Spokojnie, nie przestraszajcie się okładki, to powieść napisana zupełnie współcześnie, choć rozgrywa się w latach 30-tych XX wieku. Dla tych, co lubią historię i dla tych, co lubią góry - ja jestem miłośniczką tego, i tego, więc dla mnie połączenie idealne. Ah, jak była mi potrzebna taka książka, żeby odetchnąć od tej całej nowoczesności, śledzenia przez aplikacje w telefonie, swarów politycznych, itp.  

Do Zakopanego zjeżdża na urlop prokurator Hoffman ze swoją małżonką i synem. Małżonka prokuratora jest przedmiotem wielu plotek i nieprzychylnych spojrzeń, jako, że jest byłą aktorką, znaną na warszawskich salonach i nie brakuje takich, co sądzą, że wydała się za Hoffmana tylko dla pieniędzy. Któregoś dnia para wybiera się na szlak i wydarza się tragedia…

Zyskowska wspaniale oddaje klimat przedwojennej Polski, balującej w Zakopanym, które wtedy było nie tylko mekką górołazów, ale i artystów czy oryginałów wszelkiej maści. Dość wspomnieć Witkacego, Stryjeńską, Kossaków, wielu polskich pisarzy i poetów. Do tego akcja zasadzająca się na opisie górskiej wędrówki i naszych pięknych Tatr - przyznam, że w żadnej z pozycji, należącej do literatury górskiej (której czytałam sporo), nie była ona opisana w tak ciekawy sposób, oddający nie tylko atmosferę szlaku, górskich pejzaży, jak i trud wspinaczki. Trzeba też pamiętać, o realiach tamtych czasów, kiedy to ludzie wybierający się w góry nie mieli goretexu, polarów, czy GPSu. Doskonale tak wrócić do tego, jak kiedyś się żyło, bez tego dzisiejszego pędu i nowoczesności. Autorka świetnie to opisuje, tak, że człowiek nadziwić się nie może, jak w ogóle w takich warunkach komukolwiek postało do głowy iść w wysokie góry, tak jak sobie wymyślili to bohaterowie powieści. Zupełnie bez jakiegokolwiek górskiego doświadczenia wybrali się na kilkudniową wycieczkę gdzieś w Tatry Wysokie – akcja bowiem dzieje się na terenie dzisiejszych Tatr Słowackich. Nota bene byłam na Lodowej Przełęczy i pamiętam tę wycieczkę, jako chyba najbardziej wyczerpującą z wszystkich moich wypraw górskich (a było ich sporo, i w Tatrach, i w Dolomitach). Choć przyznać oczywiście trzeba, że i w XXI wieku nadal jest wielu takich, co kompletnie lekceważą kwestie przygotowania do górskiej wspinaczki i bezpieczeństwa w górach.
Do tego jeszcze dochodzi narastające napięcie, związane z zagadką: co tam się wydarzyło – a takie górskie niewyjaśnione sprawy wywołują we mnie zawsze niesamowite emocje. Majstersztyk. Przyznam się, że cały czas, do samego końca myślałam, że ta historia wydarzyła się naprawdę… Trochę mniej podobały mi się te rozdziały, których akcja umiejscowiona jest w szpitalu psychiatrycznym - ale nie dlatego, że były gorzej napisane, tylko dlatego, że nie przepadam za taką tematyką.

Była mi potrzebna taka książka, zwłaszcza, że z tegorocznego urlopu nici. I aż mi się zachciało poczytać Wołanie w górach.

Metryczka:
Gatunek: powieść historyczna
Główny bohater: Mira Hoffman
Miejsce akcji: Zakopane
Czas akcji: lata 30-te XX wieku
Ilość stron: 416
Moja ocena: 6/6

Katarzyna Zyskowska, Sprawa Hoffmanowej, Wyd. Znak, 2019

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później