Gottland
Jestem wkurzona, bo ta książka obsypana nagrodami i wychwalana pod
niebiosa zupełnie mi się nie podobała i nie wiem, skąd te wszystkie zachwyty. Może nie potrafię docenić reportażowego sznytu, ale denerwował mnie styl Mariusza Szczygła, pisanie w telegraficznym
skrócie, bez żadnego wstępu, przedstawienia tła, informacji ogólnych,
itp. Oddaje to cytat z wywiadu z reporterem w WO: Gdy napisałem
felieton "Prawda z końca świata" o Supraślu, redaktorka powiedziała, że
nic z tego nie rozumie, że czemu ja tak skaczę po tematach, czemu ich
nie rozwijam. Na co odparłem, że każdy temat jest w nich tylko
kropeczką. No właśnie. Tylko, czy autor pisze dla siebie,
czy dla czytelników? Bo to, że autor ma jakąś myśl i nie chce mu się jej
rozwijać, bo sama kropeczka według niego wystarczy - nie oznacza, że
czytelnik to zrozumie. Dla mnie Gottland są to historyjki wyrwane
z kontekstu, pisane tak, że właściwie nie wiadomo o co chodzi.
Chaotyczne i poszatkowane. Czy w ten sposób można się dowiedzieć więcej o
jakimś kraju - o naszych sąsiadach? O ile jeszcze orientuję się kto to
był Bata, czy Karel Gott (ale już ktoś z młodszego pokolenia
niekoniecznie musi to wiedzieć), to już nazwiska Lidy Baarowej, czy Jana
Prohazki nic mi nie mówią. A skąd niby mam wiedzieć, czemu z potomkami
Kafki nijak nie można się porozumieć? Albo czemu zniszczono daną
artystkę fabrykując przeciw niej dowody? Mam się tego domyślić?
Opisywanie absurdów? Przecież takie absurdy można znaleźć pod każdą
szerokością geograficzną. Najbardziej jednak zabolało mnie to, że
Czechy są ukazane jedynie przez pryzmat socjalizmu, tak jakby kraj ten
nie miał tysiącletniej historii. Socjalizmu szarego, brutalnego i
pełnego strachu. To w zasadzie nie jest książka o Czechach, tylko o
Czechosłowacji (a przy tym autor ani słowem nie zająka się o Słowakach,
co zresztą wytknął mu jeden z czytelników). A jej myśl przewodnia jest
taka, że Czesi to naród kolaborantów. Bo naród to mały i musiał się
przystosować, zamiast walczyć, i jeszcze teraz - po latach - nie chce
wziąć na siebie odpowiedzialności za to, co wydarzyło się w czasach
komunizmu. Narodowym bohaterem Czechów jest przecież Szwejk - idiota
mający tylko jeden cel: przeżyć. Filozof przebiegłej uległości i
wzorzec przystosowania. Na okładce nic, co by się kojarzyło z Czechami,
bo ogromny pomnik Stalina. Naprawdę?? Taka to smutna historia, w
przeciwieństwie do polskiej brawury i bohaterstwa. Ale czy gdyby ktoś
opisywał Polskę - i to jeszcze w XXI wieku, ciągle z perspektywy tego,
że kiedyś był to kraj socjalistyczny, nie dostrzegając tego, że był to
tylko wycinek naszej historii - czy bylibyśmy z tego faktu zadowoleni?
Chyba nie. I czy uznalibyśmy tego kogoś za "specjalistę od Polski"? No
nie. Po przeczytaniu Gottlandu mogę tylko stwierdzić, śladem Sokratesa: wiem, że nic nie wiem.
Mariusz Szczygieł, Gottland, Wyd. Czarne, 2015
Książka bierze udział w Wyzwaniu bibliotecznym
Metryczka:
Gatunek: reportaż
Gatunek: reportaż
Główny bohater: Czechy
Miejsce akcji: Czechy
Czas akcji: XX wiek
Ilość stron: 244
Moja ocena: 3/6Mariusz Szczygieł, Gottland, Wyd. Czarne, 2015
Książka bierze udział w Wyzwaniu bibliotecznym
Szwejk nie jest idiotą. Postrzeganie tej postaci w taki sposób jest bardzo powierzchowne.
OdpowiedzUsuńPisać to trzeba umieć tak, żeby zbędnych słów w tym pisaniu nie było.
Szczygłowi to się udaje.
Pisać trzeba tak, by to było zrozumiałe, a nie silić się na oryginalność i oszczędzać na słowach.
UsuńTrzeba bo Ty tak każesz? Myślę, że plotki w dziennikach telewizyjnych spełniają twoje wymagania.
UsuńCyt. "Pisać to trzeba umieć tak, żeby zbędnych słów w tym pisaniu nie było" - trzeba, bo Ty tak każesz? Nie dosyć, ze niekonsekwentny, to jeszcze agresywny. Chciałam tylko nadmienić, ze to jest blog, na którym wyrażam swoje opinie, do czego mam prawo, a jeśli sie komuś on nie podoba - czytać nie ma obowiązku. Hejtowac tez nie.
UsuńCzęsto jest tak, że nie podzielam zachwytów książką wielokrotnie nagrodzoną...
OdpowiedzUsuń