Będąc dorosłymi przywykliśmy już do pewnych sytuacji, do tego, że “jest jak jest”. Dziecko patrzy na to świeżym wzrokiem. Nie rozumie. Albo stara się zrozumieć, ale tłumaczy to sobie w dziwny, dziecięcy sposób. Na przykład o przemoc doświadczaną od najbliższych obwinia samo siebie. Tak rodzą się traumy, mające źródła w dzieciństwie. Umysł dziecka jest bardzo plastyczny, a zarazem kruchy i delikatny, więc dzieci chłoną zarówno dobro, jak i zło. Myślę też, że prawdziwa tragedia jest wtedy, kiedy do tego dziecka, które myśli jeszcze w trochę magiczny sposób, wydaje mu się, że może coś zrobić, żeby zmienić złą rzeczywistość - dociera, że nic z tego. Że takie właśnie jest “prawdziwe życie”. Że życie to nie bajka. To jest koniec dzieciństwa. Internalizujemy sobie na dobre wszystkie dorosłe uprzedzenia i stereotypy, jak np. to że dziewczynka jest gorsza od chłopca, że mężczyźni to, a kobiety tamto, że generalnie istnieją lepsze i gorsze kategorie ludzi… Najgorsze jest jednak wtedy, kiedy przyswajamy sobie, iż jedyną rzeczą, którą możemy zrobić to się przystosować, bo z otaczającą nas rzeczywistością nie możemy wygrać. Zapominamy, że tą rzeczywistość tworzymy sobie my sami - my, to znaczy ludzkość. I jeśli jest to piekło na ziemi, pełne przemocy, to najczęściej właśnie z powodu innych ludzi. Którzy albo uznali, że nie ma sensu walczyć, albo jako sposobu na przetrwanie i radzenie sobie z problemami, nauczyli się agresji i przemocy. Ofiary i oprawcy. Ale też możemy podjąć inną decyzję, tyle, że ta trzecia droga jest najtrudniejsza.


Pewnych rzeczy nie da się zaakceptować. Inaczej człowiek umiera.

Powieść Adeline Dieudonne pokazuje to w bardzo skondensowany i dosadny sposób. Zwięzła forma,  krótkie, wręcz żołnierskie zdania, zarazem ciężkie znaczeniowo. Pewien dysonans wywołuje fakt, że te słowa są wkładane w usta dziewczynki, a dzieci nie posługują się takim językiem. Z drugiej strony, Dieudonne analizuje dosyć prymitywne, pierwotne emocje i instynkty, targające człowiekiem, jak strach czy pożądanie, co z kolei może odzwierciedlać emocjonalność dziecka, niedojrzałą przecież. Myślę, że każda powieść dla dorosłych, gdzie wydarzenia opisane są z perspektywy dziecka robi na odbiorcach duże wrażenie. Przychodzi mi tu na myśl na przykład Żywica. Brak owijania w bawełnę, także w przypadku przemocy fizycznej stosowanej przez ojca głównej bohaterki oraz jego niczym niesprowokowanego okrucieństwa, sprawia, że czujemy się walnięci obuchem w łeb. To jest okropna historia. Kontrastem dla przemocowego ojca oczywiście jest matka - postrzegana przez narratorkę jako bezwolna istota, ale która, co ciekawe kocha zwierzęta. 

Dieudonne doskonale opisuje mechanizm stawania się katem i ofiarą. Ale zastanówmy się - takie jest “prawdziwe życie”, takie historie dzieją się wokół nas, tacy ludzie żyją wokół nas, karę za zbrodnie jednych ponosi ktoś inny. A my, by poczuć się "wstrząśnięci i zmieszani" potrzebujemy fikcyjnej opowieści zawartej na kartach książki…

Metryczka:
Gatunek: beletrystyka
Główny bohater: dorastająca dziewczynka
Miejsce akcji: ?
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 208
Moja ocena: 5/6

Adeline Dieudonne, Prawdziwe życie, Wydawnictwo Znak Literanova, 2020

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później