Jeleń nad rozlewiskiem
No,
przeczytałam. Chciałam rzucić w cholerę w połowie, ale że weekend był
jaki był, zaparłam się w sobie i przeczytałam. Trafiło mi się to to
przypadkiem, nie żebym planowała to czytać, choć popularność Rozlewiska wzbudziła w końcu moją ciekawość.
Uh, jestem w stanie zrozumieć, czemu
kobiety tak rzucają się na to powieścidło: bo to taka bajka dla
dorosłych. Na początku jest płacz i zgrzytanie zębów, ale potem
bohaterka przewartościowuje swoje życie i wszystko dobrze się kończy.
Kalicińska pisze o emocjach, których doświadczają chyba wszystkie
kobiety, bez wyjątku: strach przed przemijaniem, utratą urody,
pragnienie miłości i bezpieczeństwa i zagubienie we współczesnym
świecie, w którym panuje kult młodości. Chcemy żyć, bawić się, tańczyć i
kochać, a "świat" patrzy na nas kpiąco i mówi: hola, hola, to już nie
dla ciebie, za stara jesteś...
Co z tego, skoro to zła książka:
wyeksploatowany temat (ucieczka z miasta na sielską wieś), schematyczna
akcja i zero prawdopodobieństwa psychologicznego. Dom nad rozlewiskiem
żeruje na tanim sentymentaliźmie: tęsknotą na naturą, sielską wsią,
typowo polskimi tradycjami. Naleweczki, dżemiki własnej roboty, polska
Wigilia, a w tle typowo polskie przywary: hipokryzja, ciemnogród,
pijaństwo, prostactwo, stereotypy (grr, np. to o unijnych dotacjach -
takich dotacji nie "dają" urzędnicy w urzędzie gminy). I jakoś nie
wierzę w to, że ta wieś taka sielska: dla ludzi tam mieszkających to
najczęściej jest zwykła bieda (te byłe popegeerowskie tereny, z
galopującym bezrobociem) i ciężkie życie. Czym innym jest życie "zgodnie
z rytmem natury", kiedy się nie ma innego wyjścia, a czym innym kiedy
przyjeżdża się z miasta, z pieniędzmi, żeby się tam odpowiednio
urządzić. I zresztą jak wygląda to "życie w zgodzie z naturą" dla naszej
bohaterki? Ledwo przyjeżdża, a już zaczyna wszystko zmieniać i
wprowadzać na wieś ten blichtr, od którego przecież uciekała: budowa
pensjonatu, iluminacja na Boże Narodzenie, wykopanie kąpieliska. Pewnie w
następnej części (której nie zamierzam czytać) wpadnie na pomysł, żeby
sprzedawać te wszystkie dżemiki i nalewki, najlepiej przez internet...
Rozśmieszył mnie mejl od Wika, w którym pisze, że Warszawa wystrojona świątecznie jak tania dziwka. (...) Twoje okolice są zapewne bajkowe. Bez świecideł i upiększaczy. Gdy tymczasem bohaterka właśnie udekorowała swój dom i tłumaczy się, że na Mazurach to pasuje. I
takich kwiatków jest w tej powieści wiele, np. kiedy bohaterka oburza
się na coś, po czym robi dokładnie to samo; przyganiał kocioł garnkowi.
Albo kiedy Wiktor mówi: Twoja mama i ty roztaczacie taki czar.
Trudno to nazwać facetowi, ale u was jest tak, że nie mógłbym
tu...rzucić peta czy przekląć. Prawie spadłam z ławki, bo przecież
nasza bohaterka niemal w każdym zdaniu używa nieparlamentarnego
słownictwa. Właśnie: ten język... Rozumiem, że książka miała być
napisana potocznym językiem, zrozumiałym (zapewne) dla "mas", tylko czy
musi to oznaczać język rynsztokowy? Na początku nie zwracałam na to
uwagi - pasowało mi to do opisu "warszawki", ale potem zaczęło mnie to
odrzucać, bo po prostu było to wulgarne i chamskie. Co to za spotkanie w
Krakowie, pod Sukiennicami, koło kibla??? Że nie wspomnę o dialogach Gosi z Elwirą...
Zresztą wizerunek bohaterki jest
generalnie niespójny: dojrzała kobieta, która zachowuje się jak
nastolatka. Klnie, flirtuje na potęgę z kim popadnie...kryzys wieku
średniego? Rozumiem, jak najbardziej rozumiem i popieram, że młodość to
jest stan ducha i nie chodzi mi o to, że ta pani powinna była się
zachowywać "poważnie", tylko o to, że brak mi tu
prawdopodobieństwa. Nasza rzeczywistość jest taka, że naprawdę nie chce
mi się wierzyć (sorry!), że za 50-letnią kobietą uganiają się na potęgę
faceci... No chyba, że ja żyję w jakimś innym świecie, ale przecież
bohaterka sama o tym opowiada. Co więcej, wybiera się na wycieczkę z
jednym ze swoich "wielbicieli", podczas to której wycieczki gość
udowadnia jej, że mężczyźni nie lubią starych bab (znalazł młodszą i przejrzał na oczy). A ja zastanawiałam się: halo, ale czy nasza Gosiunia nie jest właśnie taką starą babą?
Gdzie tu jakiś sens? Chciałabym, bardzo bym chciała, żeby było inaczej:
żeby mężczyźni doceniali mądrość i doświadczenie dojrzałych kobiet, ale
odwieczne prawo natury jest takie, że kobieta w pewnym wieku idzie w
odstawkę. I wiedzą to zarówno ONE, jak i ONI.
I jeszcze jedno: te całe mazurskie
klimaty, łąki, płaskowyże (stanowiące chyba esencję polskiego
krajobrazu) jakoś do mnie nie przemawiają, stąd w ogóle nie czułam tej
"sielskości", jaką zapewne autorka chciała stworzyć. Ja jestem z
południa, mój świat to góry, północna Polska jest mi praktycznie
nieznana - i dlatego zupełnie nie identyfikowałam się z bohaterami, tak w
niej zakorzenionymi, a jedyne drgnienie serca poczułam, kiedy mowa była
o Koniakowie...
Podsumowując, Dom nad rozlewiskiem to faktycznie literatura z gatunku Pod słońcem Toskanii czy Roku w Prowansji.
Wszędzie mamy ten sam wątek przenosin na prowincję i zachwytu
prostym życiem, z dala od miejskiego zgiełku i wyścigu szczurów. W Domu nad rozlewiskiem
ten zachwyt jest jednak jakiś sztuczny, kicz po prostu, jak landszaft z
jeleniem nad rykowisku. Od ww. pozycji dzieli go przepaść: gdzie
Kalicińskiej do subtelności Frances Mayes, czy humoru Petera Mayle.
Przypomina mi też ta książka Grocholę, tylko, że Grochola jest dużo
zabawniejsza i w jej książkach przynajmniej jest jakaś akcja. Ze względu
na sukces wydawniczy kojarzy mi się natomiast z Kodem Leonarda da Vinci:
książka beznadziejna, a zaczytują się nią wszyscy, bo żeruje na
najprostszych schematach. Nie wiem też jak można było się zrelaksować
przy czytaniu Domu: dla mnie to była po prostu nuda;
"podziwiam" autorkę - jak można było wyprodukować tyle słów o NICZYM. O
dupie Maryni, jakby rzekła jej bohaterka.
Strasznie się rozpisałam, jak na takiego gniota, ale to chyba ze złości, że ludzie to czytają. Zdecydowanie nie polecam, jeśli ktoś oprócz samego czytania lubi też dobrą literaturę - szkoda czasu na czytanie tej książki!
Ps. Deszcz w Krakowie pada na Brackiej, a na Śląsku się sztrykuje, a nie sztryka. Z pozdrowieniami dla wszystkich z Południa ;)
Komentarze
Prześlij komentarz