Śmierć wisi w powietrzu

Dosłownie. Problem zanieczyszczonego powietrza dobrze znamy w naszych miastach, zwłaszcza zimą. W ostatnich latach sporo się o tym mówi, ale przedtem – nie pamiętam, by kogokolwiek to zajmowało. Tymczasem smog to cichy zabójca – ludzie umierają wskutek problemów z układem oddechowym – ale jakoś nikt specjalnie się tym nie przejmuje. Londyn zmagał się ze smogiem już od XIX wieku – słynna „londyńska mgła”, obecna np. w literaturze, to nic innego jak paskudny smog wywołany głównie przez dym z domów ogrzewanych węglem bardzo niskiej jakości. W roku 1952 tego typu smog zabił kilka tysięcy ludzi – i dopiero wtedy Brytyjczycy podjęli jakieś działania, aby wyeliminować ten problem. Lektura ta jest bardzo pouczająca – pokazuje, że schemat działania decydentów w kwestii jakiegoś problemu, z którym zmagają się ludzie - nie zmienił się nic, a nic, od tamtych czasów. Najpierw próby zignorowania problemu, indolencja, odraczanie działań, wymówki, że jakiekolwiek rozwiązania byłyby zbyt drogie i uciążliwe. Pieniądz ważniejszy, niż zdrowie i życie ludzi. Podłej jakości węgiel? – ależ skąd, świetnie się sprawdza. Wprowadzanie jakichś środków zastępczych. Zrzucanie problemu na zwykłych obywateli - niech sami się chronią, albo nie palą tyle… Jeśli sprawa nie jest nagła i spektakularna, najlepiej rozwiązanie przeciągać w nieskończoność, mnożąc komisje i raporty i tłumacząc się brakiem środków... Tak jest zawsze, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie ochrony środowiska. I dziś również, kiedy nad głową wisi nam katastrofa klimatyczna – my wszyscy zachowujemy się, jak ówczesny rząd brytyjski: udajemy, że problemu nie ma, że to wymysły ekologów, że mamy dużo czasu, żeby powoli wprowadzać jakieś zmiany, a póki co nas na nie nie stać, że są ważniejsze problemy, że te zmiany, o których się tyle mówi nastąpią kiedyś tam, w bliżej nieokreślonej przyszłości… 

 

Książka ta na pewno nie jest nudna, wręcz przeciwnie – jest ona tak ciekawa, na ile może być opowieść o smogu. Trzeba tylko pamiętać, że nie jest to powieść sensacyjna, a literatura faktu. Trochę może autorka przesadziła z długością opisów owej zabójczej mgły, w tym dymu i sadzy brudzącej wszystko dookoła – te opisy, choć obrazowe, to snują się tu i snują… W dużej mierze jest to też opowieść o powojennej Wielkiej Brytanii, dosyć ponura w swojej wymowie. Inna sprawa, że dołączenie do tej narracji historii seryjnego mordercy jest faktycznie nieco niezrozumiałe, gdyż te dwa wątki nie mają ze sobą nic wspólnego, poza zbieżnością czasową. Może autorka chciała urozmaicić ten smogowy wątek? Ale przez taki zabieg odnoszę wrażenie, jakby ona sama ugięła się pod wrażeniem, że przecież sam smog nie jest tak interesujący jak grasujący pod jego osłoną morderca – i że tysiące ofiar smogu wywołują mniejsze poruszenie, niż kilka ofiar potwora w ludzkiej skórze. 

 

Metryczka:
Gatunek: literatura faktu
Główny bohater: smog i seryjny morderca
Miejsce akcji: Londyn
Czas akcji: lata 50-te XX wieku
Ilość stron: 330

Moja ocena: 4/6


Kate Winkler Dawson, Śmierć wisi w powietrzu, Wyd. Czarna Owca, 2019

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później