Historia ta jest o tyle niesamowita, że przecież były to czasy - początki XX wieku - kiedy kobiety nie pracowały, nie zarabiały na siebie, nie zakładały firm. Emancypacja dopiero raczkowała. Tymczasem Helena wszystko zawdzięcza sobie, nigdy nie miała żadnego mężczyzny, który by ją "sponsorował" (tak jak zaczynała chociażby Chanel), długo nie myślała w ogóle o zamążpójściu, a kiedy wreszcie się z kimś związała - to ona utrzymywała swojego męża, była już bowiem wtedy potężna i bogata.

Helena Rubinstein nazywana jest kobietą, która wymyśliła piękno dlatego, że była jedną z prekursorek panującego do dziś kultu urody. Głosiła, że uroda kobiety zależy od niej samej, że trzeba o nią dbać, między innymi stosując odpowiednie kosmetyki, ale także stosując różne zabiegi kosmetyczne, masaże, dietę, uprawiając sport. To właśnie z takiego podejścia zrodził się ogromny przemysł kosmetyczny, którego de facto dziś jesteśmy niewolnicami. Również w tamtych czasach wszedł do powszechnego użytku makijaż - przedtem malowanie się siało zgorszenie, uważano, że przystoi ono tylko aktorkom i ... prostytutkom. Jako dopełnienie urodowego przemysłu pojawiły się przeróżne czasopisma lansujące najnowsze trendy w modzie i urodzie. Rubinstein doskonale się w to wstrzeliła. Jej największą - znienawidzoną - rywalką - była Elisabeth Arden, potem pojawiła się też Estee Lauder (również Żydówka), Revlon i inne nazwiska, które stworzyły znane nam dziś firmy. Rubinstein stawiała na luksus - sprzedawała swoje kosmetyki w pięknych salonach - i tak właściwie pozostało do dziś. Twórczyni tego imperium słynęła z wydawania ogromnych sum na wyposażanie wnętrz, ozdabianie ich nie tylko drogimi meblami, ale i dziełami sztuki. Obracała się w artystycznych kręgach, znała wielu pisarzy, aktorów, malarzy, rzeźbiarzy, wielu namalowało jej portrety, łącznie z Picassem. Zatem jej zmysł biznesowy przejawiał się nie tylko w rozwijaniu firmy, ale i w inwestowaniu w sztukę.  

Źródło
Prywatnie Helena Rubinstein nie była oczywiście najmilszą osóbką. Musiała być twarda i silna, by dojść do tego, do czego doszła. Była apodyktyczna, porywcza, skąpa, nie umiała okazywać uczuć, ale też dbała o swoją rodzinę, była wspaniałomyślna, wielu ludziom pomagała. Uwielbiała biżuterię i stroje; za jednym zamachem potrafiła wydać tysiące na sukienki, buty i torebki, które potem zapychały jej garderobę. Autorka biografii pokazuje, jak Rubinstein kreowała swoją legendę - jak upiększała fakty, koloryzowała swój życiorys (opowiadając np. że wywodzi się z zamożnej rodziny albo, że ukończyła medycynę), odmładzała się. Fakt, że miała mnóstwo energii nawet w podeszłym wieku, pracowała do osiemdziesiątki, a dożyła prawie setki. W wieku 87 lat poleciała jeszcze do Moskwy reprezentować Francję na targach kosmetycznych. Zostawiła po sobie majątek 100 mln dolarów. Osobowość na miarę Chanel, czy też Grety Garbo. Niestety biografia Rubinstein potwierdza, że bycie geniuszem i osiąganie sukcesów na niwie zawodowej rzadko idzie w parze ze szczęściem w sferze osobistej - trudny charakter wybitnych ludzi często wyklucza łatwe współżycie z innymi ludźmi. 

Choć Michele Fitoussi nie ustrzegła się błędów (np. pisze, że Uniwersytet Jagielloński to najstarsza uczelnia na świecie), to książka jej pióra jest fascynująca. Poza życiorysem Heleny Rubinstein jest ona bowiem także rajdem po czasach, w jakich żyła ta bohaterka - a czasy to były zaiste ciekawe. Przeżyła przecież Rubinstein dwie wojny światowe i ogromne przemiany obyczajowe (do których też się przyłożyła). Francuska dziennikarka doskonale kreuje atmosferę tamtych czasów, tło obyczajowe, pokazuje, jak wyglądał ówczesny Kraków, Melbourne, Paryż, czy Nowy Jork. Jeśli do tego dołoży się całą bohemę artystyczną, wśród której Helena bywała, to otrzymuje się książkę kipiącą wręcz sztuką i tytułowym pięknem - w różnych odsłonach. Książka napakowana jest faktami i detalami, przeszkadza w niej jednak niechlujstwo językowe - mieszanie czasów, raz teraźniejszy, raz przeszły, nawet w jednym zdaniu.

Metryczka:
Gatunek: biografia 
Główny bohater: Helena Rubinstein
Miejsce akcji: Australia/Francja/Stany Zjednoczone
Czas akcji: XX wiek
Ilość stron: 312
Moja ocena: 4,5/6

Michele Fitoussi, Helena Rubinstein. Kobieta, która wymyśliła piękno, Wyd. Muza, 2012

Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później