Co by było gdyby czyli wpis o mądrych książkach

Dziś będzie o książkach popularnonaukowych skierowanych i do dzieci, i do osób dorosłych. Otóż ostatnio miałam okazję poznać córki mojego kolegi - dziewczynki w wieku 6 i 8 lat - które zachwyciły mnie wprost swoją mądrością. Ciągle zadawały pytania, ale nie takie na zamęczenie dorosłego, ale świadczące o prawdziwej ciekawości świata. I na niektóre z nich trudno mi było znaleźć sensowną odpowiedź, jak np. dlaczego kiedy idziemy we mgle, nie widzimy tego, co jest kilka metrów od nas, ale widzimy dobrze to, co blisko nas. Hmmm. Pomyślałam sobie, że pewnie spodobałaby im się lektura książki Randalla Munroe, What if - choć może za kilka lat, bo teraz chyba byłaby ona za trudna dla dziewczynek.

Pomysł nie jest nowy - ja sama, kiedy byłam dzieckiem, miałam w swojej biblioteczce książeczki, które wyjaśniały różne zjawiska, jak np. dlaczego tęcza jest kolorowa, a niebo niebieskie. Książeczki te były wspaniale ilustrowane przez Edwarda Lutczyna - ku mojemu żalowi gdzieś się zapodziały. Teraz zresztą też wydawane są tego typu publikacjeale żadna z nich nie zrobiła chyba takiej furory, jak What if. Munroe kieruje swoją książkę do osób dorosłych, a pozbierał w niej różne pytania, które zadawali mu ludzie za pośrednictwem jego strony internetowej. No i tu się zaczęły dla mnie schody, bo okazało się, że jednak są głupie pytania - choć Munroe traktuje je śmiertelnie poważnie (no dobra, nie wszystkie). Przez "głupie" mam na myśli kompletnie abstrakcyjne, takie, na które odpowiedź nie jest mi do niczego niepotrzebna. Na przykład: co by było, gdyby zgromadzić mol kretów w jednym miejscu? Albo: czy gdyby wszyscy ludzie skierowali wskaźniki laserowe na księżyc, to zmieniłby on swój kolor? Albo jaką moc generuje mistrz Yoda? (nie widziałam ani jednego filmu z serii Gwiezdnych Wojen). Wiadomo też, że zrobienie w Ziemi dziury i odprowadzenie z niej wody z oceanów na Marsa jest niemożliwe... Na pewno odpowiedź na (bardzo częste podobno) pytanie, co by było gdyby Słońce zgasło jest ciekawa, ale też nie trzeba się specjalnie wysilać, by na nie odpowiedzieć - i Munroe dochodzi do tego samego wniosku. Można też zauważyć, że sporo z pytań zawartych w książce dotyczy w jakiś sposób latania, spadania, czy tego, co dzieje się w kosmosie - i trochę mnie ta tematyka zmęczyła. Gołym okiem widać niestety, że ludzie lubują się w niszczeniu, bo ciągle mowa jest o wybuchach, zapalaniu się, tornadach, trzęsieniach ziemi i wszelakich sposobach na zmiecenie ludzkości z powierzchni ziemi, a nawet destrukcji całej planety, co autor słusznie podsumowuje na koniec, że "miło by było dla odmiany nie niszczyć świata". Co i ja bym sugerowała (tymczasem póki co robimy wszystko, byśmy musieli faktycznie kiedyś wyemigrować na inną planetę). Odpowiedzi na te i wiele innych bezsensownych pytań są jednak poparte rzetelną wiedzą, która może rozjaśnić coś tym, co są na bakier z fizyką, matematyką, czy chemią. Fajny jest na przykład rozdział o tablicy Mendelejewa - bardzo obrazowy. Ogromną zaletą książki Munroe jest humor - zawiera ona ogromną dozę dowcipnych uwag, a dodatkowo ilustrowana jest zabawnymi rysunkami. Mnie na przykład utkwiły w pamięci teksty o Wenus (Wenus to straszne miejsce), albo o świecie, z którego "spuszczono" wodę z oceanów. Mimo to doszłam do wniosku, że o wiele bardziej od tego typu teoretyzowania interesowałyby mnie wyjaśnienia faktycznych zjawisk, takich, z którymi mamy do czynienia na co dzień, lub takich, które mogą mieć wpływ na nasze życie. Podsumowując: książka jest zabawna i inteligentna, ale jako literatura popularnonaukowa nie do końca potrzebna.

Metryczka:
Gatunek: popularnonaukowa 
Główny bohater: wszechświat
Miejsce akcji: Ziemia i wszechświat 
Czas akcji: -
Ilość stron: 372
Moja ocena: 5/6

Randall Munroe, What if. A co gdyby?, Wyd. Czarna Owca, 2015

Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka

Szukając odpowiedzi na bardziej praktyczne pytania sięgnęłam po książkę jest Nauka - to lubię Tomasza Rożka. Książka ta zawiera faktycznie analizę podstawowych zjawisk, z jakimi mamy do czynienia na co dzień, np. dlaczego widzimy kolory, jak tworzy się śnieg, jak naprawdę jest w kosmosie i czy człowiek mógłby tam żyć. Znalazłam tu też odpowiedź na wspomniane we wstępie notki pytanie: dlaczego we mgle nic nie widać. Dużym plusem książki są opisy prostych eksperymentów, które można przeprowadzić w domu, co na pewno dla dziecka byłoby niemałą frajdą. Rożek nie jest jednak aż tak wnikliwy w porównaniu z Munroe, odpowiedzi są uproszczone - niektóre zagadnienia zresztą się powtarzają u Munroe, i u Rożka, i wtedy przypominałam sobie to, co wyczytałam z What if, konstatując, że tam te kwestie były wyjaśnione w o wiele bardziej naukowy, szczegółowy sposób. No ale nic w tym dziwnego, skoro Nauka - to lubię jest kierowana raczej do młodszego czytelnika, a What if do osób dorosłych. Zarazem, czytając Rożka bardziej doceniłam pracę Munroe, bo choć niektóre podejmowane przez niego kwestie są istotnie absurdalne, to Munroe wyjaśniając je odwołuje się do faktycznych prawideł naukowych, a fakt, że robi to w tak przystępny sposób sprawia, że zostają one w głowie.

Metryczka:
Gatunek: popularnonaukowa 
Główny bohater: Ziemia i wszechświat
Miejsce akcji: Ziemia i wszechświat
Czas akcji: -
Ilość stron: 320
Moja ocena: 4/6

Tomasz Rożek, Nauka - to lubię. Od ziarnka piasku do gwiazd, Wyd. W.A.B, 2012 

Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka


Odpowiedziami na bardziej życiowe pytania zajmuje się również Bill Bryson w swojej Krótkiej historii prawie wszystkiego. Jest to faktycznie "krótka historia wszystkiego", począwszy od początków świata przez rozszerzanie się wszechświata, budowę atomu, powstawanie życia na Ziemi, wyście zwierząt na ląd, a wreszcie narodziny człowieka. Bryson jest prawdziwie interdyscyplinarny, bo podejmuje zagadnienia z fizyki, chemii, astronomii, biologii, geologii, paleontologii, meteorologii. Autor dowodzi, że nie tylko możliwe jest przedstawienie tych dziedzin w jednym tomie, ale że możliwe jest uczynienie tego w interesujący sposób. A zainteresowanie nauką w dużej mierze zależy od nauczyciela. Sama pamiętam, że w szkole podstawowej miałam świetną nauczycielką z biologii i chemii, i z obydwu tych przedmiotów błyszczałam, a potem, w liceum dzięki fatalnemu nauczaniu całe moje zainteresowanie biologią zniknęło. To samo było zresztą z matematyką. To jak pisze Bryson zasługuje na medal dla popularyzatora nauki, bo najbardziej trudne zagadnienia są wyjaśnione w możliwie jasny dla laika sposób, choć rzecz jasna współczesna nauka - zwłaszcza fizyka - doszła już do takiego momentu, że Niemal na pewno dziedzina ta będzie świadkiem dalszych postępów ludzkiej myśli i niemal na pewno myśli te będą poza zasięgiem większości z nas. Czasem wydaje się, iż nawet sami fizycy nie wiedzą o co chodzi w tych wszystkich teoriach, które tworzą. Te wszystkie kwarki, fotony i bozony... : Teoria strun zrodziła jeszcze dalej idącą hipotezę, która rozpatruje obiekty zwane membranami - lub po prostu branami w żargonie fizyków. Obawiam się, że w tym miejscu na drodze do wiedzy znajduje się przystanek, na którym większość z nas wysiada. Jak widać autorowi Krótkiej historii nie brakuje humoru. Ostatecznie dochodzi do wniosku, iż:
żyjemy otoczeni przez gwiazdy, których odległości od nas i od siebie nawzajem nie znamy; we wszechświecie, którego wieku nie potrafimy dokładnie obliczyć; wypełnionym przez materię, której nie potrafimy zidentyfikować; funkcjonującym zgodnie z prawami przyrody, które nie w pełni rozumiemy. 
Będąc jeszcze dzieckiem i czytając (nudne) podręczniki Bryson zadał sobie pytanie: a skąd właściwie ludzie to wiedzą? Skąd ludzie wiedzą ile lat ma wszechświat, co jest we wnętrzu Ziemi, czy jaka jest temperatura błyskawicy? (a w każdym razie skąd mają na to teorie). To bardzo dobre pytanie, stąd w Krótkiej historii autor przedstawia także krótko naukowców odpowiedzialnych za cały ten postęp wiedzy, zarówno tych powszechnie znanych (Einstein, Bohr, Mendelejew, Linneusz, Lavoisier, etc.), jak i tych zupełnie dziś zapomnianych. Krótka historia to prawdziwie fascynująca lektura, wycieczka w przeszłość naszego świata oraz dookoła niego, pozwalająca nam zrozumieć jak ten świat właściwie funkcjonuje (choć na dobrą sprawę im więcej wiemy, tym więcej rodzi się pytań, a wielu zagadnień, jak np. pochodzenia człowieka prawdopodobnie nigdy nie zdołamy zgłębić). Książka pozwala też nabrać prawdziwego dystansu do siebie, do własnych przyziemnych problemów, w obliczu tego, ile katastrof i przeróżnych chorób na nas czyha - tak na Ziemi, jak i poza nią - i jakim cudem jest to, że w ogóle istniejemy:
(...) wraz z wszystkimi żywymi istotami zawdzięczamy swe istnienie serii przypadków, dzięki którym przez ostatnie 4 miliardy lat nasi przodkowie zawsze zdołali we właściwym momencie prześlizgnąć się przez zamykające się drzwi. 
Chociażby samo powstanie niezwykle skomplikowanych cząstek białek:
Szansa, aby jakiś przypadkowy proces mógł wyprodukować nawet jedno proste białko, wydaje się oszałamiająco znikoma - równie mała jak to, że szalejąca w składnicy złomu trąba powietrzna zostawi po sobie gotowego do lotu jumbo jeta, aby użyć barwnego porównania astronoma Freda Hoyle'a. 
Niestety wydaje się, że człowiek może być największym osiągnięciem wszechświata, ale zarazem i jego największym koszmarem - od czasu opanowania przez człowieka Ziemi trwa największa era wymierania gatunków w dziejach naszej planety.

Musicie wziąć poprawkę na to, że książka ta nie jest nowa, powstała kilkanaście lat temu i z tego powodu niektóre podane w niej informacje mogą wymagać aktualizacji, np. Pluton nie jest już uznawany za planetę, a Japonię znowu odwiedziło potężne trzęsienie Ziemi. Poza tym jednak jest to publikacja ze wszechmiar godna polecenia. Nawiasem mówiąc ta książka ma też swoją wersję dla dzieci: Naprawdę krótką historię prawie wszystkiego.

Metryczka:
Gatunek: popularnonaukowa 
Główny bohater: wszechświat i Ziemia
Miejsce akcji: wszechświat i Ziemia
Czas akcji: -
Ilość stron: 539
Moja ocena: 6/6

Bill Bryson, Krótka historia naprawdę wszystkiego, Wyd. Zysk i ska, 2006

Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka, Czytam opasłe tomiska oraz w Wyzwaniu bibliotecznym  

W księgarniach jest na pewno wiele innych tego typu książek, zwłaszcza kierowanych do dzieci - ostatnio na targach książki natknęłam się np. na książki z serii Uniwersytet dziecięcy wydawnictwa Dwie Siostry. Jest też seria, do której należy książka Dlaczego pingwinom nie zamarzają stopy - czytał ją 12-letni syn mojego kolegi i jednak dla niego okazała się za trudna. Czytaliście którąś z tych książek? Co możecie polecić młodszym czytelnikom? A co starszym?

Komentarze

  1. Książkę "What if" kupię chyba dla siebie i Mamy. Nas też zawsze wszystko fascynuje, a książka popularno naukowa z humorem brzmi naprawdę zachęcająco! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prószynski i S-ka wydaje Historyjki dla ciekawskich dzieci. Mam z tej serii "Skad sie biora dziury w serze'" i "Dlaczego mleko jest biale?". Mysle, ze 10-latki powinny byc zaciekawione. Dla mlodszych polecam Ksiazki z okienkami wydawane przez Wydawnictwo Olesiejuk. Mam z tej serii "Jak to dziala?" genialnie tlumaczace, jak funkcjonuja betoniarki czy dzwigi, ale równiez toster, suszarka do wlosów i sedes.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako dziecko uwielbiałam czytać książki popularnonaukowe, kusiło mnie też niedawno "What if", ale gdy przejrzałam książkę to pytania wydały mi się zbyt absurdalne i zrezygnowałam. Mam natomiast "Nauka - to lubię" - jestem w trakcie. Dla dzieci całkiem fajna jest seria "Tato, a dlaczego?".

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później