Oberki do końca świata

Oberki to poetycka opowieść o tej Polsce, którą pamiętały jeszcze nasze babcie, a której już nie ma. O wsiach, miasteczkach zatrzymanych w czasie, gdzie życie toczyło się swoim rytmem, mniej więcej tak samo przez setki lat, ulegając niewielkim przekształceniom, aż przyszedł XX wiek i to wszystko zostało zmiecione przez walec postępu. Wit Szostak dosłownie ożywia tę przeszłość słowem, tworząc obrazy - wirujących spódnic, muzykanckiego życia, żydowskich handlarzy, wędrujących po wsiach, swojskich polskich pejzaży, ale też muzyki obecnej na każdej stronie powieści. Oberki weselne, karnawałowe, codzienne. Muzykowanie, będące fachem, z dziada pradziada, rodziny Wichrów. Żadne słowo faktycznie lepiej nie określa rytmu tej powieści jak transowy

Tak się toczyło szare, codzienne, Wichrów życie. 
Granie, spanie, praca w polu, bieda, po karczmach picie. 
Ten rokiciński gobelin zbudowany jest na osnowie realizmu magicznego. Dawniej ludzie tak żyli, z diabłami, aniołami, zawsze na pograniczu tego, co nienamacalne i niewytłumaczalne, ale w Rokicinach magia działa na całego. I te rozdziały, mające charakter stricte baśniowy, ściśle związane z polskim folklorem, zachwyciły mnie najbardziej. Przypomniały mi one baśnie polskie i czeskie, które czytałam, kiedy byłam dzieckiem. 
 
I są Oberki jak taki list z przeszłości, od naszych praprababć i pradziadków, o których już zapomnieliśmy. Gonimy gdzieś coraz szybciej i szybciej, nawet nie wiedząc za czym, głównie za pieniędzmi, zapomnieliśmy o sensie, o duchowości, o wspólnocie, o tym, że potrzebujemy innych, więc warto z nimi dobrze żyć, a nie walczyć ze sobą. W takich okolicznościach próby wskrzeszenia dawnych pięknych tradycji będą skazane na niepowodzenie - jeśli nie uwzględnimy w tym ducha tych tradycji, zostanie z nich tylko pusty rytuał…  

To jest potwornie smutna powieść, bo raz, że opowiada o przemijaniu: o tym, jak jednego dnia jesteśmy młodzi, pełni planów na przyszłość, a potem ani się obejrzymy, a nasze życie pełne jest zakurzonych sprzętów, a młodzi nazywają nas boomerami… A dwa, i to jest jeszcze gorsze, to jest takie przemijanie, że wydaje się nam, że jesteśmy pępkami świata - bo dla siebie jesteśmy - gdy tymczasem świat o to nie dba. Więc gdy ten nasz świat, to, co nas otacza, to co było dla nas ważne - znika, my znikamy, to nikt tego nie zauważa i nikogo to nie obchodzi. 

Byli muzykami, byli, minęło ich życie. 
Wasze minie jeszcze szybciej, niż zamarzycie. 
Wasze minie jeszcze szybciej, niż się obejrzycie. 
Byli muzykami, byli, lecz poumierali. 
Czy kto pamięta ich twarze, pamięta jak grali? 
Dziś są dawni muzykanci niepotrzebni w świecie. 
Was świat też nie potrzebuje, lecz tego nie wiecie. 

Już w opinii o Chochołach pisałam o tym, jak Wit Szostak czaruje słowem - jeśli szukacie literatury naprawdę na wysokim poziomie, wysmakowanej, kunsztownej, a do tego oryginalnej to te wymogi spełnia właśnie proza Wita Szostaka. 

Metryczka: 
Gatunek: powieść 
Główni bohaterowie: bracia Wichrowie 
Miejsce akcji: Polska, Rokiciny
Czas akcji: XX wiek
Ilość stron: 288
Moja ocena: 6/6
 
Wit SzostakOberki do końca świata, Wydawnictwo Powergraph, 2024 (wyd. III)

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później