Niedawno natknęłam się w internecie na artykuł lansujący tezę, że mamy już w zasadzie pełzającą III wojnę światową - z nasilającymi się i powtarzającymi coraz częściej atakami terrorystycznymi. Na pierwszy rzut oka faktycznie możemy się z tą tezą zgodzić, zwłaszcza, że doniesienia w mediach, jakimi jesteśmy karmieni, skupiają się głównie na przemocy i negatywnych zdarzeniach. Jesteśmy więc non stop bombardowani wieściami o kolejnych atakach, wojnie na Bliskim Wschodzie, morderstwach i groźbach. Żyjemy w erze strachu. Tak, bo głównym celem terrorystów jest nawet nie zabicie, lecz zastraszenie ludzi. Że im się to udaje świadczy przykład mojej koleżanki, która planując wakacje w jednym z najbardziej rajskich zakątków Ziemi, zamiast cieszyć się wyjazdem, żyje w strachu, że ktoś zorganizuje tam zamach terrorystyczny... Powszechne jest też przekonanie, że im ludzkość bardziej zaawansowana technologicznie i cywilizacyjnie, tym kolejne wojny zbierają coraz większe żniwa ofiar. Wszak w powszechnym przekonaniu najbardziej krwawym wiekiem był wiek XX z dwoma wojnami światowymi, poza tym byliśmy jeszcze świadkami ludobójstw dokonanych przez Stalina oraz Mao Tse Tunga.

Tymczasem Steven Pinker, jeden z najwybitniejszych współczesnych psychologów udowadnia, iż wraz z postępem cywilizacyjnym ludzkość nie robi się coraz bardziej krwawa, ale wręcz przeciwnie - łagodnieje. Zmniejszyła się liczba konfliktów na świecie, a te, które się toczą, dotyczą państw biednych i słabych, podczas gdy kiedyś w wojny zaangażowane były przecież największe i najbogatsze kraje. Przemoc nie przejawia się jednak tylko w wojnach: zmniejsza się liczba zabójstw i innych przestępstw z udziałem przemocy, zniknęły zjawiska takie jak niewolnictwo, rasism, prześladowania religijne czy tortury, ludzie już nie cieszą się okrutnymi egzekucjami, w wielu krajach zniesiono nawet karę śmierci, wreszcie rozwijają się prawa człowieka oraz obywatela, w tym prawa mniejszości, kobiet, dzieci, homoseksualistów, a nawet zwierząt. Od czasu zakończenia II wojny światowej żyjemy w czasach bezprecedensowego pokoju - oczywiście wojny się zdarzają, ale są to konflikty niewielkie i nie dotyczą światowych mocarstw, które niegdyś przecież tłukły się ze sobą ile wlezie. Udało nam się odsunąć od siebie wizję zagłady nuklearnej, a użycie bomby atomowej stało się na świecie tabu. Pinker przyglądając się dziejom świata pokazuje, że kiedyś społeczeństwo było znacznie bardziej okrutne, a dawne wojny zabierały ze sobą wcale nie mniej ofiar, niż te współczesne. I wcale na przeszkodzie nie stawało tu prymitywne - w porównaniu ze współczesnym - uzbrojenie. Ba, przecież nawet Stary Testament jest księgą okrucieństwa i przemocy. Problem jedynie w tym, że im dalej spoglądamy wstecz, tym mniej mamy informacji na dany temat, nasza pamięć szwankuje, a to, co wydarzyło się w niedalekiej przeszłości zawsze będzie w naszym umyśle wyraźniejsze, niż to, co wydarzyło się wiele lat temu. Przykładowo jednym z wydarzeń, które pociągnęły za sobą najwięcej ofiar w historii ludzkości były najazdy Czyngis Chana - lecz kto dziś o tym pamięta i się tym przejmuje?

O tym, że teza Pinkera nie jest wyssana z palca świadczą statystyki, na które autor bardzo obszernie się powołuje - statystyki ofiar w ludziach, ilości wybuchających konfliktów, lokalizacji tych konfliktów, itp. Jednym z najciekawszych rozdziałów książki jest ten o światowym terroryzmie - jako, że oczywiście jest to sprawa na topie, rozpalająca teraz wszystkich. Czy terroryści pogrążą świat a chaosie? Znów ulegamy tu złudzeniu, iż terroryzm to zjawisko stricte współczesne, gdy tymczasem ta forma przemocy istniała od zawsze. I zawsze była tam samo nieskuteczna, jeśli chodzi o stawiane sobie przez terrorystów cele (oraz liczbę ofiar). Autor zdecydowanie uspokaja nastroje.

A dlaczego niby ilość przemocy na świecie się zmniejsza? Oczywiście Pinker wyjaśnia i to, a jednym (oczywiście nie jedynym) z czynników jest... czytelnictwo! Wydaje się, iż to od tego zaczął się prawdziwy postęp, nie tylko w dziedzinie fizyki, astronomii, czy geografii, ale także humanizmu. Wynalazek druku umożliwił edukację i szybsze rozpowszechnianie się po świecie różnych idei, w tym humanitaryzmu oraz demokracji. Poza tym udowodniono przecież, że istnieje korelacja między poziomem czytelnictwa, a poziomem empatii:
Eksplozja pisarstwa i czytelnictwa wydaje mi się najlepszym kandydatem na czynnik zewnętrzny, który uruchomił rewolucję humanitarną. Zaściankowy światek wioski i klanu, dostępny za pomocą pięciu zmysłów i czerpiący informacje od jednego dostawcy, a mianowicie Kościoła, ustąpił miejsca całemu kalejdoskopowi ludów, miejsc, kultur i idei. Poszerzenie horyzontów umysłowych z kilku powodów mogło uzupełnić ludzkie uczucia i przeświadczenia o szczyptę humanitaryzmu.
Potem oczywiście były inne wynalazki, aż po współczesny internet, które umożliwiały przepływ myśli i rozwój kultury. Dzięki temu dziś świat jest globalną wioską, w której wszelaka dyskryminacja i przemoc są potępiane, a prawa człowieka stawiane na piedestale. Za tezą tą może przemawiać fakt, że najbardziej przemocowe są kraje, w których nie przestrzegane są prawa człowieka, w tym kobiet, które pragną kontrolować swoich obywateli, miedzy innymi cenzurując dostęp do treści i narzucając im jedyną słuszną ideologię.

Publikacja Stevena Pinkera jest publikacją naukową (w istocie obszerne powoływanie się na statystyki sprawia, że książka robi się nieco trudna w czytaniu, bo przybiera postać statystycznego raportu), a nie obrazem jakiejś hipotezy wyssanej z palca. Rzecz jasna przemoc była, jest i będzie, bo jest zakodowana w naszym genomie, ale mnie przekonuje takie szersze, globalne na nią spojrzenie, jakże inne od obrazków, którymi epatują współczesne media.

Metryczka:
Gatunek: literatura popularnonaukowa
Główny bohater: przemoc
Miejsce akcji: świat
Czas akcji: - 
Ilość stron: 984
Moja ocena: 5/6

Steven Pinker, Zmierzch przemocy, Wyd. Zysk i s-ka, 2015

Książka bierze udział w Wyzwaniu bibliotecznym 

Komentarze

  1. Bardzo ciekawa recenzja!

    I jakie to uspokajające wiedzieć, że ludzkośc, powoli, ale z uporem podąża jednak w dobrym kierunku.
    Czasem, po obejrzeniu wiadomości lub przeglądaniu internetu, ogarniają mnie co to tego wątpliwości...
    Ale rzeczywiście: jeśli spojrzeć na świat i jego historię, to trzeba się z autorem zgodzić. I to jest zdecydowanie dobra wiadomość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istotnie, powoli, ale do przodu...dlatego może nie dostrzegamy tych zmian, bo dzieją się one powoli, a przemoc zawsze jest obecna w naszym życiu

      Usuń
  2. "Zniknęły zjawiska takie jak niewolnictwo" hmmm, to ja odsyłam do książki "Zbrodnia" E. Benjamina Skinnera, gdzie autor przedstawia masowe niewolnictwo we współczesnym świecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy niewolnictwo jest prawnie sankcjonowane we współczesnym świecie? Proponuję najpierw zapoznać się ze "Zmierzchem przemocy", a dopiero potem krytykować.

      Usuń
    2. Ale gdzie ja krytykuję?? Po prostu podsyłam tytuł ciekawej (chociaż przedstawiającą odmienny punkt widzenia) pozycji, jak to książkoholik, książkoholikowi. Jeśli cię moja wcześniejszą wypowiedź uraziła to przepraszam, bo nie miałam takiego zamiaru

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Nie o to chodzi, tylko o to, że w tym przypadku warto by było odnieść się do tezy przedstawionej w książce, która jest szerzej omówiona, a nie tylko do skrótowego (siłą rzeczy) stwierdzenia w recenzji

      Usuń
  3. Lektura tej książki była dla mnie okazją, żeby zmierzyć się z innym, dość niepopularnym dzisiaj punktem widzenia. I naprawdę się zainteresowałam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później