Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta

W 1868 roku cesarz Mutsuhito postanowił zakończyć trwającą 200 lat politykę izolacji Japonii i otworzyć jej granice. Cofnijmy się jednak o 69 lat. Stoimy u progu 1800 roku, Japonia jest nadal zamkniętą wyspą, rządzoną przez shogunów. Chrześcijaństwo jako obca religia jest zakazane, chrześcijanie japońscy prześladowani. Obcokrajowcy nie mają wstępu do tego kraju, także Japończycy mają zakaz wyjeżdżania z wysp pod karą śmierci. Jedynym miejscem kontaktów handlowych z resztą świata jest faktoria na sztucznej wyspie Dejima, usytuowanej w zatoce Nagasaki, do której wpływać mogą wyłącznie kompanie holenderskie. To właśnie tam prowadzi nas David Mitchell, rozpoczynając swoją powieść. Młody kancelista Jacob de Zoet wyjechał do kolonii, mając nadzieję na rychłe wzbogacenie się. W Dejimie otrzymuje zadanie uporządkowania ksiąg handlowych i odkrywa przy tej okazji rozliczne przekręty finansowe. Niezbyt mu się to wszystko podoba: zapyziała wysepka, dziwny kraj i dziwne obyczaje, wzajemna wrogość i rywalizacja pomiędzy holenderskimi urzędnikami, wszędzie szpiedzy Shoguna, sprawdzający czy aby ludzie z Zachodu nie przemycają czegoś i nie nawiązują podejrzanych kontaktów, a do tego dręcząca de Zoeta tęsknota za narzeczoną... Bohater rychło rozumie, że zdobycie spodziewanego majątku nie będzie wcale takie szybkie, ani proste, a w Japonii może go spotkać wiele nieprzyjemności. Czuje, że utknął w miejscu, w którym wcale nie chce być. Kiedy wejdziesz między wrony.... Jacob nie chce krakać, jak i one. Nie chce zacząć kraść i oszukiwać, jak wszyscy inni. Tym samym staje się outsiderem wśród swoich rodaków, z kolei dla tubylców jest tylko jednym z wielu dziwnych cudzoziemskich przybyszy. W dodatku jego uwagę przyciąga japońska dziewczyna, akuszerka Orito, a on nie wie, jak się do niej zbliżyć. Nieopatrznie w ten sposób wplątuje się w intrygę o jakiej mu się nawet nie śniło...

David Mitchell zabiera nas do Japonii shogunów i samurajów, ale mrocznej, odmiennej od sielankowych (historycznych) o niej wyobrażeń. Ten kraj czuć zgnilizną. Kiedyś Japonią rządzili szlachcice i samurajowie... (...) Ale teraz rządzą nią Podstęp, Chciwość, Korupcja i Żądza. Rządy shogunów wydają się przestarzałe, a poza tym sprzyjają uciskowi ludu. Władza absolutna demoralizuje absolutnie. Urzędnicy są skorumpowani, podobnie jak Holendrzy, którzy zapewnili sobie monopol na kontakty handlowe z Krajem Kwitnących Wiśni. Wszędzie toczą się jakieś intrygi, kłamstwa i matactwa. Na domiar złego niektórzy z wysoko postawionych oficjeli dopuszczają się strasznych praktyk na ludziach, a sprawiedliwość raczej nie ma szans ich dosięgnąć. U wybrzeży Japonii zaś pojawiają się obce statki, nie tylko holenderskie; naciski na skończenie z izolacją są coraz większe. 

Źródło
Przyznaję, że początkowo Tysiąc jesieni - książka przez wiele osób uznana na jedną z najlepszych lektur 2014 roku -  mnie nie porwała. Fabuła powieści rozpoczyna się w holenderskiej faktorii i obraca się głównie wokół jej pracowników i interesów, w jakie są zamieszani. Autor skupia się na pokazaniu skomplikowanych relacji łączących Holendrów z tubylcami. Warunki życia na przełomie XVIII i XIX wieku odwzorowane są przed Mitchella w naturalistyczny sposób. Brud, choroby, w tym choroby weneryczne, bieda, mrożące krew w żyłach zabiegi "medyczne". Bohaterowie opowieści ewidentnie cierpią na deficyt pozytywnych cech, tu toczy się walka o przetrwanie. Tym staje się pobyt de Zoeta na Dejimie. Toczy się to leniwie i raczej nie nazwalibyśmy w tym momencie książki powieścią przygodową. Obserwujemy wewnętrzne zmagania człowieka, który chce pozostać uczciwy w zdeprawowanym świecie. Dobrze go rozumiałam... Dramatycznie robi się dopiero wtedy, gdy na scenę wkraczają Brytyjczycy, chcący złupić Dejimę i przywożący wieści, które wywracają życie Holendrów do góry nogami. Znacznie bardziej jednak od perypetii tytułowego bohatera zaciekawiła mnie opowieść o Orito, prowadząca z Dejimy w głąb Japonii, zapuszczając się w mroczne rejony ludzkiego szaleństwa i będąca przerażającą historią o zniewoleniu kobiet oraz wykluczeniu społecznym. Nie tylko zresztą kobiety są zniewolone. Japończycy tkwią w klatce, do której sami się zamknęli, ograniczani nie tylko przez morze, ale również przez szereg drobiazgowych zasad współżycia społecznego. Wydają się więźniami hierarchii społecznej, wierzeń i zasad. Ich życie w zasadzie jest przez nie z góry zdeterminowane. Uczucia się nie liczą. Obcokrajowcy, tacy jak de Zoet nie mają do tego świata wstępu, mogą tylko go bezsilnie obserwować. Na mariaż dwóch kultur nie ma szans. To tylko potęguje dramatyzm sytuacji, w której znalazł się de Zoet. To w tym wątku objawia się prawdziwa Japonia ery Edo: są pilnie strzeżone tajemnice, zdrady, skrytobójstwa i tylko honoru jakby brakuje... 

David Mitchell prezentuje specyficzny styl pisania. Operuje piórem, niczym samurajskim mieczem: cięcia są ostre i precyzyjne. Zachwyca prostota i celność języka pisarza. Niektóre zdania wprost zapierają dech w piersiach. A niektóre naprawdę potrafią zaskoczyć. Jednocześnie jest w tej prozie spora doza subtelności, niejednoznaczności: wiele rzeczy nie jest powiedzianych wprost, kryje się za aluzjami, sekretami, pomiędzy słowami. Tak jak Japonia: dla człowieka z Zachodu nigdy do końca nie zrozumiała. Na oklaski zasługuje zakończenie powieści, w którym pisarz ukazuje z perspektywy cały dramat, jaki się rozegrał pomiędzy jej bohaterami oraz jego konsekwencje. Powieść kończy się mocnym, chwytającym za gardło akcentem, gwarantując, że na długo pozostanie w pamięci czytelnika. Nie wiem, czy udało mi się opisać moje wrażenia w taki sposób, by Was zachęcić do przeczytania Tysiąca jesieni, bo mam poczucie, że coś ważnego mi umknęło; książka Mitchella jest zbyt misterna. Ale mogę powiedzieć, że te cztery wieczory, jakie spędziłam w XVIII-wiecznej Japonii były wieczorami magicznymi. Przeniosłam się dzięki nim do zupełnie innego świata - a czy nie o to chodzi w literaturze?

Metryczka:
Gatunek: powieść historyczna
Główny bohater: Jacob de Zoet
Miejsce akcji: Japonia
Czas akcji: 1799-1811
Cytat: nasza miłość jest jak ta sake: picie, noc radości, ale rano zimno, boli głowa i brzuch.
Moja ocena: 6/6
  
David Mitchell, Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta, Wyd. MAG, 2013  

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska (617 str.) oraz idealnie wpasowała się w styczniowe wyzwanie Grunt to okładka

Komentarze

  1. Ciekawe czasy i niesamowicie intrygujący kraj. Chętnie bym tę książkę przeczytała. Uwielbiam takie powieści, które przenoszą czytelnika do świata w nich opisywanego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie o to chodzi w literaturze :) "Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta" jest na mojej liście 12 książek do przeczytania w tym roku i chyba ułatwiłaś mi wybór książki na luty :) W ogóle mam ochotę czytać ją już teraz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie byla to jedna z najlepszych lektur ubieglego roku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi zachęcająco, zwłaszcza fragment o języku pisarza. Lubię natykać się na zdania, które warto przeczytać uważnie i pozachwycać się nimi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wciąż trafiam na pozytywne recenzje tej książki, dlatego coraz bardziej mnie intryguje. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ależ ja jestem ciekawa tej książki, ale najpierw zapoznam się z "Atlasem chmur" bo to mam na półce, a nie mogłam przebrnąć przez początek

    OdpowiedzUsuń
  7. Czesc, wlasnie jestem po lekturze, ciagle zafascynowany szukam rencenzji/interpretacji tej powiesci. Bardzo fajna recenzja. Jak myslicie, dlaczego Brytyjczycy odpuscili?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później