Co ja wiem o Baskach? Tylko tyle, że jest to naród zamieszkujący północne tereny Hiszpanii i zgłaszający separatystyczne roszczenia. A z czym mi się kojarzy nazwa Guernica? Ze słynnym obrazem Pabla Picassa. Tyle wiedziałam, zanim wzięłam do ręki powieść Dave'a Bolinga Guernica. Książka ta, której akcja rozgrywa się w pierwszej połowie XX wieku jest typową sagą rodzinną, oś której stanowi rodzina Ansotequich. To postacie fikcyjne, lecz ich losy są zgrabnie wplecione w wydarzenia autentyczne. 

Powieść Bolinga umiejscowiona została wśród Basków i bardzo kolorowo opowiada o ich życiu.  100 lat temu było ono dosyć ubogie, ale za to radosne. Baskowie od dawien dawna czuli się narodem o zupełnie odrębnej tożsamości od Hiszpanów, pielęgnowali swoje tradycje, własny język, własne tańce, ubiory, starając się jednocześnie nie wadzić nikomu. Do czasu, kiedy zmuszeni zostali odgórnie, przez rządy Franco, do zasymilowania się z Hiszpanami. Guernica to historyczne baskijskie miasteczko, o dużym znaczeniu dla tego narodu, tragicznie doświadczone podczas wojny domowej. Stało się ono celem bezprzykładnego, brutalnego ataku niemieckiego lotnictwa, sprzymierzonego z wojskami Franco. Bombardowanie pociągnęło za sobą wiele ofiar wśród ludności cywilnej, a miasto zostało właściwie zrównane z ziemią. Ten właśnie atak zainspirował Picassa do wykonania dzieła zatytułowanego Guernica.

O ile zawsze narzekam, jeśli w powieści znajduje się zbyt dużo nudnej polityki, o tyle tutaj autor chyba przesadził w drugą stronę – czytelnik pozostaje w zupełnej nieświadomości istotnych wydarzeń politycznych, mających miejsce w Hiszpanii w tamtych czasach. W którymś momencie dowiadujemy się, że wybuchła wojna, ale jaka to wojna i właściwie o co w niej chodzi – nie wiadomo. Działania wojenne zresztą nie dotykają tak bardzo mieszkańców Guernici, aż do feralnego bombardowania. Moim zdaniem jednak brakuje w powieści owego tła politycznego, tak jakby autor zakładał, iż jest ono wszystkim czytelnikom doskonale znane. To jednak jest drobny mankament, nie utrudniający zbytnio odbioru powieści, a kto chce poszerzyć swoją wiedzę może zawsze sięgnąć do zasobów światowej sieci. Nawiasem mówiąc, na kartach Guernici spotykamy również postacie autentyczne, chociażby samego Picassa. Moim zdaniem jednak zabieg ten jest niepotrzebny, bo postaci te grają zupełnie marginalną rolę i ich wątki niczego do powieści nie wnoszą.
Można by rzec – książka, jakich wiele, lecz Guernica urzekła mnie wartką akcją, poplątanymi dziejami rodzinnymi, ale także swoim ciepłem i małomiasteczkowym klimatem z odrobiną realizmu magicznego. Tu śmiech przeplata się z łzami, życiowe dramaty z nadzieją na lepsze jutro. To co jest najważniejsze, to miłość i rodzina, ale także przywiązanie do ziemi, do tego miejsca pod słońcem, które przydzielił Baskom Bóg. Przy czytaniu książki, w miarę jak poznajemy Ansotequich, coraz bardziej się z nimi zżywamy, nabierany do nich sympatii, rośnie napięcie - niestety czytelnik ma od samego początku świadomość, że ta rodzinna idylla zmierza do tragicznego finału, po którym już nic nie będzie takie samo... Duży plus należy dać autorowi za zakończenie, które mnie zaskoczyło – a to ostatnio rzadko się zdarza!

Wydaje mi się, że Guernica – jako lektura – przeszła raczej niezauważona, zginęła gdzieś w masie wydawanych pozycji, w której nie zawsze promowane są wartościowe książki. Zwłaszcza Albatros nie zawraca sobie tym głowy, wypuszczając książki hurtowo wręcz. A szkoda, bo powieść ta jest warta zwrócenia nań uwagi: jest hołdem złożonym mało znanej kulturze baskijskiej, a jednocześnie emanuje ciepłem i pozytywnym nastawieniem do tego, co zsyła nam los.

Dave Boling, Guernica, Wyd. Albatros, 2012

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później