Gwoli wyjaśnienia i zamiast grudniowych premier
Pewnie zauważyliście, że ostatnio posty na blogu pojawiają się znacznie rzadziej, niż miałam je w zwyczaju publikować. Do września jeszcze jakoś ciągnęłam, ale na
wakacjach nic nie napisałam, ale też ani razu nie otworzyłam czytnika, nie przeczytałam ani
jednej książki. Oczywiście wakacje to
specyficzny czas, na wyjeździe nie miałam faktycznie takiej chwili samotności,
która mi jest potrzebna, by się skupić na czytaniu, ale to o czymś świadczy. Po powrocie oczywiście wróciłam do lektur, ale ostatnio naszła mnie ochota na czytanie
głównie kryminałów, a o kryminałach jakoś nie potrafię pisać. No bo to
ciągle ta sama
historia: jest trup/zbrodnia, jest - mniej lub bardziej udane -
śledztwo.
Zmieniają się bohaterowie, tło społeczno-obyczajowe, wątki poboczne. Ale
trudno
to analizować, bo w gruncie rzecz nie o to chodzi. Oceniać można
misterność
intrygi oraz to, ile czasu zabrało czytelnikowi odgadnięcie rozwiązania. Z kryminałów tych najbardziej podobała mi się seria Hjortha i Rosenfeldta z Sebastianem Bergmanem (przeczytałam już 4 z wydanych u nas 5-ciu części) - są to książki, od których faktycznie trudno mi było się oderwać - oraz skończona właśnie Mgła Kai Malanowskiej - powieść napisana w stylu kryminałów skandynawskich, ciekawa intryga i bohaterowie.
Nie napisałam nic o książce Mniej Marty Sapały, która była ostatnią książką, jaką przeczytałam, tuż przed wyjazdem na wakacje. Pamiętnik z antykonsumpcjonistycznego eksperymentu, który faktycznie daje do myślenia. Choć nie przemawia do mnie idea obsesyjnego oszczędzania, czy też odmawiania sobie wszystkiego dla samej idei, to warto tę książkę przeczytać i zastanowić się nad swoim stylem życia. Może niekoniecznie odmawiając sobie wszystkiego, ale przemyśleć, czy aby na pewno musimy wydawać pieniądze na niepotrzebne rzeczy, które wsadzimy do szuflady... W dodatku po zetknięciu się ze skomercjalizowanym do cna Bali, z dziesiątkami handlarzy, którzy tylko wyciągają z turystów pieniądze, nabrałam faktycznego wstrętu do zakupów... no chyba, że chodzi o kupowanie perfum ;D Nie zdążyłam napisać przed wyjazdem niczego o tej książce, szkoda, bo akurat o tej warto by było, ale teraz już jest za późno.
Prawda jest jednak taka, że w tym momencie nie odczuwam żadnej potrzeby pisania o przeczytanych książkach, nie sprawia mi to przyjemności, jak kiedyś. Mam wrażenie, że formuła się wyczerpała i nie mam już nic do powiedzenia. Chciałabym dać sobie trochę czasu na czytanie nie pod kątem bloga, bez wiszącej nad głową konieczności pisania "recenzji", nadążania za nowościami i tym wszystkim, co się w wydawniczym światku dzieje, gonienia za wyzwaniami, czy wypełniania kolejnych czytelniczych list. W grudniu nie mam nic do napisania nawet na temat premier, bo jest tak kiepsko, że zainteresowała mnie - uwaga! - jedna książka, tj. Rok królika Joanny Bator. Nie lubię kiedy blog urywa się ni z tego, ni z owego: ostatni post jak zwykle, a potem cisza, uważam, że coś się czytelnikom należy, dlatego też wyjaśniam, bo pewnie na jakiś czas zapanuje na blogu cisza. Może nie całkowita - jeszcze nie stać mnie na decyzję, żeby zakończyć pisanie - a może od czasu do czasu coś mnie natchnie, może trafią mi się książki, o których koniecznie będę chciała opowiedzieć. Wtedy być może takie notki będą się pojawiać. Być może to się kiedyś zmieni, już kiedyś miałam taką "blogową przerwę", po której wróciłam z nową werwą do pisania; a może wymyślę jakąś nową formułę.. W każdym razie na chwilę obecną robię sobie przerwę. Dziękuję wszystkim tym, którzy mnie czytali, trzymajcie za mnie kciuki, żeby moja wena wróciła.
Nie napisałam nic o książce Mniej Marty Sapały, która była ostatnią książką, jaką przeczytałam, tuż przed wyjazdem na wakacje. Pamiętnik z antykonsumpcjonistycznego eksperymentu, który faktycznie daje do myślenia. Choć nie przemawia do mnie idea obsesyjnego oszczędzania, czy też odmawiania sobie wszystkiego dla samej idei, to warto tę książkę przeczytać i zastanowić się nad swoim stylem życia. Może niekoniecznie odmawiając sobie wszystkiego, ale przemyśleć, czy aby na pewno musimy wydawać pieniądze na niepotrzebne rzeczy, które wsadzimy do szuflady... W dodatku po zetknięciu się ze skomercjalizowanym do cna Bali, z dziesiątkami handlarzy, którzy tylko wyciągają z turystów pieniądze, nabrałam faktycznego wstrętu do zakupów... no chyba, że chodzi o kupowanie perfum ;D Nie zdążyłam napisać przed wyjazdem niczego o tej książce, szkoda, bo akurat o tej warto by było, ale teraz już jest za późno.
Prawda jest jednak taka, że w tym momencie nie odczuwam żadnej potrzeby pisania o przeczytanych książkach, nie sprawia mi to przyjemności, jak kiedyś. Mam wrażenie, że formuła się wyczerpała i nie mam już nic do powiedzenia. Chciałabym dać sobie trochę czasu na czytanie nie pod kątem bloga, bez wiszącej nad głową konieczności pisania "recenzji", nadążania za nowościami i tym wszystkim, co się w wydawniczym światku dzieje, gonienia za wyzwaniami, czy wypełniania kolejnych czytelniczych list. W grudniu nie mam nic do napisania nawet na temat premier, bo jest tak kiepsko, że zainteresowała mnie - uwaga! - jedna książka, tj. Rok królika Joanny Bator. Nie lubię kiedy blog urywa się ni z tego, ni z owego: ostatni post jak zwykle, a potem cisza, uważam, że coś się czytelnikom należy, dlatego też wyjaśniam, bo pewnie na jakiś czas zapanuje na blogu cisza. Może nie całkowita - jeszcze nie stać mnie na decyzję, żeby zakończyć pisanie - a może od czasu do czasu coś mnie natchnie, może trafią mi się książki, o których koniecznie będę chciała opowiedzieć. Wtedy być może takie notki będą się pojawiać. Być może to się kiedyś zmieni, już kiedyś miałam taką "blogową przerwę", po której wróciłam z nową werwą do pisania; a może wymyślę jakąś nową formułę.. W każdym razie na chwilę obecną robię sobie przerwę. Dziękuję wszystkim tym, którzy mnie czytali, trzymajcie za mnie kciuki, żeby moja wena wróciła.
Trzymaj sie! Do przeczytania!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki :-)! Najważniejsze, żeby była przyjemność czy to z czytania, czy z pisania o tym.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki żebyś jednak kiedyś wróciła do bloga. Ale nic na siłę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejne notki.
Mam nadzieję, że mimo wszystko z blogowania całkiem nie zrezygnujesz.
OdpowiedzUsuńAle coś wiem na temat czytania pod bloga. Powoli też jestem już tym zmęczona.
Szkoda... i powodzenia :)
OdpowiedzUsuńhej. dziękuję za komentarz na moim blogu. ja niestety nie jestem aż takim molem książkowym - czytam właściwie tylko książki o psychologii :) niemniej jednak Twoja pasja i Twój blog zrobiły na mnie wrażenie.
OdpowiedzUsuńbardzo ładnie tu u Ciebie, estetycznie, widzę, że obie lubimy szablony od Iksandi Lojaya - ten szablon który Ty masz wykorzystywałam też kiedyś na blogu fotograficznym (już nieistniejącym) :)
życzę Ci by na Twojej drodze pojawiały się tylko piękne, poruszające historie książkowe... i zachwycające perfumy :) no i chęć do pisania wróciła :)
pozdrawiam serdecznie :)
Właśnie moje nowe hobby perfumowe zdecydowanie odciągnęło mnie od książek ;)
UsuńDobrych książek życzę!
OdpowiedzUsuńOjej! Wracaj szybciuchno! <3 Oby Nowy Rok przyniósł świeżą porcję weny. :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze Cię rozumiem. Kibicuję Twoim zmianom i czekam :))))
OdpowiedzUsuńKochana zbieram po dziesięć osób do wyzwań na 2017 rok. Zgłosisz się?! Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttps://monweg.blogspot.com/2016/12/informacyjnie-o-wyzwaniach-na-rok-2017.html
Oj nie, ja póki co pasuję
UsuńRozumiem i szanuję Twoją decyzję, ale mam cichą nadzieję, że jednak wena wróci i z ogromnym zapałem będziesz dzieliła się z nami swoimi opiniami na temat książek.
OdpowiedzUsuńCzy może wena wróciła? Tak mi brakuje Twoich recenzji... Dzięki Tobie przeczytałam mnóstwo świetnych książek.
OdpowiedzUsuńNo niestety, z weną tak sobie, choć ostatnio czytałam kilka dobrych książek i może mogłabym zmontować jakiś wpis, bo to zawsze jest motywacja, jak się przeczytało coś fajnego, by się tym podzielić...
Usuń