Kiedy myślę o czasach wiktoriańskich, nieodmiennie mam skojarzenia z konwenansami, które krępowały normalne ludzkie pragnienia i uczucia oraz z gorsetami, które krępowały ciała. Z grą pozorów, rozmowami o niczym, które w podtekście znaczyły tak wiele, bo nikt nie mówił wprost o swoich uczuciach. Romansem mogło być spojrzenie zatrzymane na dłużej, muśnięcie dłoni, przelotny pocałunek. I ta porażająca pogarda dla kobiet, które traktowano jak istoty mentalnie niepełnosprawne, niezdolne funkcjonować samodzielnie, bez opieki mężczyzny.

W Róży Sewastopola wyraźnie to widać; jest to klasyczna powieść historyczna, doskonale oddająca klimat schyłku XIX wieku. Główna bohaterka, Mariella, jest dzieckiem swoich czasów - kobietą posłuszną obowiązującym regułom, bojaźliwą i kochającą swojego kuzyna, za którego ma nadzieję wyjść za mąż...Jednak dziwne koleje losu, a przede wszystkim silna więź Marielli ze swoją kuzynką, Rosą - kuzynką, która stanowi jej przeciwieństwo - sprawiają, że dziewczyna angażuje się w wydarzenia, wymagające od niej przewartościowania całego jej świata. Z bezpiecznego domu w Londynie, gdzie żyła jak pod kloszem, trafia do brutalnej wojennej rzeczywistości na Krymie. Zetknięcie się tych dwóch światów, jest jak zetknięcie się bajki ze światem realnym - i w tym świetle doskonale widać, jak absurdalne są konwenanse, których muszą przestrzegać bohaterowie:
Jeden czy dwóch mężczyzn zapytało mnie, czyją jestem żoną, albo czy płynę, by zostać pielęgniarką, jak inne dobre damy panny Nightingale. Powiedziałam Norze, żeby powiadomiła towarzystwo, że jestem zaręczona z lekarzem.
- Powinna pani z nimi sama porozmawiać - odparła - Jak mamy znaleźć Rosę, skoro pani nikogo o nic nie pyta?
- Nigdy w życiu nie zagadnęłam nieznajomego mężczyzny
- Nie musiałaby pani zagadywać nieznajomego mężczyzny, na litość boską. Wystarczy jeden uśmiech, a zlecą sie jak pszczoły do miodu. A poza tym, niby w jakim sensie są nieznajomi? Wie pani dokładnie kim są. To dzielni mężczyźni, którzy płyną stoczyć kolejną walkę w tej przebrzydłej wojnie. (...)
- Nie miałabym pojęcia, co powiedzieć ludziom tego pokroju.
- Ludziom tego pokroju? Co pani ma na myśli? Coż, ja nie mam takich zahamowań. Ja będę z nimi rozmawiać.
Nie jestem miłośniczką powieści XIX-wiecznych, ale tę przeczytałam z zainteresowaniem. Tu przyjdzie mi wyrazić podziw dla konstrukcji Róży z Sewastopola. Choć w dużej części tematem są działania wojenne, to autorka snuje wątki tak delikatnie i subtelnie jak pajęczą sieć, nie zapominając o losach głównych bohaterów. A choć napisała powieść historyczną, to z zamysłem na wskroś współczesnym: zestawiając przeszłość z teraźniejszością bohaterów, by pokazać w jaki sposób to, czego doświadczyli i się nauczyli determinuje ich postępowanie. Nie brakuje także w tej powieści subtelnego poczucia humoru, takiego jakby mrugnięcia okiem do czytelnika, pokazania absurdów tamtych czasów. Także sylwetki głównych bohaterek (i bohaterów) są świetnie zarysowane, każda osoba w powieści stanowi wyrazistą postać, spójną psychologicznie, każda postać to perełka charakterologiczna. Niezwykłą bohaterką jest tytułowa Rosa - kobieta, która ze wszystkich sił usiłowała żyć po swojemu i przeciwstawiać się temu, w co wtłaczały ją XIX-wieczne realia.
Natomiast elementem, który mi się nie podobał jest zbyt wiele opisów wojny krymskiej - szczegóły działań bezsensownej wojny niespecjalnie mnie interesowały. Podobnie detale medyczne...dają pojęcie, jak ogromny postęp zrobiła medycyna w XX wieku.

Zgadzam się ze zdaniem, że jest to powieść wyrafinowana, jednak nie nazwałabym jej romansem...a w każdym razie nie romansem w klasycznym tego słowa znaczeniu. Na tym także polega jej wyrafinowanie. Nie oczekuj, czytelniczko, porywów namiętności w rodzaju tych z Jeźdźca Miedzianego... Róża z Sewastopola jest jednak lekturą doskonałą i polecam ją wszystkim, zwłaszcza zaś wielbicielkom epoki wiktoriańskiej.

Katharine McMahon, Róża Sewastopola (The Rose of Sebastopol), wyd. Insigris Media, Kraków, 2009

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później