Wszystko, czego wam nie powiedziałam
Nastolatka, Lydia, z mieszanej amerykańsko-chińskiej rodziny pewnej nocy wychodzi z domu i nigdy nie wraca. Po kilku dniach zostaje znaleziona martwa. Rodzice są zrozpaczeni: Lydia była ich ukochanym dzieckiem, wiązali z nią duże nadzieje. Oczywiście żądają od policji przeprowadzenia śledztwa, które wykazałoby, co stało się z ich córką. KTO ją skrzywdził. Bo, że sama się zabiła, nie przyjmują do wiadomości. Wszak moja Lydia by tego nigdy nie zrobiła - myślisz, że nie znam własnej córki? - jak twierdzi mama Lydii.
No właśnie, rodzicom zawsze się wydaje, że znają swoje własne dzieci, podczas, gdy bardzo często jest tak, że nie interesują się wcale tymi dziećmi, takimi, jakie one są naprawdę, a tylko projektują na nie swoje wyobrażenia: że córka jest idealna, to znaczy nie pali, nie pije, nie spotyka się z chłopcami, myśli tylko o nauce, ma same piątki i oczywiście nie ma przed rodzicami żadnych tajemnic. Takie oczekiwania wydają się co najmniej dziwne i niedzisiejsze, bo przecież wiadomo, jakie są nastolatki. Mama Lydii jest właśnie taka, w dodatku przerzuca na córkę swoje własne ambicje: kiedyś bardzo marzyła o tym, by zostać lekarką, nie udało jej się to, więc oczekuje od Lydii, by udowodniła, że kobieta też może być doktorem. Nie zastanawia się przy tym, czy Lydia tak naprawdę się tym interesuje i w ogóle tego chce... Z kolei ojciec Lydii projektuje na córkę swoje własne lęki o byciu niedostosowanym społecznie. I wydarza się tak, że te oczekiwania rodziców w stosunku do Lydii są ze sobą sprzeczne - co już samo w sobie mogło być dla dziecka traumatyczne - matka chciałaby, by Lydia była kimś wyjątkowym, by się wyróżniała, a jej ojciec, wręcz przeciwnie, dąży do tego, by córka wtopiła się w otoczenie, była taka jak wszyscy. Każde z rodziców kieruje się tu własnym doświadczeniem życiowym. Ojciec Lydii jest bowiem Chińczykiem i całe życie cierpiał z tego powodu, że jest inny od przeciętnego [białego] członka amerykańskiego społeczeństwa. To jego trauma. W dodatku nie wtapiał się również w tłum, jeśli chodzi o charakter - raczej introwertyczny, nietowarzyski, co nie odpowiada przyjętemu modelowi człowieka sukcesu w Stanach. Było mu z tym źle, nic więc dziwnego, że chciałby, by jego dzieci miały lepiej i nie doświadczały tego, co on. Tyle tylko, że cech charakteru nie można zmienić na zawołanie... Tymczasem matka Lydii cierpi z powodu dyskryminacji płciowej - jedyną ambicją jej matki, czymś, co jej wpajała, było zostanie idealną gospodynią domową, matką i żoną, tymczasem Marylin zawsze marzyła o byciu lekarzem. Jednak ówczesne społeczeństwo nie ułatwiało jej tego: słowo "doktor" kojarzyło się automatycznie z mężczyzną (podobnie, jak wiele innych zawodów), a kobieta, która miała jakieś ambicje zawodowe była traktowana jak dziwoląg, nie wspominając już o tym, że często w ogóle nie miała możliwości ich realizacji.
Powieść Celeste Ng rozgrywa się nie współcześnie, a w latach 50-70-tych, stąd tego typu - opisane wyżej problemy. Dziś już oczywiście kobiety mogą być kim chcą (w społeczeństwach zachodnich oczywiście) i nikogo nie dziwi kobieta pracująca jako lekarz, czy naukowiec. Uważam jednak, że Celeste Ng doskonale oddała dylematy, jakie towarzyszyły płci żeńskiej jeszcze wcale nie tak dawno temu, bo w XX wieku. Podobnie mogą dziwić uprzedzenia rasowe - w tym przypadku w stosunku do osób pochodzenia azjatyckiego - w społeczeństwie amerykańskim, które przecież jest bardzo zróżnicowane rasowo, bynajmniej nie homogeniczne. Jednak być może jeszcze te 50 lat temu jeszcze była to istotna kwestia...
Historia opisana przez Celeste Ng jest tak smutna i mało prawdopodobna, że musi być prawdziwa - pomyślałam sobie. Oto bowiem mamy rodzinę, w której rodzice wcale nie znają swoich dzieci - a wiem, jak to jest, bo sama się w takiej rodzinie wychowywałam - koncentrują się tak naprawdę na sobie, na swoich fobiach i ambicjach, a w dodatku faworyzują wyraźnie jedno ze swojego potomstwa, co dziwniejsze, córkę, nie syna. Chwytające za serce były również opisy tego, co przeżywało w związku z tym rodzeństwo Lydii. A Lydia tymczasem milczała.... Dlaczego? Powieść zawiera całą gamę emocji: lęki, frustracje, egoizm, samotność. Poruszający rodzinny dramat, może i typowo literatura skierowana do kobiet, ale powieść tę można zaliczyć do najlepszych przedstawicielek swojego gatunku. Polecam. Także jako przestrogę.
Celeste Ng, Wszystko, czego wam nie powiedziałam, Wyd. Prószyński i S-ka, 2016
Książka bierze udział w Wyzwaniu bibliotecznym
Metryczka:
Gatunek: powieść obyczajowa
Gatunek: powieść obyczajowa
Główny bohater: rodzina państwa Lee
Miejsce akcji: Stany Zjednoczone
Czas akcji: lata 50-70 XX wieku
Ilość stron: 332
Moja ocena: 5/6Celeste Ng, Wszystko, czego wam nie powiedziałam, Wyd. Prószyński i S-ka, 2016
Książka bierze udział w Wyzwaniu bibliotecznym
Kurczę, a ja miałam ją w rękach, tylko odłożyłam, bo stwierdziłam, że trzy książki to przesada... kupiłąm za to coś przyjaciółce. No nic, trzeba będzie nadrobić.
OdpowiedzUsuńJestem już po lekturze i autorka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. To świetny debiut, z dobrze wykreowanymi postaciami i prawdziwym dramatem, który rozgrywa się po cichu. Jestem ciekawa, co też Pani Ng pokaże nam następnym razem.
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada. Bardzo chcę ja przeczytać
OdpowiedzUsuńCzytam w tej chwili i jestem pod wrażeniem stylu autorki. Perfekcyjne konstruowanie postaci i oddawanie emocji poprzez koncentrowanie się na pozornie nieistotnych drobiazgach. Bardzo dziękuję za rekomendację!
OdpowiedzUsuń