Czerwiec w skrócie

Czerwiec minął bez większych fajerwerków, jeśli nie licząc mojego wkurzenia na wieść o tym, że żeby oglądać Euro 2016 muszę dodatkowo zapłacić 100 złotych. Nie zapłaciłam i po raz pierwszy w życiu nie oglądam, trudno się mówi. Przeczytałam za to 15 książek, w tym dwa bardzo dobre kryminały (Paskudną historię i Ofiarę bez twarzy), które mogę chyba uznać za książki miesiąca, natomiast rozczarowaniem zdecydowanie okazał się Gottland. Dlaczego - o tym jeszcze napiszę. Oto jeszcze słów kilka o książkach, o których nie było notatki:  


Dziewczyna z ogrodu to opowieść o kobietach - co tu dużo mówić - całkowicie upodlonych i zniewolonych. Kobietach, które zostały sprowadzone do jednego - do rodzenia dzieci, a kiedy się z tego nie mogą wywiązać - można je wyrzucić na ulicę jak śmiecia. Kobietach, którym bez pozwolenia nie wolno nic, które muszą się zakrywać i ukrywać, byleby nierozważnym spojrzeniem nie sprowokować męża do podejrzeń o zdradę. I dzieci rodzące dzieci... Można by też powiedzieć, że społeczeństwo opisane w tej powieści cierpi na istną obsesję płodzenia potomstwa i przedłużania rodu - wszak to świadczy o statusie mężczyzny; co za pech, że takim zadaniem Bóg obarczył tak głupie stworzenia, jak kobiety... Historia ta dzieje się w Iranie, wśród tamtejszych Żydów, którzy jednak obyczaje mają na wskroś muzułmańskie. Straszna w swojej wymowie, książka ta jest jednak typową powieścią psychologiczną: autorka skupia się na oddaniu emocji, nastroju chwili, stąd wiele tu poetycznych opisów, nawet najbardziej prozaicznych czynności, natomiast niewiele akcji. Odbioru książki nie ułatwia fakt, że fabuła jest nieliniowa, obfituje w retrospekcje i wtrącenia, przez co treść się rozmywa. W dodatku to wszystko opowiadane jest przez kobietę wspominającą rodzinną historię z perspektywy czasu, co wywołuje dodatkowy zamęt. Temat ciekawy, ale sposób podania dla mnie ciężkostrawny.

Parnaz Foroutan, Dziewczyna z ogrodu, Wydawnictwo Kobiece, 2016


Francja, czasy II wojny światowej. Okupowany Paryż, Niemcy na każdym rogu ulicy polujący na Żydów, czarny rynek, pogarszające się warunki egzystencji. Architektowi, Lucienowi Bernard coraz trudniej zdobywać zlecenia, dlatego - byle tylko projektować - idzie na współpracę z nazistami. Współpracę, za którą po wojnie może zostać osądzony i skazany. Jednocześnie otrzymuje propozycję projektowania skrytek, w których mają ukrywać się Żydzi - tego typu praca grozi jednak mu śmiertelnym niebezpieczeństwem. Co przede wszystkim rzuca się w oczy w tej książce, to to, iż Charles Belfour nie opisuje bynajmniej Francuzów jako dzielnie zmagających się z najeźdźcą. Przeciwnie - jego powieść pełna jest kolaborantów, tchórzów i podłych ludzi, wydających swoich bliźnich mojżeszowego wyznania nawet dla zabawy. Niepiękny to obraz francuskiego społeczeństwa. Również Lucien nie jest żadnym bohaterem, gotowym do poświęcenia w imię ratowania obcych ludzi. I niby projektuje skrytki, ale jednocześnie pomaga Niemcom budować fabryki broni - czy jego dobre uczynki przeważają te złe to kwestia dyskusyjna. Przyznać trzeba, że konstrukcja książki jest prosta, jak budowa cepa, a postaci dosyć schematyczne - jest to typowe czytadło, a ja spodziewałam się czegoś więcej. Ale w sumie czyta się to dobrze, i z pewną dozą emocji.

Charles Belfour, Paryski architekt, Wydawnictwo Znak, 2016


Jaka jest tajemnica długowieczności kobiet z rodu Kellerów, zamieszkujących w kalifornijskiej dolinie Sacramento? Pięć kobiet, z których najstarsza liczy sobie ... 112 lat i wcale nie zamierza umierać! Rodzina od lat hoduje drzewa oliwne i to w tym zdaje się dopatrywać źródeł swojego sukcesu. Interesuje się nim również naukowiec, pragnący odkryć tajemnicę nie tylko długowieczności, ale i nieśmiertelności. Sekret drzewa oliwnego jednak tylko pozornie kręci się wokół długiego życia bohaterek. Powieść ukazuje skomplikowane relacje rodzinne, obfitujące na przestrzeni lat zarówno w dramaty, jak i wiele skrzętnie skrywanych sekretów. Początek książki jest ciekawy, zaczyna się jak typowa saga rodzinna, jednak potem, poprzez pomieszanie w chronologii zdarzeń oraz nadmierne skupianie się na mało interesujących szczegółach, powieść robi się chaotyczna i nudnawa. Autorka pisząc o poszczególnych głównych bohaterkach za bardzo odbiega od tematu i rozdrabnia się, tak, że momentami nie bardzo wiadomo dokąd to wszystko zmierza. Tylko niektóre bohaterki są wyraziste, innym brak wyraźnie zarysowanego charakteru, a łączące wszystkie kobiety więzi są dosyć kruche - w powieści trudno doszukać się rodzinnego ciepła. Historii brak też punktu kulminacyjnego. Sprawia to wrażenie jakby Miller Santo nie miała pomysłu o czym pisać i jak poprowadzić swoje bohaterki.

Courtney Miller Santo, Sekret drzewa oliwnego, Wydawnictwo Wielka Litera, 2013


Akcja tej książki toczy się dwutorowo: w roku 1964, kiedy to niejaka Vivian otrzymuje tajemniczą walizkę, będącą, jak się okazuje zaginionym bagażem jej zaginionej ciotki - oraz w latach przed I wojną światową, gdzie poznajemy historię tytułowej Violet Grant. Jeśli by jednak ktoś myślał, że jest to powieść z rodzaju tych pisanych przez Kate Morton: rodzinne tajemnice, dreszczyk emocji - to się rozczaruje. Dwa wspomniane wątki w ogóle nie przystają do siebie: ten z lat 60-tych jest frywolny i napisany stylem pasującym do powieści młodzieżowej, natomiast ten opowiadający o Violet Grant stworzony jest w zupełnie innym tonie. Dotyka on tematyki emancypacji kobiet, odkryć w dziedzinie fizyki (pojawia się tu nawet Einstein) i I wojny światowej. I tylko ten drugi wątek ratuje tę powieść (choć wspomniana tematyka jest poruszona przez autorkę ledwie po łebkach) - pierwszy jest po prostu beznadziejny i książka spokojnie mogłaby się bez niego obejść. Perypetie rozwydrzonej i aroganckiej pannicy, jaką jest Vivian zupełnie mnie nie obchodziły, drażnił mnie też kolokwialny język z wyrażeniami takimi jak: byłam skuta, kopara mi opadła, dałam mu szmal. No ludzie! Podsumowując pisaninę Beatriz Williams, wyszło poniżej przeciętnej.

Beatriz Williams, Tajne życie Violet Grant, Wyd. W.A.B., 2015 (480 str)


Czy król Ryszard III faktycznie zamordował swoich bratanków, by przejąć władzę? Co się z nimi stało? To jedna z największych historycznych zagadek w dziejach Anglii, ponieważ zarówno Ryszard III, jak i jego następca uparcie milczał na ten temat. Są tacy, którzy bronią Ryszarda, wskazując na to, że czarny PR zrobili mu Tudorowie i Szekspir. Na różne możliwości i hipotezy pisze m.in. Philippa Gregory w swoich powieściach o Wojnie Dwóch Róż. Ja do tej pory również powątpiewałam.  Prawdy pewnie się nigdy nie dowiemy, możemy tylko domniemywać i wyciągać wnioski z różnych faktów. A jakie te fakty były, to przedstawia Alice Weir w Ryszardzie III i książętach z Tower. Dowiemy się z niej o tym, kim był Ryszard oraz jego bracia, w jakich okolicznościach przejęli władzę oraz jak ją stracili... Historia to pełna pułapek, zdrad, przemocy i bratobójczych walk. Autorka przedstawia tym samym swoją teorię na to, co się wydarzyło, wyraźnie optując za jedną z wersji - może aż nadto wyraźnie? Historia fascynująca, natomiast lektura pełna nazwisk i faktów historycznych poprawna, przeciętna.

Alison Weir, Ryszard III i książęta w Tower, Wyd. Astra, 2015

Książki przeczytane w ramach wyzwań: Czytam opasłe tomiska, Grunt to okładka oraz Wyzwania bibliotecznego
 

Udało mi się także przeczytać jedną z nielicznych u nas pozycji perfumiarskich: Perfumy. Marzenie we flakonie. Książka jest niestety taka sobie, dużo w niej ogólników, rozpływania się w zachwytach na tym, jakie perfumy są piękne, ale mało konkretów. Poza tym wydana była ona w latach 90-tych, więc nie obejmuje dwóch dekad, w trakcie których sporo się na rynku perfumiarskim podziało. Za to jest pięknie wydana.

Stephan Jellinek, Perfumy. Marzenie we flakonie, Warszawski Dom Wydawniczy, 1994

Komentarze

  1. Czytałam "Sekret..." i "Dziewczynę..." - obydwie mi się podobały, choć bez fajerwerków. Z pozostałych bardzo mnie ciekawi "Paryski architekt".

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem bardzo ciekawa Twojej recenzji "Gottlandu". "Sekret drzewa oliwnego" kiedyś czytałam, ale szczerze mówiąc jakoś w pamięć mi nie zapadła ta książka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Łaaa, 15... Ja ten miesiąc miałam mega pracowity, więc dałam radę tylko dwie... Ale za to bardzo sympatyczne lekturki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z kolei na mnie "Dziewczyna z ogrodu" wywarła bardzo pozytywne wrażenie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później