Nowy Jork. Od Mannahatty do Ground Zero

Źródło
Wyjątkowo długo ta książka leżała u mnie na półce (jak na standardy książek bibliotecznych) - jakoś nie miałam nastroju na czytanie literatury faktu i to jeszcze poświęconej miejskiemu molochowi. Takiemu, jakim jest Nowy Jork. Miasto, które samo w sobie urosło do rangi symbolu. Wielokulturowości, nowoczesności, sukcesu, pieniędzy. Twardej szkoły życia, ruchu, zmiany, pędu, blichtru, autoprezentacji. Mówi się, że w Nowym Jorku nic nie trwa zbyt długo - nie opierają się temu nawet budynki, które wydawałyby się, że przeszły już do jego historii. Historię ma się tutaj w głębokim poważaniu. Liczy się przyszłość, liczy się pragmatyzm, biznes. Mówi się też, że Nowy Jork to stan świadomości. Miasto ukochane i opiewane przez wielu, w filmach, książkach, jak chociażby w czytanej przeze mnie niedawno Zimowej opowieści. Dla mnie jednak twór obcy i daleki; stwierdziłam nawet, że z tych kilku książek o Nowym Jorku, jakie czytałam, o żadnej nie chciało mi się skrobnąć opinii - o Nowym Jorku. Od  Mannahatty do Ground Zero również początkowo nie miałam zamiaru pisać. Kiedy wreszcie wzięłam do ręki reportaż Magdaleny Rittenhouse zachwyciłam się precyzją pióra oraz mnóstwem wiedzy, którą mogłam powziąć dzięki autorce. Właściwie to nie reportaż, a bardziej porządny kawałek eseju. Sklejony z wędrówek autorki po Wielkim Jabłku, poznawania jej nowego domu oraz wielu faktów i ciekawostek dotyczących tego miasta. Począwszy od odkrycia przytulnej zatoki przez holenderskiego żeglarza, Henry'ego Hudsona, pozyskania wyspy Mannahatty, rozwój portu i handlu, Wielką Depresję, po 11 września 2001. Magdalena Rittenhouse podejmuje praktycznie wszystkie tematy typowe dla Nowego Jorku, z punktu widzenia kogoś, kto jest tym miastem zainteresowany i chciałby się czegoś dowiedzieć o jego historii. Znajdziemy tu zatem m.in. rozdział o Wall Street, o budowie Mostu Brooklyńskiego i słynnych wieżowców, o Central Parku, o Grand Central, o Broadway'u i Times Square. Jest i o niesławnych czynszówkach, dzielnicach nędzy oraz próbach zmiany przestrzeni miejskiej. Wreszcie bohaterami są ludzie, którzy przyczynili się do budowy tego "amerykańskiego snu". Wiedza o Nowym Jorku w pigułce.

Twarde fakty w Nowym Jorku są przeplatane momentami liryzmu i zadumy nad fenomenem Wielkiego Jabłka. Jest w tym takie typowe zadziwienie, fascynacja tym miastem, jakie dotyka każdego, kto się w nim nie urodził (tak myślę, bo sama w Nowym Jorku nie byłam): że jest ono tak ogromne, dynamiczne, pulsujące życiem. Wydawałoby się niezniszczalne i nie do ogarnięcia. Autorka zadaje sobie pytanie: to naprawdę jest moje miasto? Czy ono kiedykolwiek będzie moje? Czy to da się oswoić? Jakże inny jest jednak Nowy Jork od egzaltowanej i fantastycznej powieści Marka Helprina. Jakże rzeczowy, zaciekawiający i inspirujący czytelnika (chociażby do poszukiwania zdjęć miejsc, o których mowa w książce). Zdaję sobie sprawę, że takich książek o Nowym Jorku  można by jeszcze napisać kilka i temat chyba nadal pozostałby niewyczerpany; reportaż ten dotyczy raczej miejsc i faktów najbardziej znanych, niż nowojorskich sekretów. Tym niemniej to, co zrobiła Magdalena Rittenhouse to klasa sama w sobie. Z reguły tego typu książki reportażowo-przewodnikowo-wspomnieniowe trochę mnie nużą - z Nowym Jorkiem. Od  Mannahatty do Ground Zero nie miałam tego problemu. Może nie do końca jestem pod urokiem samego Nowego Jorku, bo od wielkich miast wolę przyrodę, lecz na pewno zauroczyło mnie pióro autorki. Jej umiejętność obserwacji i opisania tego, co najistotniejsze, w sposób całkowicie pochłaniający uwagę. Mam nadzieję, że autorka jeszcze coś napisze, niekoniecznie o Wielkim Jabłku.

Metryczka:
Gatunek: literatura faktu
Główny bohater: Nowy Jork
Miejsce akcji: Nowy Jork
Czas akcji: dawniej i współcześnie
Ilość stron: 400
Moja ocena: 6/6

Magdalena Rittenhouse, Nowy Jork. Od  Mannahatty do Ground Zero, Wyd. Czarne, 2013

Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka  oraz Czytam opasłe tomiska 

Komentarze

  1. Mnie również na co dzień nużą podobne książki, ale skoro mówisz, że ta jest inna, to może się skuszę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio przeglądałam tę książkę w księgarni. Nie byłam pewna, a po Twojej recenzji wiem, że ją kupię. Marze o wyprawie do Nowego Yorku i mam nadzieję, że niebawem mi się to uda.
    Takiej lektury potrzebuję - lirycznej i skupiającej się na faktach. Niezły mariaż :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To może do kompletu przeczytaj "Nowy Jork" Eisnera? Polecam, mistrzowski komiks.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później