Mówi się, że nie wolno patrzeć na ten szczyt, bo on przyciąga. Mowa o K2, drugim pod względem wysokości szczycie na świecie. Szczyt to niezwykle piękny, w kształcie regularnej piramidy, góruje na okolicznym krajobrazem i mniejszymi od niego wzniesieniami Karakorum. K2 cieszy się wątpliwą sławą najbardziej niebezpiecznej góry na świecie - znacznie trudniejszej, niż Mount Everest - góry zapraszającej śmierć. Statystyki mówią, że śmiertelność na K2 sięga 24%, czyli ginie jeden na czterech wspinaczy. Zabijają nie tylko warunki w strefie śmierci i choroba wysokościowa, lecz także niezwykle zmienna pogoda oraz bardzo częste na K2 lawiny. Do tej pory K2 zdobyło niewiele osób, niewiele też z nich powróciło na szczyt, zatem nawet ci, którzy nań weszli, mają z górą niewielkie doświadczenie. Po niedawnym zimowym wejściu na Nanga Parbat, K2 pozostaje też jedyną górą niezdobytą zimą.

Książka Pata Falveya i Sherpy Pemby Gyalje poświęcona jest tragicznemu sezonowi w 2008, gdy na K2 zginęło 11 himalaistów z różnych wypraw: holenderskiej, koreańskiej i serbskiej. Pat Falvey sam nie uczestniczył w tej wyprawie, ale jest znanym irlandzkim podróżnikiem, wyprodukował również film o feralnych wydarzeniach. Pemba Gyalje natomiast brał udział w zdobywaniu K2 w 2008 roku i akcji ratunkowej na jego stokach. Dziwna sprawa z tą książką, bo choć jest to przecież nowa pozycja (opublikowana została w sierpniu ubiegłego roku), próżno jej szukać w księgarniach - wszędzie jest niedostępna. Czyżby wydano ją w tak małym nakładzie? Przez jakiś czas książka była wystawiana przez jedną księgarnię na Allegro, gdzie od razu po wystawieniu znikała - obserwowałam tak trzy aukcje. Zatem kupić mi się jej nie udało, ale na szczęście udało mi się ją wypożyczyć z biblioteki. Czy warto było się za nią tak uganiać? Zazwyczaj w tego typu publikacjach sporo miejsca zajmują fakty dotyczące topografii terenu, historii zdobywania danego szczytu, czy też niebezpieczeństw czyhających na wspinaczy, lub też wreszcie życiorysy bohaterów omawianej wyprawy. W Morderczej górze tego typu informacji jest bardzo niewiele, całą treść stanowi praktycznie bardzo szczegółowy opis tego, co się wydarzyło podczas feralnej próby zdobycia szczytu. Zatem jest o rozbijaniu poszczególnych obozów, poręczowaniu, mozolnej wspinaczce, krok po kroku w górę oraz dramatycznym zejściu na dół. O planowaniu ataku, nieporozumieniach pomiędzy poszczególnymi osobami, do czego zawsze dochodzi, gdy styka się ze sobą tak wielu zdeterminowanych ludzi o silnych charakterach, ogarniętych w dodatku "gorączką szczytową". Tu górę próbowało zdobyć aż kilkanaście wypraw, z których najgorszą sławą - osób najambitniejszych i dążących do celu po trupach - cieszyli się Koreańczycy. Z konieczności kierownicy wypraw nawiązali ze sobą współpracę, lecz tak wiele osób w jednym czasie próbujących dostać się na szczyt było zaczątkiem kłopotów. Potem nastąpił chaos, a całe wcześniejsze planowanie wzięło w łeb. Ostatecznie, w razie kłopotów przy zejściu, i tak każdy był zdany sam na siebie, na to, czy zdoła wykrzesać z siebie wystarczająco dużo energii i motywacji, by iść dalej. 

W gruncie rzeczy scenariusz zdarzeń opisany w Morderczej górze jest bardzo zbliżony do sławnej tragedii na Mount Evereście, zrelacjonowanej tak udanie przez Jona Krakauera. I tu, i tam mieliśmy kilka niezbyt dogadujących się ze sobą zespołów, zbyt późne wejście na szczyt i utknięcie po zmroku w strefie śmierci, co dla niektórych zakończyło się tragicznie. Różnica jest tylko taka, że na K2 wszystko to działo się przy pięknej, sprzyjającej pogodzie, więc winą - jeśli już - można obarczać tylko czynnik ludzki. Rzecz jasna, już po wszystkim rozpętała się medialna burza - zupełnie jak po "naszym" Broad Peak - karuzela oskarżeń i szukania winnych. Jak zwykle różni "eksperci" wypowiadali się autorytatywnym tonem o nieprzygotowaniu wspinaczy, głupocie, egoizmie, a także o problemach z wyprawami komercyjnymi. Tymczasem, jak powiedział Ger McDonnell - jedna z ofiar K2 - to, że ktoś wrócił z gór cały, nie znaczy jeszcze, że jest ekspertem i że ma prawo wytykać cudze błędy. Życie nie raz pokazało, że ci eksperci potem sami tracili życie w podobnych okolicznościach... Poza tym zawsze najgłośniej krzyczą ci, którzy w górach nigdy nie byli i nie rozumieją pasji himalaistów. Dla mnie opowiedziana historia świadczy o jednym: nie o tym, że K2 jest morderczą górą - to tylko góra, kupa kamieni - lecz o tym, że wyprawy wysokogórskie są jak rosyjska ruletka. W górach giną i najlepsi. Czasem śmierć w górach - a w zasadzie bardzo często - wydaje się tak głupia, przypadkowa i niepotrzebna. Nawet najbardziej doświadczony i przygotowany wspinacz nie jest w stanie zapobiec temu, że porwie go lawina, czy że zawiedzie go sprzęt. Nawet najlepszym zdarza się przegrać z chorobą wysokościową, czy odpaść od skały. Każdemu może omsknąć się noga. Oczywiście lepiej być przygotowanym, niż nie, ale właściwie to tam, w górze może zdarzyć się milion rzeczy, o czym himalaiści nie myślą, bo w przeciwnym razie by ich tam nie było. Nikt z nich nie zna dnia, ani godziny, lecz oni zawsze liczą na to, że im właśnie się uda... 

Pomimo tego, że bardzo lubię książki o tematyce górskiej, to tej nie czytało mi się zbyt dobrze. Jak już wspomniałam, nie znajdziemy tu wiele więcej, jak suchy, kronikarski opis całej wyprawy. Mylą się nazwiska himalaistów z kilkunastu aż zespołów, a szczegóły wspinaczki nużą. Pod względem literackim książka prezentuje się co najwyżej przeciętnie, zabrakło jakiejś iskry, by wlać w słowa emocje, sznytu literackiego, brakowało mi też ewidentnie informacji dodatkowych, które pojawiają się zawsze w tego typu reportażach. Odpowiedzi na pytanie czemu tak wielu zginęło w zasadzie tu nie ma: autorzy bardziej dywagują na temat tego, jak ludzie zachowują się w strefie śmierci, niż wskazują co tak naprawdę się stało. Zresztą wcale bym tego nie oczekiwała. Dużo za to w Morderczej górze truizmów, bo przecież stwierdzenie, że w górach trzeba być przygotowanym i sprawnym fizycznie oraz umieć ocenić, kiedy się wycofać - to oczywiste oczywistości. W porównaniu z wieloma książkami górskimi, które czytałam, ta prezentuje się dosyć słabo.

Metryczka:
Gatunek: literatura faktu
Główny bohater: uczestnicy wypraw wysokogórskich
Miejsce akcji: Karakorum
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 374
Moja ocena: 4/6

Pat Falvey i Sherpa Pemba Gyalje, Mordercza góra. Od triumfu do tragedii - najbardziej dramatyczne dni na K2, Wyd. Świat Książki, 2015

Książka bierze udział w Wyzwaniu bibliotecznym

Komentarze

  1. No proszę, napisałaś o tej książce tak ciekawie, a tymczasem była dla Ciebie suchą, nużącą lekturą. Mimo to chętnie bym do niej zajrzała (o ile uda mi się ją dostać), bo lubię takie historie: o mierzeniu się człowieka z naturą i własnymi słabościami; poza tym dla mnie niepojęte jest ryzykowanie życiem dla jakiejś góry (!), a czytając tego typu książki zawsze mam nadzieję, że uda mi się zrozumieć wspinaczy. Dotąd mi się to nie udało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli szukasz zrozumienia himalaistów, polecam "Mroczną stronę gór"

      Usuń
  2. Dawno nie czytałam nic dobrego o górach. W ogóle dawno nie czytałam nic... o górach, a bardzo lubię. Dziwi mnie ta niedostępność (ciekawe, bo to Świat Książki), podoba tytuł, ale odrzuca perspektywa czytania o samych suchych faktach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nasze książki o Broad Peaku, nawet ta Hugo-Badera były ciekawsze od "Morderczej góry". Ja przymierzam się też do nowej książki Bernadette McDonald 'Alpejscy wojownicy"

      Usuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później