Jeszcze do niedawna książki o tematyce takiej jak poruszona w Rzece złodziei: Dziki Zachód, Indianie, walka o przetrwanie, raczej omijałam szerokim łukiem. Powieści Jacka Londona nie są dla mnie. Zmieniło się to, kiedy przeczytałam (i obejrzałam) Zjawę. Jej brutalność i naturalizm mnie w pewnym stopniu zafascynowały, co trudno mi wytłumaczyć. Bardzo polubiłam też inne powieści Michaela Crummeya, które rozgrywają się w zasadzie wyłącznie na Nowej Fundlandii; wspomnieć należy jeszcze fantastyczny Dotyk Alexi Zentnera - powieść w podobnych klimatach. Rzeka złodziei to - z tego, co mi wiadomo - pierwsza powieść Crummey'a. Jej akcja rozgrywa się w początkach XIX wieku na Nowej Fundlandii, z trudem kolonizowanej najpierw przez Francuzów, potem przez Anglików, w każdym razie przez Europejczyków często zbiegów, przestępców lub po prostu poszukiwaczy przygód. Ich przybycie na nowy ląd nieuchronnie pociągało za sobą zabieranie ojczyzny rdzennym mieszkańcom Ameryki, czyli Indianom. Plemię Beothuoków, żyjące niegdyś na Nowej Fundlandii obecnie jest wymarłe, do czego walnie przyczynili się właśnie kolonizatorzy, traktujący Indian jako złodziei i morderców, i organizujący przeciwko nim ekspedycje, podczas których Indianie byli mordowani lub przepędzani ze swoich siedzib. Dziś wydaje się to nam barbarzyństwem, kiedyś było czymś normalnym, tak samo jak pojmanie Indianina i wystawienie go na pokaz jak przedmiot, trofeum wojenne. Zrodziło to oczywiście błędne koło przemocy: atak za atak, wet za wet, krew za krew, tyle, że w tej nierównej walce tubylcy nie mieli na dłuższą miarę szans. Kiedy Anglicy zorientowali się, że być może lepszą polityką byłoby nawiązanie z Beothuokami pokojowych relacji, było już za późno.

Bohaterami Rzeki złodziei Crummey czyni kilkoro osadników usiłujących poskromić i przyrodę, i samych siebie, a także kapitana angielskiego statku, próbującego nawiązać relacje z Indianami. Wszystkie te postaci oparte zostały na faktycznie istniejących, żyjących niegdyś osobach, a ich charaktery są z pietyzmem oddane. Żaden z bohaterów nie jest bez skazy, w istocie wszyscy sporo nagrzeszyli. Twarde warunki życia, piękna, ale surowa przyroda, potyczki z Indianami - wszystko to znajdziemy w Rzece złodziei. Na Nowej Fundlandii nie było miejsca dla słabości, ani w zasadzie na miłosierdzie, a oddalenie od Europy, która niewiele interesowała się swoimi koloniami, rodziło w traperach poczucie bezkarności i wszechmocy wobec kolonizowanych ziem oraz ich rdzennych mieszkańców. Crummey świetnie oddaje te realia, oscylując już to pomiędzy brutalnością bohaterów, już to pomiędzy czysto ludzkimi dylematami i namiętnościami, jakich doświadczają. Autor napisał tę powieść w charakterystycznym dla siebie stylu, w którym surowość przeplata się z obrazowością, malarskością nakreślonych scen. Jednocześnie jest to powieść na wskroś realistyczna, nie ma w niej jeszcze akcentów magicznych, jak w Dostatku. Zapada w pamięć, a jeśli jest to debiut to niezwykle udany, świadectwo talentu pisarskiego Crummeya. 

Metryczka:
Gatunek: powieść historyczna
Główny bohater: John Peyton, David Buchan
Miejsce akcji: Nowa Fundlandia
Czas akcji: XIX wiek
Ilość stron: 400
Moja ocena: 5/6

Michael Crummey, Rzeka złodziei, Wyd. Wiatr od morza, 2016

Książka bierze udział w Wyzwaniu bibliotecznym 

Komentarze

  1. Jestem bardzo ciekawa tej książki, jak i pozostałych powieści autora. Mam nadzieję niebawem zmotywować się do ich przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach! Chyba pierwszy raz spodobała nam się ta sama książka! :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie, na pewno nie, jest wiele książek, które podobały się nam obu, np. książki Philippy Gregory.

      Usuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później