Pani Hazel i Klub Rosy Parks

Hazel Graham myśli, że złapała Boga za nogi, kiedy wychodzi za mąż za przystojnego Floyda i przenosi się z nim do Missisipi. Zamieszkują w enklawie bogatych, białych ludzi, a Floyd zajmuje się sprzedażą samochodów. Z czasem okazuje się jednak, że Hazel, mimo, iż pozornie ma wszystko, nie odnajduje się kompletnie w roli żony i matki. Kobieta popada w zupełną depresję po śmierci jednego z jej synów. Tymczasem nieopodal, w tej samej miejscowości, z ciężkim losem walczy czarnoskóra Vida. Niegdyś miała wszystko, jako córka szanowanego murzyńskiego kaznodziei, teraz nie ma nic. Również straciła syna, a jej śmiertelnym wrogiem jest szeryf Billy Dean. Ścieżki tych dwóch kobiet się przecinają, gdy Vida zostaje służącą Hazel. Rzecz dzieje się w latach 50-tych XX wieku, w Missisipi, jednym z amerykańskich stanów, gdzie panuje segregacja rasowa.

Tytuł książki jest wam zupełnie nieznany? Mnie także był, książka trafiła w moje ręce zupełnie przypadkowo, ale do lektury zachęciło mnie porównanie do Służących, które są jedną z moich ulubionych powieści. Wiecie jak to z tymi porównaniami jest, przeważnie są dużo na wyrost i tylko wkurzają czytelnika. Tym razem jednak było inaczej, bo Pani Hazel i Klub Rosy Parks to powieść dokładnie w klimacie Służących, co więcej, podobnie, jak one, są debiutem autora. Pomimo poważnej tematyki, Pani Hazel napisana jest w lekkim, przejrzystym tonie, postaci są doskonale wykreowane, a lektura powoduje, że całkowicie zanurzamy się w atmosferę lat 50-tych i przenosimy na amerykańskie południe, z - nadal kwitnącymi - polami bawełny oraz podziałem na białych panów i czarnych "podludzi". Mimo, iż Murzyni nie są już niewolnikami, to w istocie nadal są tak traktowani, odmawia się im nawet prawa do głosowania. W Missisipi sytuacja czarnoskórych była najgorsza, ich prześladowania najzacieklejsze, gdyż o ile w innych południowych stanach Ku Klux Klan wpływał na władze, to w Missisipi członkowie tej organizacje władzę tworzyli. Autor wyjaśnia to w posłowiu. Mimo tak niesprzyjających warunków, miejscowi czarni podejmują walkę o swoje prawa. Mobilizuje ich do tego słynna sprawa Rosy Parks - Rosa Parks była czarnoskórą służącą, która odmówiła ustąpienia miejsca białemu w autobusie, co było iskrą zapalną ruchu desegregacyjnego. Odell nie tylko obrazuje trudną sytuację czarnych i ich walkę o równe prawa, ale - tak jak zrobiła to Kathryn Stockett - podkreśla rolę kobiet w tym ruchu. Podobnie jak w wielu innych przypadkach, również i w tym na pierwszym planie zawsze są mężczyźni, tymczasem okazuje się, iż trudną pracę, u podstaw, wykonywały kobiety. Kobiety, które planowały, organizowały, namawiały, były aresztowane i bite - jednak ich rola często jest niedoceniana. Odell oddaje im sprawiedliwość. Wagę powieści dodaje fakt, iż wydarzenia w niej opisane nie wymyślone przez autora, ale oparte na prawdziwych zdarzeniach, gdyż pisarz wychowywał się w tamtych stronach. W postaci Hazel sportretował nawet własną matkę, do której długo miał uraz, jednak, jak wynika z treści książki, po latach pisarz zrozumiał z czym się borykała i wybaczył jej popełnione błędy. Ciekawa jest również postać Floyda, męża głównej bohaterki, typowego Amerykanina, dążącego do sukcesu i pragnącego "kontrolować swoje myśli", tak by nie dopuszczać do siebie negatywnego myślenia. Wspaniały debiut i wspaniała książka - mogę tylko polecać!

Metryczka:
Gatunek: powieść obyczajowa
Główny bohater: Hazel Graham i Vida Snow
Miejsce akcji: Missisipi, Stany Zjednoczone
Czas akcji: lata 50-te XX wieku
Ilość stron: 522
Moja ocena: 6/6

Jonathan Odell, Pani Hazel i Klub Rosy Parks, Wyd. WAM, 2015

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska oraz w Wyzwaniu bibliotecznym 

Komentarze

  1. Uwielbiam "Służące", więc tą książkę muszę koniecznie poznać!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później