Toskania i Umbria. Przewodnik subiektywny

Tradycji nie stałoby się zadość, gdybym w czasie wakacji nie czytała czegoś o Toskanii. Rok temu postanowiłam wreszcie spełnić swoje marzenie i pojechać do Toskanii (choćby to nie była podróż moich marzeń, taka właśnie jak w Przewodniku subiektywnym, a jedynie zorganizowana wycieczka). Po powrocie przyznałam, że marzenie się spełniło i basta. Toskania byłaby idealna, gdyby "wyciąć" z niej te dzikie tłumy turystów, które okupują te wszystkie urocze miasteczka... Bo "Toskania jest krainą miast i to właśnie w nich zakochani jesteśmy najmocniej". Miejsca tak przepełnione i całkowicie skomercjalizowane tracą dla mnie wszelki urok. Najstraszniej było we Florencji, co też - opisują autorzy Przewodnika subiektywnego, a ich wrażenia odpowiadają dokładnie moim wrażeniom:
Rzeczywiście nie można Florencji odmówić piękna i bogactwa, które jednoznacznie ukazują jej niegdysiejszą ogromną potęgę. Ale...Obecne problemy z parkowaniem, tłok na ulicach, brud, tłum, tłum, tłum, żebracy, komercja, kolejki do kościołów i muzeów, tłum, tłum, tłum...
Gdyby ktoś mnie pytał, czy warto jechać do Florencji, nie wiedziałabym co odpowiedzieć. Tłum i ścisk męczy, ale ma przecież i oryginalny urok. A miasto rzeczywiście jest jedyne w swoim rodzaju. Zresztą, pojechać do Toskanii i nie być we Florencji? Co za dekadencja - skomentował ten pomysł nasz znajomy.
Cóż, takie czasy, nic na to nie można poradzić, dlatego nie wiem, czy chcę  wrócić do Florencji i do Toskanii i póki co ograniczam się [znowu] do czytania o niej. Książka Anny Marii Gołdawskiej i Grzegorza Lindenberga nie jest typowym przewodnikiem. Jest przewodnikiem fascynata, kogoś zakochanego w kraju, który opisuje. Swoim klimatem i zachwytem nad regionem Przewodnik subiektywny przypomina mi książki Frances Mayes, podróżującą od miasteczka do miasteczka, wstępującą do przypadkowych kościółków i odkrywającą kolejne cudowne i prawie zapomniane dzieła sztuki. Co prawda trochę to może znudzić, bo przewodniki powinno czytać się w podróży, kiedy ma się przed oczyma te wszystkie cuda... Poza tym, kiedy podczas naszej wycieczki wchodziliśmy do n-tego kościoła, żeby obejrzeć n-ty obraz bliżej mi nie znanego artysty, chciałam krzyczeć: basta, basta. Chciałam po prostu zrobić to, co też radzą autorzy:
Zostańcie tu na wieczór, zjedzcie lody w uliczce via Bonazzi (...), wróćcie pod katedrę, siądźcie na schodach, wśród mieszkańców, wśród studentów o ekstrawaganckich fryzurach. I nie róbcie nic więcej...
Faktycznie jest to natomiast przewodnik subiektywny, bo niektóre miejsca traktuje nazbyt - moim zdaniem skrótowo (jak Sienę czy Cortonę), niektórych miejsc w nim w ogóle brak, jak przepięknego klasztoru Monte Olivetto Maggiore. Odczuwałam pewien niedosyt informacji związanych z historią Toskanii czy sławnymi postaciami wywodzącymi się stamtąd (np. nie ma słowa o Leonardo da Vinci). Jednak na niewiele więcej niż 200 stronach nie można przecież pomieścić wszystkiego i nie miała to być przecież encyklopedia toskańska. Dlatego wybaczam. To jest przewodnik po poczytania i podelektowania się, a nie spis atrakcji turystycznych i miejsc noclegowych. Wybaczam nawet pytanie na wstępie o to "gdzie dokładnie jest ta Toskania - we Francji czy we Włoszech"... Bo autorom udało się wzruszyć mnie i odpowiedzieć na pytanie, czym jest Toskania i co takiego w niej jest:
Słońce na rozgrzanych kamieniach, słońce wyostrzające sylwetki cyprysów na wzgórzach, słońce, którego blask zalewa pola i winnice, niezliczone uliczki średniowiecznych miast, zacienione wąskie schodki i łuki bram, owady brzęczące w upale, wino i woda, zapach kawy i bazylii, łagodne, doskonałe piękno krajobrazu, wszystko to kumuluje się i wywołuje jedno dziwnie proste uczucie, do którego tak łatwo się przyzwyczaić - szczęście.
A po lekturze Przewodnika subiektywnego, ma się nieodpartą ochotę na pastę al pomodoro i Vernaccię di San Gimignano :)

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później