W tej powieści jest jakaś magia. Nie magia wynikająca z tego, że fabuła osadzona jest w czasach na pół mitycznych, kiedy po ziemi chodzili jeszcze bogowie i herosi. Troja przypominała mi stylem narracji, nastrojem i tematyką Władcę pierścieni. Magia tej powieści tkwi w słowach, które sprawiają, że z taką łatwością przenosimy się w tamte czasy, towarzyszymy bohaterom w żegludze po Wielkiej Zieleni, czujemy na twarzy wiatr i słońce greckich wysp. Poznajemy legendarnych bohaterów którzy okazują się tylko ludźmi, z własnymi pragnieniami i marzeniami, wadami i zaletami. Helikaon to wojownik, który boi się uczuć, choć nie boi się zabójców, polujących na jego życie. Andromacha - pierwsza feministka, nie mająca dobrego zdania o mężczyznach. Hektor - heros, który tak naprawdę nienawidzi wojny, kocha za to swoją rodzinę. Odyseusz, sprytny król Itaki jest niezrównanym gawędziarzem, a także mędrcem. Priam - antypatyczny król Troi, dla którego liczy się tylko władza. Najbardziej zaś złowieszczą postacią jest Agamemnon, człowiek, w którego oczach jest pustka, który pragnie wojny dla samej wojny i zniszczenia.

Dawid Gemmel stworzył na nowo legendę Troi, niepodobną do tej, którą znamy - bardziej... racjonalną i stąd bliższą zrozumienia. Troja to potężne państwo - miasto, najbogatsze w ówczesnym świecie. Przyczyną wojny była, jak zwykle chęć zdobycia bogactw i terytoriów, a nie honorowy spór o kobietę. Starożytny świat epoki brązu to męski świat, w którym pierwszorzędną rolę gra wojna, walka, podboje... miałam wrażenie, że ówcześni mężczyźni po prostu nie mieli nic innego do roboty... 
Gdyby władcy tego świata byli rozsądni, rozumni i przewidujący, wojny nigdy by nie wybuchały. Jednak rozsądni ludzie rzadko zasiadają na tronach, a nawet jeśli to jeszcze rzadziej na nich pozostają. Rządzący królowie są brutalni i chciwi, żądni krwi i śmierci, wojownicy niewierzący w nic poza siłę miecza i włóczni.
Wraz z upadkiem Troi nadchodzi kres jakiejś epoki i początek nowej. Czytanie, jak wszystko zmierza ku nieuchronnemu końcowi - wojnie i zniszczeniu - było o tyleż fascynujące, co przygnębiające - nie miałam nadziei na szczęśliwe zakończenie, a przecież każdy czytelnik chciałby, aby jego ulubieni bohaterowie żyli długo i szczęśliwie. Smutno było także czytać, jak wskutek manewrów wojennych niegdyś przyjaciele stają się wrogami, jak dobrzy ludzie stają się bezwzględnymi zabójcami i jak zmierzają ku swemu przeznaczeniu.

Świetna opowieść, od której trudno mi było się oderwać, choć najlepsza wg mnie jest część pierwsza, Pan Srebrnego Łuku. 

David Gemmel, Troja. Władca Srebrnego Łuku, Wyd. Rebis, 2006

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później