Ukryta historia Vladimira Nabokova
Vladimir Nabokov uchodzi za jednego z najwybitniejszych pisarzy XX wieku, tymczasem mnie oprócz Lolity nie jest znane żadne inne jego dzieło. To znaczy nie tylko nie czytałam żadnej innej jego powieści, ale też nie znam też ich tytułów. Nie wiem o czym to świadczy, nie wiem też, czy w takiej sytuacji powinnam zaczynać poznanie pisarza od jego biografii, ale cóż...
Nabokowowi przyszło żyć w tzw. "ciekawych czasach". Urodził się w 1899 roku w Petersburgu, w rodzinie wysoko postawionego carskiego urzędnika. Jemu i jego rodzeństwu niczego nie brakowało, ani miłości rodziców, ani opieki guwernantek, ani zabawek. Kiedy Nabokov był nastolatek odziedziczył fortunę po zmarłym krewnym i byłby żył obrzydliwie bogaty, gdyby nie rewolucja... Rzecz jasna rodzina Nabokowów straciła wszystko, co miała, ale udało im się szczęśliwie zbiec z Rosji. Zakotwiczyli się w Anglii, a Vladimir studiował w Cambidge. Po roku jednak Nabokowowie przeprowadzili się do Niemiec, gdzie koszty życia były niższe; matka Nabokova ostatecznie wylądowała w Pradze (już po śmierci męża), gdy tymczasem jej syn nie mógł się zdecydować, czy mieszkać w Niemczech, czy we Francji. Po studiach wrócił do Berlina, gdzie też ożenił się z Wierą i gdzie urodził się ich syn. Wkrótce przed wojną, gdy sytuacja w Niemczech stawała się coraz bardziej napięta, udało im się przenieść do Francji, a po wybuchu wojny, jeszcze raz uciec historii, wyjeżdżając do Stanów Zjednoczonych. Tam Nabokow załapał się na posadę wykładowcy na uniwersytecie, co było dla niego novum, gdyż w całym swoim życiu nie pracował na etacie - utrzymywali się z jego pisania oraz z zarobków Wiery. Posada przyniosła mu stabilizację finansową, ale oczywiście porzucił ją, gdy okazało się, że napisał bestseller i skandalizującą powieść, która przyniosła mu sławę i pieniądze. W latach 60-tych pisarz wraz z żoną wrócił do Europy i zamieszkał w Szwajcarii, w Montreaux.
Ukryta historia Nabokova to nietypowa biografia. Właściwie jej autorka, Andrea Pitzer, więcej niż o Nabokovie pisze o czasach, w jakich żył i o kolejach historii, jakich był świadkiem. Rozpisuje się o rewolucji październikowej i o sytuacji w Rosji, o stalinizmie, a zwłaszcza o rosyjskich łagrach, także o antysemityzmie, który plenił się nie tylko w Niemczech, ale na całym świecie (także w Stanach Zjednoczonych), oczywiście o II wojnie światowej oraz o zimnej wojnie. To, czego dowiedziałam się o samym pisarzu z tej biografii to w zasadzie niewiele więcej, niż mogłabym przeczytać w Wikipedii. Próżno szukać tu informacji o tym, jakim był człowiekiem (kolejna biografia, która pod tym względem szwankuje), o życiu prywatnym, zainteresowaniach (poza zbieraniem motyli), czy o specyficznym stylu pisarstwa Nabokova. Nie znajdziemy tu żadnych anegdot; Pitzer nie podaje nawet daty śmierci swojego bohatera. Autorka wprawdzie opisuje kolejne powieści Nabokova, jednak jej analizy głównie polegają na wyszukiwaniu w nich historyczno-politycznych śladów. Sęk w tym, że rosyjski pisarz całe życie dystansował się od polityki: w czasie rewolucji październikowej oraz późniejszej walki o władzę, Nabokov był młodzieńcem piszącym wiersze i romansującym z dziewczętami. W drugiej wojnie światowej też nie brał udziału; szczęśliwie za każdym razem udawało mu się umknąć przed ręką historii. Tęsknił za Rosją, ale rzecz jasna nie za komunistycznymi rządami i nie kontaktował się z nikim ze Związku Radzieckiego. W swoich książkach nie pisał o historii, tylko o jakichś wyimaginowanych krainach; chodził - podobnie jak motyle, za którymi się uganiał z głową w chmurach i gdyby miał do wyboru swoim pisarstwem zmienić literaturę lub zmienić społeczeństwo - wybrałby to pierwsze. Andrea Pitzer stara się jednak dowieść, że było inaczej, że w każdej ze swych powieści, Lolity nie wyłączając, Nabokov zawarł głęboko zakamuflowane aluzje co do tego, co działo się na świecie, przede wszystkim do strasznych rosyjskich łagrów oraz antysemityzmu. Pitzer kontrastuje tu Nabokowa z Sołżenicynem, który w dosadnych słowach i niczego nie ukrywając opisał rzeczywistość w gułagach. Według Pitzer Nabokov wolał czynić to subtelniej, a o pisarstwie Sołżenicyna, podobnie zresztą jak i Borysa Pasternaka nie miał zbyt dobrego zdania. Trudno mi polemizować z tą tezą w sytuacji, gdy nie czytałam omawianych
przez Pitzer powieści, lecz wydaje mi się ona naciągana, bo jeśli chce
się komuś coś przekazać, to po co bawić się z czytelnikiem w zagadki i
ukryte znaczenia, których ten - wedle wszelkiego prawdopodobieństwa nie
zrozumie. Jestem przeciwniczką doszukiwania się drugiego dna w dziełach sztuki, dorabiania im ideologii oraz zgadywania na siłę tego, co autor miał na myśli. Owszem, prawdopodobne wydaje mi się, że Nabokov czynił jakieś nawiązania do strasznych wydarzeń, jakich był świadkiem, ale bardziej na zasadzie takiej, że przecież żył on w takich, a nie innych czasach, więc musiało to na niego wpływać, a być może też inspirować. Z drugiej strony na poparcie swojej tezy Pitzer ma fakt, że Nabokov czasem sam potwierdzał, że w jego powieściach kryje się znacznie więcej, niż może to wyczytać przeciętny czytelnik. Być może pisarz był tak zakręcony, że bawiło go po prostu tego typu bawienie się w zagadki. Nie wiem tylko, czy efekt jest taki, jakiego pisarz oczekiwał. W końcu jeśli głos, którym przemawia jest "zbyt cichy", może go nikt nie usłyszeć...
W tym labiryncie wyreżyserowanych odpowiedzi i poprawianych wersji nie sposób dojść, kto się w danej chwili wypowiada: czy publiczny wizerunek znanego i cenionego pisarza, czy przekorny i skory do żartów gospodarz, czy kuglarz, który ukrył historię w swoich utworach i teraz czeka, aż czytelnicy ją znajdą. Dlatego nie wiadomo kto - dziennikarz, czy Nabokov - jest odpowiedzialny za treść pewnego fragmentu z cytowanego wcześniej wywiadu dla "People". Pisarz został tam scharakteryzowany jako człowiek, który angażuje się we "współczesną historię nie przez pochopny udział w akcjach politycznych lub występowanie w telewizji, tylko za pomocą cichej pracy przez dziesięciolecia, przez całe życie, tak że jego głos stał się wreszcie (...) prawie tak głośny, jak kłamstwa, którym się przeciwstawiał. Oderwany od ojczyzny, języka, zdołał stworzyć coś wielkiego (...). I wygrał."
Co wygrał? Bezsprzecznie - sławę, pieniądze, nieśmiertelność jako artysta. Lecz z drugiej strony świat wtrącił go do więzienia, które sam sobie zbudował, a jego książki, z których każda miała być ciosem wymierzonym tyranii, uważano za wyrafinowane zabawy w gabinecie luster, gdzie dostrzec można tylko własne odbicia.
Mimo tego, że książka jest dosyć jednostronna, a osoba głównego bohatera stoi w zasadzie na drugim planie, za ważnymi historycznymi wydarzeniami, to dobrze się to czyta. Zdecydowanie jest to jednak pozycja dla tych, którzy pisarstwo Nabokova znają i znają też być może inne - bardziej standardowe - jego biografie.
Andrea Pitzer, Ukryta historia Vladimira Nabokova, Wyd. Muza, 2015
Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska oraz w Wyzwaniu bibliotecznym
Metryczka:
Gatunek: biografia
Gatunek: biografia
Główny bohater: Vladimir Nabokov
Miejsce akcji: Rosja, Francja, Stany Zjednoczone
Czas akcji: XX wiek
Ilość stron: 464
Moja ocena: 4,5/6Andrea Pitzer, Ukryta historia Vladimira Nabokova, Wyd. Muza, 2015
Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska oraz w Wyzwaniu bibliotecznym
Komentarze
Prześlij komentarz