Dlaczego nie kupuję książek
A w każdym razie kupuję ich niezbyt
wiele. Nie robię stosików, chyba że z biblioteki... Prozaiczną przyczyną
jest brak miejsca na półkach domowej biblioteczki - musiałabym za każdą
nową książkę pozbywać się starej (powinnam robić to też z ciuchami i
butami ;). Dlatego nie chcę, aby miejsce zajmowały książki, które na to
"nie zasługują": przeciętne powieści, książki do których nie będę
wracać. Często kupuję książkę dopiero po jej przeczytaniu, kiedy już
wiem, że chciałabym ją mieć na półce. Czego jak czego, ale książek nie
kupuję spontanicznie.
Chciałam napisać jednak o czymś innym, o
zjawisku, które coraz bardziej mnie irytuje. Ostatnio wybrałam się do
księgarni z zamiarem zakupienia kilku książek - wiedziałam nawet
dokładnie jakich. Mimo to spędziłam wśród półek ponad godzinę,
zastanawiając się co WARTO kupić. Jedną z pozycji, którą zamierzałam
nabyć był Smak miodu - jednak kiedy zobaczyłam tę książkę na
półce - odłożyłam... cienka, marnie wydana i oczywiście wcale nie tania,
w porównaniu do zawartości. Większość obecnie sprzedawanych książek
wydawanych jest na paskudnym, szarym, makulaturowym papierze, co mnie
odrzuca. Nawet jeśli okładka jest ładna (często nawet twarda), szary
papier w środku psuje wszystko. Jeśli nowa książka tak wygląda, to jak
będzie ona wyglądać za kilka lat? W dodatku tak wydane książki wcale nie
są tanie, o nie! Nie wiem, czy to jest normalne, czy to jakiś nowy
trend, ale wydawało mi się, że na Zachodzie książki wydawane są w dwóch
wersjach: tańszej, makulaturowej, w miękkiej okładce i droższej,
porządnie wydanej. U nas najczęściej tego wyboru nie ma. Mam wrażenie,
że porządnie wydawana jest już tylko klasyka i pozycje, które zdążyły
stać się bestsellerami. A ja po prostu nie widzę powodu, dla którego
miałabym kupować tandetę.
Z księgarni wyszłam z Greckim skarbem, do którego przeczytania przymierzam się od dawna i z... Barbarzyńcą w ogrodzie, czyli klasyką, którą po prostu wypada mieć.
Komentarze
Prześlij komentarz